Test Logitech Wave Keys. Po 20 latach znów pokochałem klawiaturę ergonomiczną

Nie zliczę, ile już miałem podejść do klawiatury ergonomicznej, ale każde skończyło się tak samo – fiaskiem i kompromitacją. Nowa klawiatura Logitech Wave Keys jest pierwszą konstrukcją tego typu, z którą udało mi się nie tylko wytrzymać, ale nawet polubić.
Test Logitech Wave Keys. Po 20 latach znów pokochałem klawiaturę ergonomiczną

Wystukuję każdego dnia od 3 do 5 tysięcy słów tylko pisząc teksty, nie liczę odpisywania na maile i wiadomości. To bardzo dużo, dlatego klawiatura jest dla mnie podstawowym i najważniejszym narzędziem pracy, do którego doboru przykładam wielką wagę.

Na przestrzeni lat przetestowałem dziesiątki modeli i nie brakowało wśród nich modeli ergonomicznych – klawiatur o dziwacznym kształcie, ze specyficznie podzielonymi klawiszami. Za każdym razem okazywały się one zbawienne dla moich nadgarstków, ale fatalne dla efektywności pracy. Nie umiem na nich pisać. Nie umiem czuć się z nimi komfortowo. Ostatnio miałem nawet na testach Logitech K860 Ergo i poległem. Na co dzień korzystam więc z klawiatur „zwykłych” – niskoprofilowej MX Keys i mechanicznej MX Mechanical. I kiedy już myślałem, że żadna klawiatura ergonomiczna nie zdobędzie mojej aprobaty, pojawiła się ona: Logitech Wave Keys.

Logitech Wave Keys to najwygodniejsza klawiatura ergonomiczna, z jaką miałem styczność, nie licząc innej klawiatury Logitecha sprzed 20 lat

Zacznijmy może od tego, że nazwa produktu nie jest przypadkowa. Logitech miał już bowiem w swoim portfolio klawiaturę ergonomiczną z tej serii, a konkretnie Logitech Wave K350, która ujrzała światło dzienne w 2004 roku i… żeby było śmiesznie, posiadałem tę klawiaturę przez dobrych kilka lat. Była wspaniała, wygodna, ale w końcu się zwyczajnie rozpadła. Wspominam ją jednak rzewnie, bo była to klawiatura ergonomiczna bez udziwnień; jedynym udziwnieniem był jej nietypowy kształt, ale nie było tu żadnych dziwacznie podzielonych spacji, podwójnych klawiszy, ani innych zmian, które niby mają ułatwiać pisanie, ale w praktyce koszmarnie je utrudniają.

Oryginalna klawiatura Logitech Wave

I dokładnie tak samo jest w przypadku Logitech Wave Keys. Potrzeba było niemal 20 lat, by Logitech wrócił do sprawdzonej formuły i zaprezentował kompaktową, ale nadal ergonomiczną klawiaturę ze zintegrowaną podstawką.

Tak się składa, że rok temu o tej porze miałem przyjemność odwiedzić siedzibę działu R&D Logitecha w Szwajcarii i przyjrzeć się, w jaki sposób opracowywana jest ergonomia każdego produktu. Nie ma tu żadnego zgadywania – ułożenie dłoni, nacisk, sposób współoddziaływania na siebie człowieka i sprzętu jest bardzo precyzyjnie mierzony, a wyniki następnie uśredniane i przekładane na adekwatną konstrukcję. Nie powinienem zatem być zdziwiony, że moje dłonie ułożyły się na pofalowanej powierzchni w sposób absolutnie naturalny.

Logitech Wave Keys
Logitech Wave Keys

I w przeciwieństwie do dowolnej innej klawiatury ergonomicznej, palce spoczęły dokładnie na tych klawiszach, na których miały spocząć. Rozstaw przełączników jest tu bowiem bardzo zbliżony do standardowej klawiatury; klawisze z literami mają standardowy kształt, a jedynie osadzone są na pofalowanej konstrukcji, która jest wypukła nie tylko pośrodku, ale także unosi się ku górze na krawędziach.

