Słuchawki gamingowe Sony INZONE H9 – coś poszło chyba nie tak

Sony na rynku gier jest potęgą. Jest to oczywiście związane z konsolami Playstation, grami, wydawanymi pod skrzydłami Sony oraz różnego rodzaju osprzętem, przeznaczonym dla graczy zarówno konsolowych, jak i korzystających z PC. Słuchawki Sony INZONE H9 to właśnie przykład takiego sprzętu.
Sony INZONE H9
Sony INZONE H9

Sony INZONE H9 – specyfikacja techniczna

  • typ słuchawek: zamknięte wokółuszne, dynamiczne
  • przetwornik: 40 mm
  • pasmo przenoszenia: 5-20000 Hz
  • łączność: 2,4 GHz, Bluetooth 5.0, możliwość pracy równoległej z oboma połączeniami
  • obsługiwane kodeki: SBC, AAC
  • czas pracy przy odtwarzaniu muzyki: do 32 godzin bez ANC
  • czas ładowania: ~3,5 godz. pełne naładowanie / 10 min. dla 1 godz. grania,
  • ładowanie: przewodowe USB-C
  • waga: 335 g
  • funkcje dodatkowe: ANC, Ambient Sound, 360° Reality Audio, praca przewodowa
  • Dźwięk przestrzenny: Wirtualizacja do 7.1 (Wymagana aplikacja INZONE Hub)
  • Kontrola: Pokrętło regulacji głośności, włącznik, regulator balansu Gra/ Czat, mikrofon wyciszany odchylaniem do góry
  • Cena: ~1049 zł

Sony INZONE H9 – konstrukcja i wzornictwo

Zestaw jaki znalazłem w pudełku składał się ze słuchawek, nadajnika USB oraz przewodu USB-C, służącego wyłącznie do ładowania. Słuchawki mogą współpracować z PS5 i PC, na dongle USB znalazł się zatem przełącznik, którym należy wybrać typ urządzenia.

Same słuchawki są wielkie i pękate. Jest to konstrukcja wokółuszna, zamknięta, z przetwornikami dynamicznymi i obrotowym mikrofonem na elastycznym pałąku. Nauszniki i część pałąka wykończone zostały sztuczną skórą, reszta elementów jest natomiast plastikowa. Konstrukcja zawiasów jest dwuczęściowa, a zakres obrotu umożliwia złożenie słuchawek na płasko.

Sony INZONE H9

Elementy sterujące rozmieszczone zostały na dole nauszników. Na lewym znalazł się przełącznik trybów ANC/Ambient, umieszczony obok gniazda USB-C, i pracujące elektronicznie, więc bez wyznaczonego maksimum i minimum pokrętło regulacji głośności. Na prawym nauszniku jest przełącznik przycisk zasilania, BT oraz dwuczęściowy przycisk przełączający regulację między czatem a dźwiękiem z gry. Na bokach nauszników widoczne są mikrofony ANC/Ambient.

Jakość wykonania na pierwszy rzut oka jest dość przeciętna, a użyte w konstrukcji plastiki sprawiają wrażenie wybranych raczej ze względu na cenę, a nie jakość. Matowe elementy niesamowicie przyciągają kurz, wykończone na piano black elementy zawiasów po kilku dniach robią za pamiętnik specjalisty od daktyloskopii, a i sztuczna skóra wymaga częstego czyszczenia, jeśli ma jakoś wyglądać. Mechanicznie słuchawki okazały się jednak dość odporne, zaliczając całkowicie nieplanowany crash-test z niemal dwóch metrów bez zauważalnych śladów.

Sony INZONE H9

Czy Sony INZONE H9 są ładne? De gustibus… i tak dalej. Mi się nie podobają, przypominają mi różnego rodzaju samoróbki z czasów późnego PRL i galopujących braków, ale mogę też bez problemu wskazać znacznie brzydsze modele – ot, są po prostu przeciętne. Tak czy owak, słuchawek raczej nie kupuję ze względu na wygląd (pewnie nie ja jeden), więc to sprawa drugorzędna.

Zobacz także: Recenzja Sony INZONE H5. Ktoś tu sobie pogrywa… (chip.pl)

Podłączenie i sterowanie

Słuchawki Sony INZONE H9 są konstrukcją wyłącznie bezprzewodową. Do połączenia z konsolą lub PC można użyć firmowy nadajnik radiowy pracujący w paśmie 2,4 GHz lub połączenia Bluetooth 5.0. Wybór ten ma większe znaczenie niż mogłoby się pozornie wydawać – tylko przy użyciu dongle USB słuchawki rozpozna firmowe oprogramowanie, połączenie nie będzie mieć charakterystycznych dla BT opóźnień w grze i tylko wtedy skorzystamy z wirtualizacji dźwięku 360° Spatial Audio.

