Niespodziewany wróg czystego powietrza. Nawet natura obróciła się przeciwko Amerykanom

Do tej pory zakładaliśmy, że ludzkość może tylko zyskać na walce z betonozą i wprowadzaniu coraz większej ilości roślinności do miast. Jak jednak potwierdza nowe badanie, nawet natura może obrócić się przeciwko nam i wpłynąć negatywnie na jakość powietrza.
Niespodziewany wróg czystego powietrza. Nawet natura obróciła się przeciwko Amerykanom

Jak natura zaczęła obniżać jakość powietrza w Los Angeles?

Niedawne badania ujawniły zaskakującego sprawcę zanieczyszczenia powietrza w miastach. Okazało się, że w Los Angeles swoje trzy grosze do obniżenia jakości tego, czym oddychamy, przyczyniają się… drzewa i krzewy. To wcale nie żart, bo naukowcy przeprowadzili na ten temat badanie, które podkreśliło ogromną rolę lotnych związków organicznych (LZO) emitowanych przez rośliny w tworzeniu wtórnych aerozoli organicznych i ozonu przyziemnego, a więc istotnych składników zanieczyszczenia powietrza. Rośliny generują te związki podczas procesu fotosyntezy, komunikacji chemicznej, w obronie przez owadami czy chorobami i przez procesy metaboliczne.

Czytaj też: Skok wydajności ogniw słonecznych. Inspiracja naturą asem w rękawie inżynierów

Naukowcy przelecieli się nad Los Angeles w czerwcu 2021 roku, używając podczas lotu spektrometru masowego, aby bezpośrednio mierzyć stężenia LZO kilkakrotnie na sekundę. To podejście pozwoliło im na stworzenie mapy emisji z niespotykaną dotąd dokładnością i tylko dzięki temu odkryli, że to rośliny przyczyniły się do około 60% potencjalnego generowania wtórnych aerozoli organicznych na początku lata w Los Angeles. Innym kluczowym odkryciem w tym temacie było to, że emisje te wzrastają podczas upałów i suszy, które stają się coraz częstsze z powodu zmian klimatycznych. Oznacza to, że problem może się pogarszać wraz ze wzrostem globalnych temperatur.

Problem ten jest o tyle duży, że LZO to różnorodna grupa chemikaliów, które znacząco wpływają na jakość powietrza i zdrowie ludzi. Mogą one bezpośrednio wpływać na zdrowie oraz reagować z innymi chemikaliami w atmosferze, tworząc drobne cząstki i ozon przyziemny (troposferyczny). Te zanieczyszczenia są związane z poważnymi zagrożeniami zdrowotnymi, a w tym chorobami układu oddechowego, chorobami serca i przedwczesną śmiercią. Pomimo redukcji emisji z pojazdów i innych źródeł przemysłowych, utrzymujące się poziomy cząstek i ozonu podkreślają potrzebę zwalczania wtórnych źródeł, czyli… roślin.

Jak to jednak ma wyglądać? Czy miasta powinny po prostu całkowicie zrezygnować z zieleni i w jej miejsce pozwolić sprytnemu deweloperowi wstawić kolejny blok? Wręcz przeciwnie, bo przecież zieleń jest kluczowa dla naszego samopoczucia czy ochłodzenia środowiska. Aby zminimalizować ten problem, podczas planowania terenów zielonych można wybierać te gatunki roślin, które emitują mniej LZO, odpowiednio dbać o nie oraz świadomie dobierać ich lokalizację, aby uniknąć lokalnych ognisk lotnych związków organicznych.

Czytaj też: W Europie mają sposób na metan. Działa 100 milionów razy szybciej, niż natura

Jako że jako ludzkość ciągle pracujemy nad poprawą jakości powietrza w miastach, to dostrzeżenie problemu emisji z roślin jest kluczowe w tej podróży. Drzewa i krzewy w Los Angeles i innych miastach mogą znacząco przyczyniać się do poziomu lotnych związków organicznych i to zwłaszcza w warunkach gorących oraz suchych, więc sama świadomość na ten temat jest kluczowa do walki z problemem.