Logitech Wave Keys

Inny kształt niż standardowo mają za to skrajne przełączniki funkcyjne, jak shifty, entery czy klawisz del. Są one wydłużone i jakby pochylone, aby łatwiej było do nich sięgnąć małym palcem. Żałuję jedynie, że trafił mi się egzemplarz z krótkim lewym shiftem, ale to drobiazg.

Mimo tego, że Logitech Wave Keys ma gabaryty niewiele większe od klawiatur TKL, zmieścił się tu pełnowymiarowy blok numeryczny, co spodoba się w środowisku biurowym.

Logitech Wave Keys

Jeśli chodzi o komfort, złego słowa powiedzieć nie mogę. Używam tej klawiatury od przeszło tygodnia i ani razu nie poczułem zmęczenia czy bólu, który towarzyszył mi podczas testów innych klawiatur ergonomicznych, które miały na mój gust aż nadmierną krzywiznę. Tutaj nadgarstki są tylko marginalnie wygięte; na tyle, by nie spoczywać w nienaturalnej, płaskiej pozycji, ale nie aż tak, by się nienaturalnie wyginać. Do tego możemy klawiaturę unieść, aby znajdowała się w jeszcze bardziej optymalnej pozycji.

Wisienką na torcie jest miękka, bardzo wygodna podpórka pod nadgarstki, co do której mam tylko jedną uwagę – bardzo łatwo się brudzi, choć na szczęście równie łatwo się czyści. Pozostaje pytanie, jak zniesie próbę czasu, zwłaszcza w takim środowisku jak moje, gdzie prócz nadgarstków codziennie spoczywa na niej… kot. Moja podpórka MX Wrist Rest po kilku latach przestała ładnie wyglądać, ale to nie problem, bo wydam stówkę i mam nową. Jeśli zniszczymy zintegrowaną podkładkę w Wave Keys, to trzeba będzie wymienić całą klawiaturę.

Kot Cezary aprobuje podkładkę pod nadgarstki

Jak się na tym pisze?

Oprócz tego, że jest wygodnie, słowo należy się też klawiszom. Mamy tu do czynienia (niestety) z klawiaturą membranową, toteż taką najbardziej narażoną na uszkodzenia i relatywnie najmniej przyjemną w codziennej pracy, zwłaszcza jeśli ktoś przywyknął do klawiatur mechanicznych. Muszę jednak powiedzieć, że jeśli chodzi o klawiatury membranowe, Logitech Wave Keys to top topów.

Klawiatura jest niemal bezgłośna, ma bardzo przyjemny skok i wyraźny damping, choć chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do jej dość głębokiego i wyraźnego punktu aktywacji. To nie jest klawiatura, po której można „pływać” palcami – każdy dotyk musi być mocny i celowy. Niemniej przestawienie się na tę klawiaturę zajęło mi zaskakująco mało czasu i już po godzinie śmigałem po klawiszach z typową prędkością. I tak jak zwykle na klawiaturze ergonomicznej robię więcej błędów, tak w tym przypadku robię ich odczuwalnie mniej. Prawdopodobnie jest to zasługa bardziej zwartej konstrukcji i skupienia klawiszy, dzięki czemu nigdy nie zachodzi potrzeba, bym musiał odrywać dłonie (nie licząc sięgania do numpada).

Logitech stworzył najwygodniejszą klawiaturę do Maca, tylko jeszcze o tym nie wie

Moją ogromną bolączką i żalem do Logitecha jest fakt, iż w niemal wszystkich topowych klawiaturach przycisk FN (którego nie da się przemapować) ulokowany jest po prawej stronie, między cmd a opt. A to niestety oznacza, że chcąc wpisywać polskie ogonki musimy odrywać dłoń albo sięgać kciukiem niekomfortowo daleko, co uniemożliwia szybkie pisanie na macOS.

W Wave Keys na szczęście klawisz FN jest po lewej stronie. Do tego klawiatura ma krótką spację, która mimo wyraźnego wybrzuszenia nie zajmuje więcej miejsca niż w MX Keys Mini czy oryginalnej Magic Keyboard. To zaś oznacza, że wpisywanie polskich ogonków przy użyciu prawego klawisza opt jest bajecznie wygodne. Logitech Wave Keys z miejsca stała się moją ulubioną klawiaturą pod macOS, właśnie z powodu tego komfortu.

