Jak wybrać czytnik e-booków, żeby się nie naciąć?

Sezon urlopowy rozpoczął się właśnie na dobre. Niedługo także ja zapakuję się wraz z rodziną na wakacyjny wyjazd. Niezbędnym dodatkiem do wszystkich rzeczy codziennych i fotograficznych klamotów, które z uporem ze sobą ciągnę na wyjazdy jest czytnik e-booków. Uwielbiam bowiem czytać, zwłaszcza przy porannej i wieczornej kawie, a elektroniczne publikacje zdjęły z mojej głowy problem wyboru jak zapakować do bagażu wszystko, co chciałbym na wyjeździe przeczytać.
Jak wybrać czytnik e-booków, żeby się nie naciąć?

Rynek czytników zmienia się zresztą dość powoli, zwłaszcza gdy porównać go do smartfonów. Wyspecjalizowane urządzenia starzeją się wolniej i dziś wciąż bez problemu można czytać na urządzeniach sprzed lat. To nie jest jednak tak, że nowości w ogóle nie ma – wręcz przeciwnie. Wybierając zatem pierwszy lub kolejny czytnik warto się dobrze rozejrzeć. I zastanowić, na czym najbardziej nam zależy.

Dwie szkoły czytania – księgarnia czy abonament?

To oczywiście duże uproszczenie, lecz moje obserwacje wskazują generalnie na dwa trendy, jeśli chodzi o pozyskiwanie książek z legalnych źródeł. Pierwsza z nich jest powiedzmy, tradycyjna: wchodzę do księgarni, wyszukuję interesującą mnie pozycję, płacę, wgrywam na czytnik i rozpoczynam lekturę. W elektronicznych księgarniach niemal zawsze jest jakaś promocja i ceny książek są z pewnymi wyjątkami całkiem atrakcyjne. Do tego w Polsce przyjęła się dystrybucja książek bez DRM, nabyta w ten sposób książka ląduje więc zwykle na czytnikach moim i najbliższej rodziny – zupełnie legalnie.

Huawei MatePad Paper
Huawei MatePad Paper (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Drugą metodą są natomiast elektroniczne biblioteki, czyli serwisy abonamentowe. W Polsce jest kilka takich serwisów, dominują natomiast dwa: Legimi i EmpikGO. Za stosunkowo rozsądną kwotę miesięcznego abonamentu można czytać, ile tylko zdołamy. Zasoby cyfrowych bibliotek są mniejsze niż księgarni, lecz zarazem na tyle duże, że jest znaczna szansa na znalezienie interesującej nas lektury. E-booki pobierane z takich usług są chronione DRM i dostępne z ograniczeniami. I tu wracamy do tematu wyboru czytnika: otóż nie każdy się do tego nadaje, a pośród tych nadających się też są takie które robią to lepiej i gorzej.

Wielkość i rozdzielczość ekranu

Przez wiele lat standardową przekątną ekranu czytnika było 6 cali. Urządzenia z takim wyświetlaczem są małe i poręczne, a zarazem na tyle duże, że można wyświetlić sporo tekstu bez nadmiernego zmniejszania wielkości znaków. Od pewnego czasu widać jednak rosnącą ofertę urządzeń większych – największe z czytników mają ekrany sięgające 13 cali i doprawdy trudno uznać je za kieszonkowe. Warto też pamiętać, że ekrany mogą mieć taką samą wielkość, ale różną rozdzielczość. Jak wybrać? Zaryzykuję tezę, że jeśli chodzi o rozmiar, to największy, jaki będzie dla nas wygodny.

Kobo Clara 2E
Kobo Clara 2E (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Podczas testów korzystałem z czytników o różnych rozmiarach, mój optymalny rozmiar to okolice 7 cali, przy którym czytnika wciąż da się używać wygodnie jedną ręką. Maksimum to 10″, czytniki większe są już bardzo drogie i poza dość niszowymi zastosowaniami (dokumentacja techniczna, diagramy) wydają się być raczej kłopotem niż urządzeniem na co dzień.

