Ten fenomen jest na tyle powszechny, że doczekał się nawet własnej nazwy. Chodzi o piorunujące złoto, czyli wrażliwą na światło i wstrząsy amorficzną heterogeniczną mieszaninę różnych związków polimerycznych. Głównymi składnikami tej mieszaniny są złoto, amoniak i chlor. Ostatnie ustalenia w tym temacie zostały szerzej opisane w publikacji, która ma obecnie formę preprintu.
Czytaj też: Znamy tylko 1 procent substancji chemicznych. Dlaczego wiemy o nich tak niewiele?
Ten niezwykły materiał był pierwszym mającym tak silne właściwości wybuchowe znanym człowiekowi. Pierwsza oficjalna wzmianka na jego temat pojawiła się w 1585 roku. Jako pierwszy wyizolował go Sebald Schwaerzer, a do uzyskania piorunującego złota było konieczne rozpuszczenie próbki złota w wodzie królewskiej, czyli mieszaninie stężonego kwasu solnego i azotowego. Następnie dodawano chlorku amonu do nasyconego roztworu i wykorzystywano ołowiane kule do wytrącenia roztworu, który był poddawany suszeniu.
Przy licznych właściwościach tej substancji, jedną ze szczególnie intrygujących była obecność fioletowego dymu pojawiającego się w następstwie eksplozji. I choć naukowcom od dawna był znany skład mieszaniny, to nie byli w stanie wyjaśnić, skąd brała się ta fioletowa barwa. Jeśli dotychczasowe doniesienia się potwierdzą, to będziemy mogli ogłosić, iż wielka zagadka została wreszcie rozwiązana.
Eksplodujące złoto, zwane również piorunującym, prowadzi do powstawania chmury o fioletowym zabarwieniu
Wśród podejrzanych, którzy mieliby odpowiadać za ten fenomen, wymieniało się między innymi nanocząstki złota. Trzeba przyznać, że to dość dziwaczne wyjaśnienie, ale może w nim być więcej prawdy, niż podpowiadałby zdrowy rozsądek. Warto w tym miejscu podkreślić, że roztwory nanocząstek złota są czasami wykorzystywane do pokrywania podłoży fioletowymi warstwami.
Aby przekonać się, ile prawdy jest w tego typu doniesieniach, członkowie zespołu badawczego przeprowadzili eksperyment polegający na stworzeniu piorunującego złota. Gdy ta sztuka się udała, naukowcy dokonali kontrolowanej detonacji 5 mg tej substancji na folii aluminiowej. Do wybuchu doprowadziło podgrzanie mieszanki.
Czytaj też: Nie ma tam żadnej materii, a wciąż coś tam jest. Czym tak naprawdę jest próżnia?
Kiedy udało się wywołać eksplozję, została ona zobrazowana, a uwiecznione materiały poddano następnie dogłębnym ekspertyzom. Kluczową rolę w ich prowadzeniu odegrał transmisyjny mikroskop elektronowy. I właśnie wtedy badacze wyciągnęli kluczowe dla całego eksperymentu wnioski. Jak zauważyli, w dymie znajdowały się kuliste nanocząstki złota. To właśnie one najprawdopodobniej warunkują występowanie fioletowej barwy towarzyszącej piorunującemu złotu. W ramach dalszych badań naukowcy chcieliby wykorzystać to samo podejście do przeanalizowania dymu wytwarzanego przez inne pioruniany metali. Mówi się na przykład o platynie, srebrze, ołowiu i rtęci. W ich przypadku również pojawiają się wątpliwości co do wyglądu i właściwości chmur powstających wraz z eksplozjami.