Rabbit R1 w zasadzie ma być urządzeniem pośredniczącym pomiędzy użytkownikiem i smartfonem. Przez to rozumiem wykorzystanie już istniejących w telefonach aplikacji i sprzężenie ich z potencjałem sztucznej inteligencji. Pisząc jeszcze prościej – R1 i umieszczony w nim system RabbitOS, mają ten smartfon obsługiwać niejako w naszym imieniu. Kwadratowe czerwone urządzenie z ekranem dotykowym o przekątnej zaledwie 2,88″ naprawdę bardziej przypomina kieszonkową konsolę do gier, niż inteligentnego asystenta.
W środku siedzi bliżej nieokreślony procesor MediaTek o taktowaniu 2,3 GHz, 4 GB pamięci RAM oraz 128 GB miejsca na dane. Nic imponującego. W dodatku bateria rzekomo wystarcza na cały dzień pracy i ta informacja na razie musi nam wystarczyć. Na zewnątrz widać jeszcze obracaną kamerę, fizyczną rolkę do nawigacji oraz samotny przycisk, którego naciśnięcie aktywuje pracę R1. Oczywiście polecenia wydajemy mu w formie głosowej. Pewnego smaczku sprawie dodaje fakt, że przy designie konstrukcji grzebała firma Teenage Engineering, uznana w branży twórców muzyki elektronicznej za sprawą szerokiego portfolio syntezatorów oraz samplerów.
Rabbit R1 – ni to asystent, ni to pilot, ni to nie wiadomo co
Producent na potrzeby tego gadżetu opracował rozwiązanie, które sam określa mianem dużego modelu akcyjnego (Large Action Model), w oczywisty sposób nawiązując do tzw. LLM-ów (Large Language Model), czyli dużych modeli językowych. Stanowią one bowiem serce każdego chatbota generatywnej sztucznej inteligencji, takiego jak ChatGPT czy Bard. Odpowiednio wytrenowany model pozwala odpowiadać na pytania użytkownika w naturalnym języku. Istota działania R1 polega na powiązaniu urządzenia z usługami, z których korzystamy na smartfonie i korzystaniu z nich za pomocą komend głosowych.
Czytaj też: Ai Pin podobno ma mi zastąpić smartfon. Dziękuję, ale postoję i jakoś nie wierzę w taką rewolucję
Na koniec zostawiam najlepsze, bo Rabbit R1 wyceniono wstępnie na 199 dolarów. Dla porównania, za opisywany wcześniej Ai Pin producent życzy sobie aż 699 dolarów, a dodatkowy stały koszt stanowi w nim abonament na dodatkowe usługi (24 dolary miesięcznie). Różnicę widać gołym okiem i R1 miałby sporą szansę wygryźć z rynku potencjalną konkurencję, pod jednym warunkiem – że po prostu będzie dobrze działać. A czy tak jest? Pomijając skuteczność, nie jestem przekonany o chęci porzucenia smartfonów na rzecz takich urządzeń, zasilanych generatywną sztuczną inteligencją. W ten sposób oddajemy jej w końcu pełną kontrolę nad naszym cyfrowym życiem, nie mając do końca pojęcia o tym, co dzieje się w wirtualnej przestrzeni.
Nie chcę się nawet specjalnie rozwodzić znów o zagrożeniach związanych z używaniem dalekich od doskonałości chatbotów, które miałyby nam organizować życie. Nadal jednak preferuję samodzielne zamawianie Ubera, sprawdzanie informacji w Sieci czy odtwarzanie muzyki z ulubionego serwisu streamingowego.