Elon Musk i Mark Zuckerberg – dwie skrajnie różne postacie, a jednocześnie tyle w nich podobieństw i nawet wspólne przedsięwzięcie z nieudanym finałem w 2016 roku. Być może to właśnie z tamtych czasów bierze swój początek konflikt, który stopniowo eskaluje w stronę pełnowymiarowej konfrontacji w oktagonie, a w zasadzie symbolicznego starcia dwóch wizji świata. Tymczasem jak zwykle zaczęło się od dużych pieniędzy (mam wrażenie, że nic więcej w takim świecie się nie liczy).
Oliwy do ognia sytuacji z 2016 roku (nieudanej próby wyniesienia na orbitę internetu satelitarnego Zuckerberga przez SpaceX) dorzucił dwa lata później skandal z Cambridge Analytica. Nie lubię Facebooka. Przyprawia mnie o ciarki – napisał na Twitterze Elon Musk po podjęciu decyzji o usunięciu w 2018 roku z Facebooka profili Tesli i SpaceX. Wspomniane przerażenie musiało się widocznie utrzymać na stałe, bo podobne stwierdzenie wyszło spod jego palców na kilka tygodni przed przejęciem Twittera w 2022 roku. Gdzieś po drodze świat nam się mocno spolaryzował.
Musk forsował coraz mocniej temat braku neutralności w mediach społecznościowych i zaczął skręcać z narracją w stronę republikańskiej (prawicowej) części amerykańskiej sceny politycznej. Przy okazji pojawiły się oskarżenia w stronę Zuckerberga o sprzyjanie stronie demokratycznej (lewicowej) podczas ostatnich wyborów prezydenckich. W tle gdzieś pobrzmiewają echa tragicznych wydarzeń w Waszyngtonie i zawieszenie kont Donalda Trumpa na najpopularniejszych platformach społecznościowych. Resztę historii już chyba znacie – Threads to ostatnie bezpośrednie uderzenie w chwiejącego się w posadach Twittera (obecnie X).
Ziemowit Kossakowski vs Jaś Kapela – to wszystko już było i jest dla pieniędzy
Schodząc na chwilę do poziomu spraw lokalnych, bardziej zainteresowani tematem pamiętają pewnie starcie prawej i lewej frakcji w Polsce. Po jednej były dziennikarz TVP, po drugiej lewicowy publicysta. A w środku my, zajadający się popcornem, chipsami i colą, chętni na wydanie niewielkiej sumy na obejrzenie pojedynku zła i dobra w PPV. Czy potencjalna walka Elona Muska z Markiem Zuckerbergiem czymś się tu specjalnie różni?
Dla mnie niczym więcej, prócz skali. Pogłoski o organizacji pojedynku w słynnym rzymskim Koloseum to typowy Mount Everest współczesnej rozrywki za gigantyczne pieniądze, przeznaczonej dla mas. Dlatego w całą sprawę włączył się Dana White, szef amerykańskiej federacji UFC, najpopularniejszej na świecie federacji mieszanych sztuk walk. Zastanówmy się tylko przez chwilę, co my, zwykli ludzie, mamy z tego widowiska dla siebie. Z czym realnie z niego wyjdziemy?
Czytaj też: To koniec Twittera. Ze wszystkich decyzji Elona Muska, ta jest najgłupsza
Dla mnie to symboliczne zamknięcie wielkiego koła, dojścia do punktu, z którego ruszaliśmy. Cywilizacyjnie jesteśmy w miejscu, w którym ludzkość za sprawą postępu technologicznego jest w stanie tworzyć rzeczy, o jakich naszym przodkom nawet się nie śniło. Rośnie nasza samoświadomość, rozumiemy coraz więcej procesów dziejących się dookoła nas. Jednocześnie według danych WHO na całym świecie nawet 800 tys. ludzi rocznie odbiera sobie życie. Jeszcze nigdy nie żyło nam się tak dobrze, a jednocześnie tak trudno.
Tymczasem na koniec dnia sięgamy znów do naszych zwierzęcych instynktów, obserwując z rozbawieniem dwóch pijaczków okładających się niezdarnie w bramie kamienicy (żeby nie było – MMA uważam za normalny sport, ale do tej kategorii freak fight trudno podciągnąć). Dziwne to i na swój sposób (przynajmniej dla mnie) smutne.