Podatek Leica – płacz konsumencie i płać
Leica i tak nie miała większych skrupułów przy ustalaniu cen i kolejne modele wycenia coraz wyżej. Podeście do tego ma zresztą na tyle nonszalanckie, że powstał nawet termin „Leica tax” (czyli podatek Leicy) na określenie sytuacji, w którym drastycznie się za sprzęt przepłaca – chętni mogą poszukać listy zestawieniem różniących się wyłącznie logo aparatów Panasonic i Leica, a następnie sprawdzić ceny.

Amerykańska polityka celna jest polityką szaleńca i tu także poza fanami prezydenta Trumpa niewielu znajdzie się jej obrońców. Leica jest producentem niemieckim i jako taka podlega pod stawki celne 10%, która może wzrosnąć w lipcu do 20%, gdy skończy się 90-dniowe moratorium. To jednak nie jest takie proste.
Podwyżki cen dla amerykańskich konsumentów trzymają się mniej więcej stawek celnych, w każdym razie, jeśli chodzi o sprzęt z wysokiej półki – jak podaje portal PetaPixel, cena aparatu Leica M11-P wzrosła z 9195 dolarów do 9839 dolarów, czyli o około 7%. Także o 7% wzrosły ceny M11 Glossy Black i M11-D, natomiast koszt Leicy M11 Monochrom wzrósł z 9195 dolarów do 10160 dolarów, o 10%. I tu nie ma zaskoczeń.

Natomiast szokiem mogą być podwyżki, jakie dotknęły aparaty i akcesoria z niższej półki cenowej. Leica D-Lux 8, która kosztowała 1595 dolarów, po podwyżce kosztuje o 1195 dolarów więcej – drobiazg, jedyne 2790 dolarów. Podobnie drastycznie podskoczyła cena Leica LUX Grip dla iPhone’a – wzrosła z 329 dolarów do 625 dolarów, czyli o 90%. Jest to zapewne konsekwencja tego, że Leica zleca produkcję tych urządzeń w Chinach.

Kanada oberwie rykoszetem
Wspominałem na początku o nonszalancji niemieckiego producenta i do tematu teraz warto wrócić. Jak się bowiem okazuje, nowe stawki celne i podwyżki dotkną nie tylko konsumentów z USA, ale także z Kanady. Leica chce bowiem utrzymać parytet cenowy między Kanadą i USA, a krótko mówiąc, nie ma zamiaru tworzyć osobnych, niezależnych ścieżek importu do obu krajów. Po co się trudzić, skoro konsument wytrzyma i zapłaci tyle, ile producent zażąda za czerwoną kropkę?

Mogę potwierdzić, że korekta cen spowodowana cłami wpłynie na rynek kanadyjski podobnie jak na amerykański, ponieważ Leica Camera North America działa z terenu USA, a cały import jest zarządzany przez amerykańską centralę przed wysyłką do Kanady” – powiedział Nathan Kellum-Pathe, Trade Marketing & Product Communications Manager w Leica Camera dla portalu PetaPixel.
Leica ma taką pozycję w świecie fotograficznym, że pewnie nawet nie pogorszy sobie opinii takim (w mojej prywatnej opinii) brakiem szacunku dla konsumentów. Ba, może nawet zyska na prestiżu, skoro część aparatów Leica i tak nigdy nie służy do fotografowania, a jest wyłącznie lokatą kapitału? Po cichu jednak liczę, że ktoś im kiedyś przytrze nosa…