Kłócili się o to Einstein i Bohr. Lata później naukowcy badający splątanie kwantowe przekroczyli imponującą granicę 

O wielkości Alberta Einsteina świetnie świadczy to, że nawet wiele lat po jego śmierci wciąż aktualne okazują się wyniki prowadzonych przez niego badań. Z licznymi sporami w XX-wiecznym naukowym środowisku wiązało się zjawisko splątania kwantowego.
Kłócili się o to Einstein i Bohr. Lata później naukowcy badający splątanie kwantowe przekroczyli imponującą granicę 

Debatował nad nim właśnie Einstein, który prowadził w tej sprawie dyskusję z Nielsem Bohrem. Lata później splątanie kwantowe stało się obiektem zainteresowania naukowców z Uniwersytetu w Stuttgarcie, którzy twierdzą, że ich dokonania mogą doprowadzić do pojawienia się nowych perspektyw dla szerokiego zakresu fotonicznych technologii kwantowych.

Czytaj też: LIGO pokonał ograniczenia kwantowe. Zobaczy w kosmosie coś zupełnie nowego

Jak czytamy w poświęconej ostatnim badaniom publikacji, dostępnej na łamach Science Advances, potencjał splątania kwantowego jest naprawdę ogromny. Istotne były w tym kontekście dokonania Johna Stewarta Bella, który opracował sposób na eksperymentalne rozwiązanie sporu między Einsteinem a Bohrem. To właśnie za jego sprawą możemy mówić o tzw. stanach Bella, które odnoszą się do stanów kwantowych dwóch cząstek poddanych maksymalnie silnemu splątaniu. 

Łącznie wyróżnia się cztery stany Bella, a ich określanie stanowi klucz do tego, by splątanie kwantowe przynosiło praktyczne korzyści. Dotychczasowy, bardzo istotny problem w tym kontekście, odnosił się do faktu, iż ograniczone możliwości technologiczne prowadziły do trudności z rozróżnianiem niektórych stanów. W efekcie dwa z czterech okazywały się identyczne, dlatego potrzeba było opracowania sposobów, które pozwoliłyby na ich skuteczniejsze odróżnianie.

Splątanie kwantowe może być wykorzystywane między innymi w celu prowadzenia bezpiecznej komunikacji na duże odległości

I to właśnie badacze z Niemiec poczynili w tym kierunku bardzo ważne kroki. Za ich sprawą pojawił się bowiem sposób na klasyfikację stanów Bella z dokładnością wynoszącą 57,9 procent. Być może nie wydaje się to rezultatem powalającym na kolana, lecz i tak mówimy o wyniku, który w teorii nie powinien być możliwy do osiągnięcia z wykorzystaniem obecnie dostępnych rozwiązań.

Czytaj też: To nie jest zwykła kamera. Zaawansowany sprzęt od NIST rejestruje pojedynczy foton

Gdzie tkwiła więc recepta na sukces? Leżała ona w dwóch dodatkowych fotonach, które towarzyszyły tym poddanym splątaniu. Poza tym niemieccy naukowcy skorzystali z 48 detektorów pojedynczych fotonów działających w niemal idealnej synchronizacji. W ten sposób możliwa była identyfikacja stanów Bella. Granicą nie do przekroczenia w obecnej formie wydaje się skuteczność rzędu 62,5 procent, ale nawet pokonanie 50-procentowej bariery okazuje się gigantycznym sukcesem. Już obecna skuteczność, wynosząca 57,9 procent, zapewnia szereg korzyści, choćby w kontekście komunikacji kwantowej.