Polskie elektrownie pobiły trzy rekordy w jeden dzień. To co? Węgiel teraz w odstawkę?

W ostatnich dniach pogoda wybitnie sprzyjała elektrowniom wiatrowym w naszym kraju, dzięki czemu pobiły one aż trzy rekordy mocy w jeden dzień. Czyżby jednak odnawialna energetyka nie była taka zła? Poznajmy konkretne dane dotyczącego tego, jak pracowały polskie elektrownie w weekend 3-4 lutego br.
Zdjęcie poglądowe elektrowni

Zdjęcie poglądowe elektrowni

Niejednokrotnie przypominaliśmy specyfikę elektrowni odnawialnych, zwłaszcza fotowoltaiki i turbin wiatrowych. Ich moc działania jest silnie zależna od warunków pogodowych. Nie oznacza to, że przez całą zimę wiatraki pozostają nieruchome, a panele słoneczne wyłączone. Rzecz w tym, że bardzo trudno jest zaplanować generację energii w pozostałych źródłach, nie wiedząc, ile dokładnie wyprodukowane zostanie przez OZE.

Czytaj też: Elektrownie węglowe czeka wkrótce kryzys. Polski badacz czerpał inspirację do badań z… grillowania

Niemniej w weekend 3-5 lutego doszło do rzeczy niesłychanej. Elektrownie wiatrowe działały niemal z pełną mocą zainstalowaną. Olbrzymią pomocą w tym była bardzo wietrzna pogoda, która napędzała wiatraki. Co więcej, okazuje się, że podczas wykręcania rekordów nie było potrzeby wyłączania części turbin, aby utrzymać stabilność sieci elektroenergetycznej.

Na wykresach Energy Instrat zaznaczono rekord godzinowy generacji energii z wiatru / źródło: Fundacja Instrat, CC-BY-4.0

Elektrownie wiatrowe z trzema rekordami w kieszeni. Jak do tego doszło?

O wyjątkowej generacji „zielonej energii” donosi serwis Energetyka24, który otrzymał dane od Polskich Sieci Elektroenergetycznych. W sobotę, 3 lutego, polskie elektrownie wiatrowe pobiły trzy rekordy: chwilowy, godzinowy i dobowy. O godzinie 12:15 turbiny wykręciły chwilą moc rzędu 8504 MW, czyli nieco ponad 8,5 GW (przy mocy zainstalowanej wynoszącej prawie 10 GW).

Czytaj też: Orlen otwiera specyficzną elektrownię. Polacy dostaną energię wprost ze ścieków

Natomiast pomiędzy godziną 12 i 13 wyprodukowano aż 8493 MWh energii elektrycznej, co również jest widoczne na wykresach Fundacji Instrat publikującej dane od ENTSO. Na tych samych schematach również możemy dostrzec, że przez całą sobotę, jak i niedzielę produkcja energii wiatrowej była dominująca w miksie energetycznym. Tylko 3 lutego z wiatru wygenerowano aż 199,1 GWh.

Powyższe rekordy są dowodem na to, że polska energetyka wiatrowa ma się całkiem dobrze i wciąż się rozwija. Najprawdopodobniej kolejne rekordy padną w ciągu następnych miesięcy. Ma to przede wszystkim związek ze stale rosnącą mocą zainstalowaną tego źródła energii, chociaż w porównaniu do fotowoltaiki ten wzrost jest dość „spokojny”.

Moc zainstalowana w Polsce ze wskazaniem na energię wiatrową / źródło: Fundacja Instrat, CC-BY-4.0

Warto jeszcze zwrócić uwagę na jeden istotny aspekt w przypadku lutowych rekordów. Jak dotąd bardzo często podczas bardzo wietrznej czy słonecznej pogody wyłączano część instalacji z obawy o stabilność sieci. Tym razem do tego nie doszło i polskie wiatraki mogły kręcić się, metaforycznie mówiąc, bez oporów. Nadwyżki wyprodukowanej energii zostały wysłane do południowych sąsiadów – Czech i Słowacji.

Czytaj też: Tyle mieliśmy tego OZE w święta. Energia była tak tania, że wyłączono elektrownie

W takich sytuacjach warto jednak magazynować takie nadwyżki generacji w magazynach energii. Jak na razie praktycznie 100 proc. takich systemów w Polsce stanowią elektrownie szczytowo-pompowe, które są w stanie „przechować” jedynie 1,41 GW (z danych na listopad 2023). Rozwój systemów bateryjnych i innych technologii magazynujących pozwoli na większe oszczędności energii w przyszłości.