Sony INZONE H9

W trybie Bluetooth Sony INZONE H9 pracują jak każdy zestaw słuchawkowy BT – dodatkowe funkcje nie są obsługiwane, ale systemy dźwięku przestrzennego działają, jak należy. Słuchawki mogą pracować zresztą w obu trybach naraz, co pozwala na przykład na jednoczesną grę i rozmowę telefoniczną.

Ku mojemu zaskoczeniu słuchawki mają także wyraźnie inną charakterystykę dźwięku w zależności od rodzaju połączenia – szerzej jednak omówię to w innym miejscu.

Sony INZONE H9 widziane są w systemie Windows jako trzy urządzenia: do rejestracji dźwięku służy „mikrofon zestawu słuchawkowego”, a do odtwarzania „Głośniki” i „Zestaw słuchawkowy”. Takie rozwiązanie spotykane jest często w sprzęcie gamingowym (także w kartach dźwiękowych) i służy ono zasadniczo do niezależnej regulacji głośności dźwięku z gry i komunikatora głosowego. Korzystam z tego regularnie podczas zabawy.

Sony INZONE H9 są jednak pod tym względem niekonsekwentne – po podłączeniu nadajnika do komputera zarówno wyjście domyślne jak i komunikacyjne ustawione są na zestaw słuchawkowy i dopiero ręcznie trzeba je rozdzielić – oprogramowanie Sony w tym nie pomaga. Dziwne jest również to, że Sony blokuje dla „Głośników” wirtualizację Dolby ATMOS for Headphones i DTS Headphones:X, wymuszając użycie własnego systemu, a dla „zestawu słuchawkowego” (wirtualizacja jest tu w ogóle zbędna) tego nie robi.

Obsługa słuchawek z nauszników działa dość dobrze. Pokrętło głośności jest precyzyjne, przycisk ANC/Ambient działa jasno i przewidywalnie, natomiast wyłączniki zasilania i BT są trudno dostępne i mi się non stop myliły. Na prawym nauszniku najlepsze miejsce zajął dwudzielny przycisk balansu Game/Chat, który łatwo rozpoznać właśnie ze względu na inny rozmiar i kształt.

Sony INZONE H9

Jak się Sony INZONE H9 sprawdzają w praktyce

Trzeba przyznać, że słuchawki są dość wygodne – są w miarę lekkie jak na swoje gabaryty i nie zaciskają się zbytnio na głowie. Mogłyby być stabilniejsze, ale nie jest źle. Słuchawki mają konstrukcję wokółuszną i nauszniki mogłyby być odrobinę większe – przyciskały mi płatki uszu, ale niezbyt mocno. Użytkownicy okularów nie odczują związanego z tym dyskomfortu. Mikrofon jest dość wygodny, choć osobiście bardzo nie lubię słuchawek z pałąkiem mikrofonowym – zapominam o nim i nieustannie o niego zawadzam, gdy jest rozłożony.

Jakość dźwięku z mikrofonu jest dobra, moi rozmówcy nie zauważyli specjalnej różnicy między nim, a używanym przeze mnie na co dzień zamocowanym na wysięgniku HyperX QuadCast. Słuchawki mają certyfikat Discorda, z tego komunikatora też przede wszystkim korzystam. Działanie układu ANC jest porządne, efektywnie redukuje hałasy otoczenia, a tryb ambient z kolei nie przepuszcza zbyt wiele – całość działa trochę inaczej niż w słuchawkach mobilnych, bo też do zupełnie innych zastosowań INZONE H9 są przeznaczone.

Nie ma też problemu z zasilaniem – przy moim użytkowaniu deklarowane 32 godziny bez ANC przekładały się na ładowanie po tygodniu, choć ANC akurat zwykle miałem włączone. Słuchawki ładują się szybko – Sony deklaruje 10 minut na godzinę użytkowania, akumulator jednak schodzi na tyle wolno, że nie miałem sytuacji, w której zmuszony byłbym ładować je inaczej, niż podłączając na noc.

Sony INZONE H9

Jeśli chodzi o odtwarzanie dźwięku, to trzeba pamiętać, że Sony INZONE H9 to przede wszystkim słuchawki do grania i temu też podporządkowana jest ich charakterystyka, daleka od neutralności. Dominuje podbity bas, wysokie tony są nieprzyjemne i okraszone sybilantami. Średnica jest przytłumiona. Przestrzenność dźwięku jest przeciętna, co w przypadku słuchawek o zamkniętej konstrukcji nie jest niespodzianką. Brzmienie Sony INZONE H9 nadaje się do dźwięku w grach (i do pewnego stopnia w filmach), ale do zastosowań muzycznych jest trudne do przyjęcia.

Sony INZONE H9 ma system dźwięku przestrzennego 360 Spatial Audio. Aby z niego skorzystać, należy za pomocą aplikacji na telefon zmapować kształt małżowin usznych i wczytać je w programie na PC. Pierwszy raz z tym rodzajem reprodukcji dźwięku spotkałem się w Tidalu, świetnie sprawdził się w słuchawkach Sony WH-CH720N zarówno do muzyki jak i filmów.

