Niesamowita zorza nad Islandią. Oto, co pojawiło się na tamtejszym niebie

O wyjątkowym szczęściu mógł mówić pewien astrofotograf obserwujący niebo nad Islandią. Bo choć udało mu się uwiecznić zorzę polarną, to było jej daleko od formy, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić. 
Niesamowita zorza nad Islandią. Oto, co pojawiło się na tamtejszym niebie

Kiedy wysokoenergetyczne cząsteczki emitowane przez Słońce wchodzą w interakcje z ziemską atmosferą, może to prowadzić do występowania zorzy polarnej. Takie efektowne pokazy kolorowych świateł są szczególnie powszechne na obszarach okołobiegunowych, a im bliżej równika, tym ich występowanie jest rzadsze. Z drugiej strony, obecnie zbliżamy się do szczytu aktywności naszej gwiazdy, dlatego zorze relatywnie często pojawiają się w dużej odległości od bieguna, o czym mogliśmy się przekonać także w Polsce.

Czytaj też: Niebywały rekord temperatury. Naukowcy schłodzili cząsteczki do niespotykanej wcześniej wartości

W przypadku zdjęć, których autorem jest Jeff Dai, chodzi o fotografie wykonane na Islandii, czyli na dalekiej północy. Tam zorza polarna nie należy do rzadkości, choć jej pofalowana forma, którą możecie dostrzec na poniższym materiale, z pewnością jest czymś wyjątkowym. Jako że zjawisko to zostało uwiecznione w najwyższym punkcie nieba, to można dostrzec je od dołu. Z takiej perspektywy zielony pas światła zwija się i prostuje, co może przywodzić na myśl powstawanie fal na morzu.

Falująca zorza nad Islandią to rzadkie zjawisko, które może występować częściej, gdy Słońce zbliża się do szczytu swojej aktywności

Co istotne, interakcja wiatru słonecznego i magnetosfery może prowadzić do nietypowego zjawiska. W jego ramach powietrze zaczyna wibrować niczym uderzony dzwon. Tak właśnie powstają fale uwiecznione przez Daia. Fale o ultraniskiej częstotliwości, bo tak nazywa się owe wibracje, są dość charakterystyczne dla okresów podwyższonej aktywności Słońca.

Czytaj też: Japoński teleskop kosmiczny XRISM przesłał pierwsze zdjęcia kosmosu w promieniach X. To rewolucja

A jako że nasza gwiazda w tym lub przyszłym roku najprawdopodobniej osiągnie szczyt obecnego, 11-letniego cyklu, to nie powinny dziwić towarzyszące temu gwałtowne zjawiska. Na szczęście nie wszystkie mają negatywne konsekwencje: zdarzają się też takie, które potrafią nacieszyć oko.