Cieszy też fakt, iż Wave Keys nie ma żadnego problemu z łącznością, ani z komputerami z Windowsem, ani z komputerami Apple’a. Tak jak Logitech zdążył nas już przyzwyczaić – możemy podłączyć tę klawiaturę jednocześnie do 3 urządzeń, czy to przez Bluetooth, czy też adapterem Logi Bolt. I tu ciekawostka – Logitech opracował technologię Wave Keys for Business. Administratorzy IT mogą masowo wdrożyć te klawiatury w firmach i kontrolować ich status poprzez adaptery Logi Bolt, kontrolując np. stan techniczny i wersję oprogramowania.

Nie oznacza to jednak, że Wave Keys to produkt idealny

Logitech Wave Keys jest klawiaturą bardzo wygodną i przyjemną w codziennej obsłudze, co jednak nie znaczy, że nie ma wad. Pierwszą z nich jest konstrukcja, która sprawia wrażenie dość… taniej. Co prawda cieszy fakt, że aż 61% plastiku pochodzi z recyclingu, ale nie da się ukryć, że nie jest to produkt premium. Lewa strona klawiatury po kilku dniach zaczęła też wydawać z siebie cichutkie brzęczenie przy nazbyt silnym naciskaniu klawiszy ASD. Nie ma się też co czarować, to nie jest ozdoba biurka. Wave Keys wygląda do szczętu utylitarnie, żeby wręcz nie powiedzieć, że brzydko.

Dla jednych będzie to kwestia preferencji, ale osobiście preferuję wbudowane akumulatory zamiast baterii-paluszków, z którymi mamy do czynienia tutaj. Wydawać by się mogło, że firma tak skupiona na ekologii jak Logitech powinna już na dobre pożegnać jednorazowe magazyny energii (albo dołączać do swoich produktów wymienne akumulatory wielorazowego użytku).

No i w końcu największy minus – Wave Keys nie jest klawiaturą podświetlaną. Dla mnie to wielki minus, bo choć piszę bezwzrokowo, to po zmroku często zdarza mi się zerkać na klawisze. Tu widzę tylko czarną plamę. Co więcej, jako że klawisze nie są podświetlane, to nie są też wycinane laserowo; oznaczenia klawiszy wyglądają jak naklejki, a co za tym idzie, z biegiem czasu mogą zacząć się ścierać.

Logitech powinien sprzedawać dopasowaną podpórkę pod nadgarstek do myszki

Czy warto kupić Logitech Wave Keys?

Gdy rozpoczynałem testy, nie znałem ceny tej klawiatury i prawdę mówiąc spodziewałem się okolic 499 zł, taka jest dobra. Tymczasem Logitech wycenił ją na 349 zł i będzie ją można nabyć w Polsce już od 13 października 2023 r., zaś Wave Keys for Business – od listopada 2023.

Z mojej perspektywy, Logitech Wave Keys to najlepsza klawiatura ergonomiczna dla ludzi, którzy chcą przesiąść się na klawiatury ergonomiczne. To nie jest klawiatura, na której trzeba się uczyć pisania na nowo, wprost przeciwnie; to klawiatura, na której umiejętności nabyte na płaskiej klawiaturze tylko się rozwijają. No i nie zapominajmy, że spełnia swoje najważniejsze zadanie – dba o ergonomię i dobrostan naszych nadgarstków, chroniąc nas przed chorobami takimi jak zespół cieśni nadgarstka. A w czasach, gdy tak wielu z nas pracuje długie godziny przy komputerze, taka ochrona jest na wagę złota.

Czy Wave Keys zastąpi mi droższe, lepsze klawiatury Logitecha? Pewnie nie. Gdyby jednak Logitech w przyszłości wydał klawiaturę o tym kształcie, tylko bardziej, ahem, estetyczną, lepiej wykonaną i z podświetlanymi klawiszami – ustawiłbym się w kolejce.