Mniejsze znaczenie ma natomiast rozdzielczość ekranu, szczególnie wyrażona w punktach na cal. Wyświetlacze e-ink pracują zupełnie inaczej niż popularne LCD i OLED i różnice są dużo bardziej dyskretne, sprowadzając się w zasadzie do ostrości krawędzi znaków i lepszego kontrastu tekstu. Warto natomiast by ekran był wykonany w jak najnowszej technologii, tu bowiem widać poprawę w szybkości odświeżania przy przechodzeniu ze strony na stronę.

Geralt z Rivii czyta sagę o Wiedźminie
Geralt z Rivii czyta sagę o Wiedźminie (źródło: Midjourney)

Oprogramowanie czytników

Czytniki e-booków można zasadniczo podzielić na dwie kategorie pod względem oprogramowania: takie z własnym systemem i takie z androidem. Obie mają swoje zalety i wady: pierwsze zwykle działają szybciej, drugie wymagają dużo mocniejszego sprzętu, ale są bardziej uniwersalne. Decydując się na czytnik z własnym systemem warto upewnić się, że działają na nim usługi, których używamy. Niektórzy producenci oferują ten sam model w różnych wersjach: np w wersji ogólnego przeznaczenia i w wersji przystosowanej do Legimi lub EmpikGO. Czytniki Kobo i Kindle z kolei są zawsze zintegrowane z usługami producentów.

Decydując się na czytnik z Androidem mamy natomiast względną pewność, że działać będzie w zasadzie każdy serwis. Na jednym urządzeniu można mieć oprogramowanie do obsług Legimi, EmpikGO, Storytel i Kindle, ale do uciągnięcia tego niezbędny jest dość mocny sprzęt, a doinstalowywanie aplikacji nie zawsze jest proste. Słaby sprzęt + android to recepta na zniechęcenie i katastrofę, o czym miałem wątpliwą przyjemność także się przekonać przy okazji recenzji któregoś z InkBooków parę lat temu.

Konkrety, czyli wybór najlepszego czytnika e-booków

Kindle Paperwhite 5 (fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Zacznę może od tego, że od lat używamy z żoną czytników Kindle Paperwhite. Kolejno były to wersja 2, 4 i teraz 5. Na rodzinę urządzeń Kindle składa się podstawowy model Kindle (2022) – z ekranem 300 ppi o przekątnej 6 cali, z jednobarwnym podświetleniem i 16 GB pamięci na książki. Następnie jest Paperwhite 5, z większym ekranem 6,8 cala, także 300 ppi, wyposażony w regulowaną barwę światła i odporny na zalanie. Obecne wersje także mają pamięć 16 GB, lub w wersji Signature – 32 GB. Jest jeszcze nieco starszy Oasis, z ekranem 7 cali, poszerzoną obudową, czujnikiem położenia, oświetlenia i przyciskami, który stracił sporo na atrakcyjności po premierze Paperwhite 5, oraz niedostępny w Polsce w oficjalnej dystrybucji Amazonu (ale ściągalny z niemieckiego lub od pośredników) duży czytnik Kindle Scribe z ekranem 10 cali i piórkiem.

Huawei MatePad Paper
Huawei MatePad Paper (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Ze wszystkich tych modeli Kindle Paperwhite 5 wydaje się najrozsądniejszym w polskich warunkach wyborem dla użytkowników nie korzystających z abonamentów. Działa bardzo szybko, ma naprawdę dobry ekran, współpracują z nim wszystkie polskie księgarnie, oferując automatyczną wysyłkę zakupionych pozycji i do tego nie sprawia problemów. Trzeba jednak pamiętać, że Kindle nie ma polskiej wersji, zatem użytkownicy nie znający w minimalnym choćby stopniu angielskiego będą mieli utrudniony start. Kindle nie jest też dobrym wyborem dla zainteresowanych abonamentami Legimi i EmpikGO, choć istnieje ograniczone wsparcie dla obu tych rozwiązań, wymagające comiesięcznej synchronizacji z komputerem.

