Miliony osób pracujących i mieszkających w kosmosie. Ten naukowiec ma szalony plan

Od ponad dwudziestu dwóch lat nie było ani jednego dnia, w którym w przestrzeni kosmicznej nie było ani jednego człowieka. Od momentu kiedy 2 listopada 2000 roku na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej stanęła pierwsza załoga astronautów (William Shepherd, Jurij Gidzenko, Siergiej Krikalew) na stacji zawsze ktoś był. Czas życia ISS jednak dobiega końca i w ciągu najbliższych 7-8 lat zakończy ona swoją pracę, płonąc w atmosferze Ziemi. O ludzi w kosmosie możemy być spokojni — istnieje wszak stacja Tiangong, a kilka firm już teraz pracuje nad następcą ISS. A mimo to… to wciąż nie są stacje kosmiczne naszych marzeń.
Miliony osób pracujących i mieszkających w kosmosie. Ten naukowiec ma szalony plan

Już 55 lat temu w filmie 2001: Odyseja Kosmiczna mogliśmy zobaczyć stacje kosmiczne przyszłości, potężne wirujące pierścienie, w których nie tyle mieści się 3- czy 6-osobowa załoga, a w której mieści się hotel, dla turystów, dla astronautów, dla osób podróżujących między Ziemią a Księżycem.

Tymczasem, pół wieku później stacje to tylko wciąż niewygodne tunele przeznaczone dla specjalistów. Pod wieloma względami wszak nowa stacja Tiangong przypomina sędziwą Międzynarodową Stację Kosmiczną. Teoretycznie futurystyczna Orbital Reef budowana obecnie przez konsorcjum kierowane przez Blue Origin tak naprawdę wciąż bazuje na tym samym pomyśle. Powstaje zatem pytanie: czy kiedykolwiek faktycznie będziemy budować gigantyczne stacje, w których będą mogły mieszkać nie pojedyncze osoby, a setki, tysiące, czy miliony ludzi?

Zważając na to, jak drogie jest budowanie i utrzymanie nawet obecnych stacji kosmicznych, możemy śmiało założyć, że za naszego życia raczej tego nie doczekamy. Niemniej jednak warto nad tym myśleć. Takiego właśnie zadania podjął się David W. Jensen z firmy Rockwell Collins. Wyniki swoich rozważań opublikował właśnie w artykule umieszczonym na portalu preprintów naukowych arXiv.

Czytaj także: Prywatna stacja kosmiczna, o której nigdy nie słyszeliście. Poleci na orbitę już wkrótce

Wszak, aby umieścić na stacji kilkaset tysięcy osób, musielibyśmy posiadać ogromną stację. Wyniesienie jej komponentów z Ziemi na orbitę kosztowałoby wprost niewyobrażalne ilości pieniędzy i byłoby trudne i czasochłonne. Co więcej, jeżeli mówimy o długotrwałych, wieloletnich pobytach na pokładzie takiej stacji musielibyśmy ją zbudować tak, aby można było odtworzyć na jej pokładzie ziemskie przyciąganie grawitacyjne.

Nie trzeba budować stacji kosmicznej. Wystarczy ją wydrążyć w planetoidzie.

Jensen w swoim artykule przekonuje, że dużo łatwiejsze byłoby przechwycenie planetoidy, wysłanie na nią samoreplikujących się robotów, które byłyby w stanie niejako od środka wydrążyć w niej tunele, pomieszczenia mieszkalne i stworzyć całą inną potrzebną infrastrukturę, a następnie wprawić całość w ruch wirowy.

Autor opracowania idzie nawet na tyle daleko, że podejmuje się oszacowania czasu niezbędnego na realizację takiego zadania, a nawet kosztów. Według Jensena stację kosmiczną roboty mogłyby stworzyć w ciągu zaledwie 12 lat, a koszt takiej operacji wyniósłby nieco ponad cztery miliardy dolarów. Owszem, jest to duża suma, ale jak się spojrzy na koszty stworzenia np. łazika marsjańskiego i wysłania go na Czerwoną Planetę, który także liczony jest w miliardach dolarów, to wydaje się to bardzo mało, jak na budowę stacji kosmicznej dla tysięcy ludzi.

Co więcej, jeżeli ktoś by chciał się podjąć takiego szalonego wyzwania, to nie musi nawet szukać odpowiedniej planetoidy. Autor wskazuje wyraźnie palcem w kierunku skalistej planetoidy Atira zbliżającej się, aczkolwiek nieprzekraczającej orbity Ziemi. Planetoida ma 4,8 km średnica, posiada własny księżyc o średnicy około kilometra i obraca się wokół własnej osi w ciągu 3 godzin i 24 minut.

Czytaj także: Chińska stacja kosmiczna w gotowości. Kolejny moduł na miejscu, choć rakieta nieoczekiwania spadła

Z planetoidy można by było wykuć specjalny torus, w którym na wielu poziomach mogliby mieszkać ludzie. Sama skalista struktura przy okazji skutecznie chroniłaby mieszkańców stacji przed promieniowaniem i mikrometeorytami, które niechybnie uderzałyby w stację kosmiczną. Więcej, z nadmiaru materii tworzącej planetoidę można by było wybudować nawet panele słoneczne służące do zasilania stacji w energię elektryczną.

Gdyby to się udało, wystarczyłoby odpowiednio przyspieszyć rotację planetoidy, aby wewnątrz torusa odtworzyć przyciąganie zbliżone do ziemskiego. Gdyby stacja miała promień 2,1 km, to cała stacja musiałaby się obracać wokół własnej osi w ciągu 105 sekund.

No dobrze, to wiemy, co chcemy rzeźbić z planetoidy i wiemy nawet z której planetoidy. Czego zatem nie wiemy? Niestety, póki co nie wiemy, jak zbudować samoreplikujące się roboty, które mogłyby wykonać wszystko za nas, czyli zamienić planetoidę w stację, zbudować w jej wnętrzu pomieszczenia mieszkalne i wykorzystać materiał skalny do budowy odpowiednich paneli słonecznych. Co więcej, roboty tego typu musiałyby z łatwością móc samemu się replikować. W ten sposób z Ziemi moglibyśmy wysłać stosunkowo niewielką grupę robotów, licząc na to, że już na miejscu się rozmnożą i zajmą się pracą.

Nie powinniśmy jedynie wyposażać takich robotów w sztuczną inteligencję. Kto wie, być może gdyby nabrały wprawy w przerabianiu planetoid, nabrałyby chęci na bardziej ambitny cel i na przykład zaczęłyby na coś przerabiać Ziemię. Nikt nie wie, czy zważałyby na protesty mieszkających na niej stworzeń.