Galaxy S23 FE zadebiutował. Warto było czekać na niego tyle czasu?

Miesiące oczekiwania i przecieków w końcu dobiegły końca. Samsung ogłosił powrót fanowskiej serii, do której dołączył Galaxy S23 FE. Producent go zachwala, ale ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że chyba lepiej byłoby, gdyby fanowską seria jednak nie powróciła.
Galaxy S23 FE zadebiutował. Warto było czekać na niego tyle czasu?

Pierwszy Galaxy FE okazał się strzałem w dziesiątkę. Samsung zaoferował klientom nieco okrojonego, flagowego Galaxy S20 w dużo niższej cenie i to się sprawdziło. Niestety plany co do jego następny mocno pokrzyżowała pandemia. Problemy z łańcuchami dostaw, niedobory komponentów – to wszystko sprawiło, że Galaxy S21 FE wszedł na rynek o wiele za późno i w najgorszym możliwym momencie – niecały miesiąc przed premierą serii Galaxy S22. To nie mogło skończyć się dobrze i oczywiście nie skończyło. Nic więc dziwnego, że w kolejnych miesiącach doszły nas słuchy o anulowaniu fanowskiej serii.

Samsung Galaxy S21 FE

Niezależnie od tego, czy doniesienia miały w sobie ziarno prawdy, czy też nie, finalnie Galaxy S22 FE nigdy nie ujrzał światła dziennego. Spodziewaliśmy się, że na tym koniec i Samsung porzuci modele Fan Edition. Tak się jednak nie stało i już na początku tego roku po raz pierwszy usłyszeliśmy o Galaxy S23 FE. Od tamtej pory smartfon pojawiał się w przeciekach co jakiś czas i z każdym kolejnym razem ujawniał coraz więcej swoich tajemnic. Niestety, im więcej wiedzieliśmy, tym mniej zachęcająco się to wszystko prezentowało. A jak sytuacja wygląda po premierze?

Galaxy S23 FE jest po prostu nudny

Zaprezentowany przez Samsunga fanowski Galaxy S23 został wyposażony w 6,4-calowy ekran Dynamic  AMOLED 2x o standardowej rozdzielczości Full HD i częstotliwości odświeżania do 120 Hz. Nie ma tutaj adaptacyjnego odświeżania ekranu – niestety. Jak można zauważyć na zdjęciach, wyświetlacz otaczają dość grube ramki. Z przodu znalazł się również aparat do selfie 10 Mpix. A skoro przy aparatach jesteśmy, to warto zerknąć na to, co Samsung przygotował nam z tyłu.

Potrójna konfiguracja jest z pewnością lepsza niż u poprzednika, bo dostajemy główny aparat 50 MP z 3-krotnym zoomem, funkcją Nightography i zaawansowaną cyfrową stabilizacją obrazu (VDIS), która umożliwi robienie wysokiej jakości zdjęć i filmów w każdej sytuacji. Obok niego znalazł się 12-megapikselowy aparat z obiektywem ultraszerokokątnym oraz teleobiektyw 8 Mpix. Szkoda, że choć widać tu znaczną poprawę względem Galaxy S21 FE, to jest to i tak niższy poziom niż Galaxy S23, a nawet Galaxy S22.

Rozczarowanie przynosi także wykorzystany chipset. Na pokładzie Galaxy S23 FE znajdziemy bowiem Snapdragona 8 Gen 1 lub Exynosa 2200. Układ od Qualcomma powędruje w ręce amerykańskich użytkowników, podczas gdy cała reszta będzie męczyć się z autorskim SoC Samsunga. Skąd taka decyzja? Nie wiadomo, ale pozostaje liczyć na to, że producent choć trochę ten chipset ulepszył i nie będzie powtórki z problemów, jakich dostarczały Galaxy S22. Tak czy inaczej, niezależnie od wariantu, procesor sparowany jest z 8 GB pamięci RAM i 128 lub 256 GB pamięci wbudowanej.

Na sam akumulator raczej nie ma co narzekać, bo za zasilanie odpowiada tutaj ogniwo o pojemności 4500 mAh, choć akurat w połączeniu z Exynosem może nie wystarczyć nam na długo. Na dodatek można też zapomnieć o szybkim uzupełnieniu energii – Samsung uparcie trzyma się żenująco niskich prędkości ładowania, więc Galaxy S23 FE obsługuje zaledwie 25 W.

Z dodatkowych rzeczy warto jeszcze wspomnieć, że najnowszy model z serii Fan Edition odporny jest na wodę i kurz zgodnie ze stopniem ochrony IP68, tylny panel zabezpieczony został szkłem Gorilla Glass 5, a w dodatku producent zapewnia temu modelowi 5 lat wsparcia, co jest jednym z niewielu plusów tego smartfona.

Ile trzeba zapłacić za fanowskiego Galaxy S23?

W USA cena za ten smartfon została ustalona na 599 dolarów, czyli około 2650 złotych. Polska premiera nie została jeszcze ogłoszona, dlatego nie wiemy, ile Galaxy S23 FE będzie kosztować w naszym kraju. Spodziewam się, że dobije przynajmniej do 3000 złotych. Tylko czy w takiej cenie znajdzie chętnych nabywców? Dla mnie ten model okazał się nie tylko nudny, ale również mocno rozczarowujący. Zwłaszcza że to, co zaoferował nam Samsung nie jest warte takich pieniędzy – taniej kupimy Galaxy S22, który działa na tym samym chipsecie i jednocześnie oferuje trochę więcej możliwości.