Matka Natura podziękuje Chinom za ich fotowoltaikę. Eksperci mają tylko jedno „ale”

Powoli przestaje być dla nas zdziwieniem, kiedy po raz kolejny dowiadujemy się, że w Chinach powstała rekordowej wielkości instalacja fotowoltaiczna lub wiatrowa. Państwo Środka rządzi w kwestii energetyki odnawialnej i tak też uważają eksperci z niezależnej organizacji Global Energy Monitor. W tym całym postępie jest jednak jedno duże „ale”.
Zdjęcie poglądowe

Zdjęcie poglądowe

Global Energy Monitor jest organizacją pozarządową z siedzibą w San Francisco, która tworzy raporty opisujące stan energetyki opartej na paliwach kopalnych i źródłach odnawialnych. W swoim najnowszym opracowaniu skupiają się na Chinach i dynamicznym rozwoju fotowoltaiki i farm wiatrowych w tych kraju.

Czytaj też: Nie USA, nie Niemcy. Prawdziwego zamachu na naszą fotowoltaikę dokonały Chiny

Jak się dowiadujemy, chińskie panele słoneczne osiągnęły łącznie moc zainstalowaną w wysokości 228 GW, co stanowi blisko połowę światowych zasobów. W przypadku farm wiatrowych jest to zawrotne 310 GW, co stanowi wartość dwukrotnie większą w porównaniu ze stanem z 2017 roku. Większość z nich zlokalizowana jest w północnych i północno-zachodnich prowincjach kraju.

Czytaj też: Chiny na ustach całego świata. Doprawią fotowoltaikę chemikaliami

Aby bardziej sobie uzmysłowić potęgę tych zasobów, to moc zainstalowana wszystkich elektrowni w Polsce wynosi niewiele ponad 60 GW, a w przypadku fotowoltaiki jest to ok. 14 GW, zaś turbin wiatrowych – niecałe 9 GW. Oczywiście musimy zwrócić uwagę na fakt, że w naszym kraju mieszka „tylko” 37 milionów ludzi, a Państwie Środka natomiast 1,4 miliarda. Zatem siłą rzeczą ten kraj ma kilkadziesiąt razy większe zapotrzebowanie na energii.

Chiny światowym liderem w OZE. Niestety swoje też mają za uszami

Niemniej w skali świata i samych OZE Chiny dominują i najwyższe miejsce na podium będą jeszcze długo trzymać. Zwłaszcza, że kraj chce podwoić swoje siły i do 2025 roku zainstalować drugie tyle instalacji słonecznych (dokładnie 379 GW) i wiatrowych (371 GW). Jeśli ten plan się powiedzie, to za dwa lata azjatycka potęga będzie posiadać u siebie 50 proc. wszystkich mocy z wiatru i 85 proc. ze słońca.

Czytaj też: Chińczycy łakomie spoglądają na perowskity. W tym tempie zdominują fotowoltaikę

Raport amerykańskiej organizacji jednak nie tylko zachwala rozwój energetyki odnawialnej, ale również krytykuje Chiny za inne działania. Okazuje się, że w ślad za ekologią idzie również budowa kolejnych elektrowni węglowych, które traktuje się jako „zabezpieczenie” dla stabilności systemu. Jak wiadomo, energia z OZE produkuje się zależnie od warunków pogodowych, a wsparcie dla utrzymania wyrównanego poziomu generacji energii widzi się tutaj niestety w węglu, a nie chociażby w atomie. Autorzy raportu wskazują, że praktycznie wybudowano w ostatnich latach tyle nowych bloków węglowych (lub elektrowni), ile instalacji fotowoltaicznych i wiatrowych. Zatem pionierstwo Chin na drodze do neutralności klimatycznej nie jest takie, jak by się nam wydawało.