PocketBook InkPad Color 2 (zdj. producenta)

Kindle cieszy się w Polsce ogromną i zasłużoną popularnością, lecz na szczęście nie jest już jedynym sensownym wyborem. Chciałbym tu szczególnie zwrócić uwagę na czytniki PocketBook, których wyższe modele oferują dobrą wydajność, funkcjonalność, także są wspierane przez polskie księgarnie, mają zwykle wsparcie dla Legimi i EmpikGO (ale nie wszystkie modele – warto się upewnić przed zakupem). Pośród nich najbardziej zwróciły moją uwagę urządzenia Era i InkPad Color 2 – ten ostatni będzie ciekawą propozycją dla miłośników komiksów.

Często polecane są także czytniki Kobo. Oficjalnie dostępne w Polsce są od niedawna i mam mieszane wrażenia z ich testowania. Tańszych modeli raczej warto unikać – są dość ślamazarne i ociężałe w obsłudze. Lepiej wyposażone modele z dużymi ekranami to jednak inna historia i tu polecam nasz test Kobo Elipsa 2E. Czytniki Kobo mają swoją księgarnię, niewiele jednak w niej jest. Nie ma wsparcia Legimi i EmpikGO, ale jako czytnik do samodzielnego zaopatrywania się w książki spisują się dobrze. Elipsa 2E w połączeniu z piórkiem spisywała się bardzo dobrze także jako narzędzie do notatek.

Kobo Elipsa 2E
Kobo Elipsa 2E (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Mieszane wrażenia mam z testowania czytników InkBook, muszę tu jednak zaznaczyć, że ostatni kontakt z urządzeniami tego producenta miałem w 2019 roku, a od tego czasu nawet w świecie czytników dzieje się bardzo wiele. InkBooki są dostępne w ofertach abonamentowych, a pracując na Androidzie mają dobrą uniwersalność. Starsze modele były powolne i miały mało stabilne oprogramowanie – zakładam, że producent odrobił lekcję, poprawił usterki i wzmocnił hardware, żeby sobie poradził z zadaniami, ale gdyby dziś przyszło mi kupić któryś z nich zdecydowałbym się na zakup przez internet, by sprawdzić działanie w praktyce i zostawić sobie furtkę do zmiany zdania w razie czego.

A może tablet?

Tablet jako urządzenie uniwersalne może także być wykorzystywany do czytania e-booków. Ale zasadniczo nie polecam – podświetlany ekran LCD lub AMOLED dużo bardziej męczy oczy, a i bateria zużywana jest dużo szybciej niż w specjalizowanych czytnikach. Są jednak zastosowania kategorie publikacji, w których tablet jest niezastąpiony i ma ogromną przewagę nad czytnikiem z e-papierem – są to wszelkiego rodzaju publikacje w formacie PDF, który jest kiepsko i z dużym wysiłkiem obsługiwany przez czytniki. Im bogatszy graficznie PDF, tym bardziej widać różnicę. Tablet będzie mieć przewagę także wszędzie tam, gdzie niezbędny jest kolor – mimo powstania kolorowych wyświetlaczy e-ink są to wciąż dość ograniczone pod względem możliwości konstrukcje. Miłośnicy komiksów powinni poważnie rozważyć właśnie taki wariant – testowałem z sukcesem w ten sposób Marvel Unlimited.

Czytać każdy może

Wybór właściwego czytnika jest dużo prostszy niż wybór nowego smartfonu. Można bowiem liczyć, że z prawidłową obsługą książki poradzi sobie każde urządzenie, niezależnie od ceny. Ewentualne różnice pojawiają się później i choć w tym tekście poświęciłem im sporo czasu, to warto pamiętać, że nie są najważniejsze. Na samym końcu istotny jest bowiem nie czytnik, ale to co na nim czytamy.