Chiny oficjalnie ruszyły z budową przedsięwzięcia, które w Chinach nieoficjalnie jest określane jako “projekt stulecia”, a poza tym jest realizowane w ramach 14. planu pięcioletniego. Szacunkowy koszt tej inwestycji wynosi 1,2 biliona juanów (około 168 miliardów dolarów amerykańskich), co czyni ją większą pod względem skali i nakładów nawet od słynnej zapory Trzech Przełomów, która zmieniła długość doby na Ziemi. Nie chodzi tutaj jednak tylko o cenę, bo finalnie projekt ma wykorzystać imponujące 2000 metrów różnicy wysokości na zaledwie 50-kilometrowym odcinku kanionu, co pozwoli generować nawet 300 miliardów kWh rocznie, czyli trzykrotnie więcej niż zapora Trzech Przełomów i tyle, ile wynosi całkowite roczne zużycie energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii. Jednak ta potężna moc niesie ze sobą poważne zagrożenia… i to w większej skali niż mogłoby się wydawać.
Nowy tytan na Wyżynie Tybetańskiej. Chiny zbudują największą tamę w historii dla swojego energetycznego triumfy
Z punktu widzenia Pekinu ta megatama ma służyć podwójnemu celowi – zwiększeniu produkcji energii odnawialnej w kontekście celów klimatycznych oraz pobudzeniu gospodarki w Tybecie poprzez tworzenie miejsc pracy i rozwój infrastruktury. Analitycy wskazują również na jej rolę jako ogromnego magazynu energii, który może stabilizować sieć dzięki zdolnościom do przechowywania energii i kompensowania wahań produkcji z wiatru i słońca, a więc realizowania funkcji, którą tradycyjna hydroenergetyka w Chinach dotąd pełniła z ograniczoną skutecznością. Nie wszystko jest jednak takie kolorowe.
Czytaj też: Opakowali akumulator samochodowy w drewno i pokonali Teslę. Zaskakujące wyniki

Sejsmolodzy alarmują, że budowa tamy w niestabilnym geologicznie kanionie zwiększa ryzyko osunięć ziemi i katastrofalnej awarii w razie trzęsienia ziemi, co mogłoby doprowadzić do niszczycielskich powodzi w dolnym biegu rzeki. Ekolodzy z kolei wskazują na zagrożenie dla unikalnej bioróżnorodności Wyżyny Tybetańskiej oraz potencjalne skutki planetarne, bo przecież już zbiornik Trzech Przełomów przyspieszył obrót Ziemi i przesunął jej oś, więc jeszcze większa tama mogłaby nasilić te zmiany. Oprócz aspektów środowiskowych i bezpieczeństwa, niejasna pozostaje również cena społeczna i kulturowa, a w tym przesiedlenia ludności czy utrata świętych miejsc buddyjskich. Ludzki koszt projektu jest do tej pory słabo udokumentowany.
Czytaj też: Fotowoltaiczny przełom. Nie uwierzysz, co zużyte panele słoneczne mogą zrobić dla klimatu
Dla Indii i Bangladeszu, czyli krajów położonych w dolnym biegu Brahmaputry, megatama to powód do poważnych obaw geopolitycznych. Istnieje ryzyko, że Chiny mogłyby strategicznie manipulować przepływem wody, zatrzymując ją lub zmieniając schematy nanoszenia osadów, które są kluczowe dla rolnictwa i ekosystemów. Chociaż Pekin deklaruje przestrzeganie umów o współpracy i zaprzecza ambicjom “hegemonii wodnej”, to zaufanie pozostaje niskie i raczej nikogo nie powinno to dziwić. Instalacja stworzy bowiem dla obu państw “kaganiec” i tylko Chiny będą mogły decydować o tym, czy aby go nie założyć i doprowadzić do katastrof, bo obawy obejmują np. zmniejszenie przepływu w porze suchej, susze w regionach przybrzeżnych, zakłócenie połowów oraz utratę osadów bogatych w składniki odżywcze, które są niezbędne do upraw na żyznych równinach Bangladeszu.

Budowa jednak ruszyła w połowie lipca 2025 roku… i chyba nic już jej nie zatrzyma. Projekt realizują China Yajiang Group i PowerChina, a planowane zakończenie procesu przypada na początek lat 30. XXI wieku. Rynki w Chinach zareagowały pozytywnie, bo akcje firm infrastrukturalnych rosły przy każdej informacji o postępach prac, podczas gdy w Indiach władze oficjalnie zachowują spokój, choć przyznają, że uważnie śledzą rozwój sytuacji.
Czytaj też: Płynny przełom. Nowy sposób magazynowania wodoru zmiata konkurencję
Chociaż chińska megatama na Brahmaputrze to bez wątpienia symbol ambicji, bo stanowi potęgę zielonej energii, która może zdefiniować energetyczny pejzaż regionu na dekady, to obok tej obietnicy kryją się poważne wyzwania geopolityczne, ekologiczne i humanitarne. Gdy tylko woda zacznie płynąć przez zaporę, okaże się, czy będzie to wzór zrównoważonej współpracy, czy może jednak punkt zapalny dla regionalnych napięć. Odpowiedź przyniesie dopiero czas i… dyplomacja u ujścia rzeki.