Przeglądarka Brave z własnym asystentem AI. Teraz to już chyba wstyd nie mieć sztucznej inteligencji

Dziś to już chyba po prostu nie wypada mieć aplikacji, która chociaż śladowo nie zahacza o generatywną sztuczną inteligencję? Szczególnie mocno tzw. asystenci AI panoszą się ostatnio w przeglądarkach internetowych. Rewolucję w tym segmencie rozpoczął Microsoft Edge, trend podtrzymała Opera, a teraz również Brave może się pochwalić rozwiązaniem, która przynajmniej w swoim marketingowym założeniu ma “podnieść poziom doświadczenia podczas surfowania po Sieci”. Asystent o nazwie Leo debiutuje w końcu w oficjalnym kanale dystrybucji i podobnie jak inni asystenci może m.in. generować podsumowania konsumowanych treści i odpowiadać na pytania użytkownika. Wyróżnia się czymś szczególnym na tle konkurencji?
Przeglądarka Brave z własnym asystentem AI. Teraz to już chyba wstyd nie mieć sztucznej inteligencji

Jako stały użytkownik przeglądarki Brave, witam asystenta Leo z nieukrywanym zaciekawieniem. W odróżnieniu od Bing Chat i asystenta Aria w przeglądarce Opera, które korzystają z GPT, słynnego dużego modelu językowego (LLM – Large Language Model) od OpenAi, Leo ma na swoim zapleczu otwartoźródłowy model Llama 2 stworzony jakiś czas temu przez koncern Meta. Ponieważ prywatność pozostaje oczkiem w głowie Brave, asystent Leo został zaprojektowany w taki sposób, aby maksymalnie chronić dane użytkowników. Dlatego też w pierwszej kolejności dostęp do narzędzia nie wymaga jakiegokolwiek konta i logowania, jak ma to miejsce w przypadku konkurencyjnych rozwiązań bazujących na modelu GPT.

Brave zawstydza konkurencję. Tak powinno wyglądać wdrożenie asystenta AI

To dopiero początek, bo wszystkie zapytania do asystenta są przesyłane przez zanonimizowany serwer proxy, więc nie mogą być jakkolwiek powiązane z adresem IP użytkownika. Nasze konwersacje z Leo nie są też przechowywane na serwerach Brave. Odpowiedzi są natychmiast kasowane po ich wygenerowaniu i nie są używane do szkolenia modeli, jak ma to miejsce w przypadku rozwiązań bazujących chociażby na modelu GPT. Dla bardziej wymagających użytkowników dostępny jest też Leo Premium – za 15 dolarów miesięcznie użytkownicy Brave zyskują dostęp do zasobów lekkiego modelu Claude Instant, za który odpowiada firma Anthropic. I nawet tutaj zapewniony jest stosownie wysoki poziom prywatności.

Na obecnym etapie Leo jest stopniowo wdrażany do wersji desktopowej przeglądarki (wersja 1.60). W ciągu najbliższych miesięcy asystent AI zawita również do edycji mobilnych dla Androida oraz iOS. Do korzystania z narzędzia nie jest wymagana instalacja dodatkowej wtyczki – asystent został wbudowany prosto w przeglądarkę i aktywuje się go ikoną gwiazdki (Ask Leo), którą znajdziecie na pasku bocznym. Alternatywnie można też zacząć wpisywać treść w pasku adresu i skorzystać z sugestii zapytania o zdanie naszego nowego asystenta. Oczywiście wraz z poszanowaniem prywatności ujawnia się jedna z podstawowych wad rozwiązania – nie da się zapisać w nim historii konwersacji, jak ma to miejsce w innych asystentach. Warto też pamiętać, że Leo nie jest wolny od halucynacji, jak i pozostałe modele generatywnej AI.

Czytaj też: Polska “lama” lepsza niż ChatGPT? Wszystko na to wskazuje

Brave przeszła długą drogę od bycia prostą przeglądarką skupioną od samego początku na zachowaniu maksymalnej prywatności swoich użytkowników. Warto przypomnieć, że po drodze powstała też autorska wyszukiwarka internetowa Brave Search. W przeglądarce znajdziemy również wbudowanego klienta VPN bazującego na technologii firmy Guardian. Do tej pory Brave skutecznie opiera się również coraz agresywniejszym zabiegom eliminacji blokerów reklam przez YouTube. Nie mając abonamentu YouTube Premium możecie więc nadal konsumować treści bez frustrujących reklamowych wstawek. Oczywiście nie namawiam do złego (opłacam YouTube Premium, bo inaczej już dawno bym zwariował od reklamowych wstawek), ale sami rozumiecie.