W INZONE H9 system jednak jest „odpięty” od odtwarzacza i specjalnie przygotowanych ścieżek muzycznych, ma bowiem służyć przede wszystkim do dźwięku przestrzennego w grach. Jak to wypadło w praktyce?

Niestety, bardzo słabo. Różnica jest tak duża, że mam wrażenie, że poza nazwą nie ma nic wspólnego z tym, którego używałem wcześnie. Efekt przestrzenny 360 Spatial Audio w INZONE H9 jest nieprecyzyjny, a nawet miejscami mylący. Muzyka zaś w grach i z Apple Music brzmi jak ze studni. W porównaniu z Dolby ATMOS for Headphones i DTS Headphones:X jest naprawdę fatalnie, nawet Super X-Fi (którego nie lubię) z kart dźwiękowych Creative’a działa lepiej.

Sony INZONE H9

Zablokowanie dla głównego kanału dźwiękowego możliwości użycia czegoś poza rozwiązaniem Sony jest zatem fatalną decyzją. Można co prawda włączyć każdy z nich na zestawie słuchawkowym i ustawić go do dźwięku z gier, a kanał główny dać do komunikacji, ale konieczność takiego kombinowanie w zasadzie dyskwalifikuje dla mnie słuchawki, jest bowiem omijaniem ograniczeń, które są narzucone przez widzimisię producenta i nie mają żadnej obiektywnej podstawy.

Jak już wspomniałem na początku, Sony INZONE H9 podłączone przez Bluetooth dają wyraźnie inne, choć niestety nie lepsze brzmienie: średnica jest mniej wycofana, ale całość jest jeszcze bardziej zmulona niż przy zwykłym połączeniu. Połączenie to jednak jest przeznaczone raczej do komunikacji niż standardowej obsługi dźwięku – dzięki temu można równolegle rozmawiać przez telefon i grać. Sam fakt jednak, że Sony zmuszone zostało do wprowadzenia sprzętowej korekcji dźwięku w nadajniku, a zarazem nazywa ten profil w oprogramowaniu INZONE Hub „płaskim” pozostawia jak najgorsze wrażenie.

Odsłuchy testowe zatem prowadziłem wyłącznie przy użyciu dołączonego nadajnika. Nie ma się co tu rozpisywać – lista dźwiękowych wpadek jest zbyt długa. INZONE H9 nie radzą sobie dość precyzyjnie z jazzem z mojej playlisty testowej. Metalowe kawałki to jeden wielki hałas, przy czym to w dużej mierze wina masteringu, niepozostawiającego żadnego marginesu błędu na gorzej radzący sobie sprzęt, dotyczy to też części utworów rockowych, zwłaszcza nowszych.

Dość dobrze wypadły utwory bluesowe, których spokojne, miękkie brzmienie w miarę sensownie się zgrywało z ocieploną charakterystyką słuchawek. Nieźle wypadła też muzyka elektroniczna, z podobnych powodów. Muzyce klasycznej brakuje precyzji i przestrzeni (to to zmulenie).

Sony INZONE H9

Sony INZONE H9 są oczywiście wyposażone w korektor w oprogramowaniu INZONE Hub. W teorii można więc większość wad brzmienia naprawić, tylko nie umiem znaleźć sensownej odpowiedzi, dlaczego miałbym to robić, zamiast sięgnąć po inny sprzęt?

Podsumowanie

Sony INZONE H9 okazały się przykrym zaskoczeniem. Znam sporo słuchawek tego producenta, większość z nich (poza serią Xtra Bass, której nie cierpię) ma dźwięk dobry lub bardzo dobry. Rozumiem, INZONE H9 są sprzętem do grania i inne wymagania mają spełniać, ale… rzecz w tym, że choć są w tym dużo lepsze, to też wypadają zaledwie tak sobie. Mam więc w ręku słuchawki, które są przeciętne muzycznie i przeciętne do gier, a kosztują tyle, co porządne słuchawki muzyczne, które – o ironio – przy użyciu systemów dźwięku przestrzennego z Windows w grach TEŻ sprawdzą się lepiej. Chyba jest coś mocno nie tak, jeśli Alan Wake 2 wysadza ze skarpetek na tandemie Creative GC7/AKG K702, a na INZONE H9 nie, prawda?

Sony INZONE H9 mogą się spodobać bassheadom i miłośnikom dźwięku przerysowanego, ostatecznie fanom grzebania w korektorze. Być może sprawdzą się też z PS5 – nie miałem okazji sprawdzić, jak wygląda współpraca z konsolą. Jeśli chodzi o PC, to z mojego punktu widzenia są znacznie ciekawsze sposoby wydania tysiąca złotych niż INZONE H9.