Tak ukrywają przed nami próby jądrowe? Naukowcy wpadli na intrygujący trop

Oficjalnie na świecie nie odbywają się teraz testy broni atomowej, ale autorzy nowych badań sugerują, że gdyby komuś zależało na ukryciu informacji na temat takich prób, to można byłoby tego dokonać.
Tak ukrywają przed nami próby jądrowe? Naukowcy wpadli na intrygujący trop

I to z wykorzystaniem naturalnie występujących zjawisk, takich jak trzęsienia ziemi. Autorzy publikacji zamieszczonej w Bulletin of the Seismological Society of America wzięli pod lupę obecnie wykorzystywane instrumenty. Te, oddelegowane do wykrywania eksplozji związanych z próbami jądrowymi.

Czytaj też: Amerykanie mają broń, której sam widok wstrząsa światem. Czarny Orzeł nie jest nawet atomówką

W normalnych okolicznościach takie narzędzia są w stanie wykrywać eksplozje o sile 1,7 tony trotylu z dokładnością na poziomie 97 procent. Kiedy jednak do takiego wybuchu dojdzie w trakcie trzęsienia ziemi, to fale sejsmiczne mogą stworzyć bardzo skuteczną pelerynę niewidkę. W takich warunkach wykrywalność spada do 37 procent. I to w sytuacji, gdy trzęsienie będzie miało miejsce przez 100 sekund i w odległości około 250 kilometrów od miejsca hipotetycznych testów.

Pokazuje to, że nakładające się na siebie sygnały: jedne o geologicznym, a drugie o militarnym pochodzeniu – mogą tworzyć całkiem skuteczną maskę. To sensacyjne wieści, wszak jest w 2012 roku pojawił się raport, w myśl którego takie ukrywanie nie miałoby być możliwe. Oficjalnie na całym świecie w ostatnich kilku latach nie prowadzono takich prób, a najnowsza miała miejsce w Korei Północnej w 2017 roku.

Autorzy nowych badań sugerują, że próby jądrowe mogą zostać przeoczone przez resztę świata, gdy odbywają się w trakcie trzęsień ziemi

Dla porównania, Amerykanie zorganizowali swój ostatni test broni atomowej w 1992 roku. Ale czy w takie dane faktycznie można wierzyć? Skupiając się na Korei Północnej, gdzie na przestrzeni ostatnich dwóch dekad zorganizowano sześć prób, naukowcy wykryli wiele sygnałów sejsmicznych o niskiej magnitudzie. Było ich zdecydowanie więcej, aniżeli można było początkowo zakładać. To z kolei prowadzi do konkluzji, w myśl której takie “szumy” zakłóciły realną liczbę koreańskich testów nuklearnych.

Przełomowe doniesienia pojawiły się po tym, jak autorzy nowych badań postanowili opracować sposób na zmniejszenie amplitudy danych o wybuchu w celu naśladowania odczytów zarejestrowanych podczas mniejszych wybuchów. Poddane ponownej analizie, miały pełnić rolę testera wykazującego, czy obecnie dostępne narzędzia mogą wykrywać oznaki eksplozji na tle aktywności sejsmicznej. 

Czytaj też: Na Ziemię spadnie satelita z napędem jądrowym. Rosjanie stracili nad nim kontrolę

Oczywiście nawet w obliczu informacji o tym, że takie maskowanie faktycznie może działać, należy pamiętać o innych oznakach prób jądrowych. Te mogłyby obejmować między innymi wzrost stężeń izotopów promieniotwórczych w atmosferze, co byłoby zdecydowanie trudniej ukryć. Mimo to, doniesienia o możliwości prowadzenia ukrytych testów jądrowych z wykorzystaniem naturalnie występujących zjawisk wydają się naprawdę interesujące.