Zjawisko miało miejsce na północno-wschodnim skraju tarczy słonecznej i zostało zarejestrowane przez amerykańską sondę kosmiczną Solar Dynamics Observatory (SDO). Naukowcy monitorujący aktywność na powierzchni naszej gwiazdy dziennej zaobserwowali tzw. erupcję włókna, czyli struktury złożonej z chłodniejszej, gęstszej plazmy utrzymywanej nad powierzchnią Słońca przez linie pola magnetycznego. Włókno wygięło się w górnych warstwach atmosfery gwiazdy, po czym zapadło się z powrotem ku powierzchni, uwalniając ogromne ilości energii.

Takie zdarzenie nie mogło przejść bez echa. Efektem tego procesu był koronalny wyrzut masy (CME), czyli wyrzut olbrzymiej ilości plazmy i pola magnetycznego w przestrzeń kosmiczną – oraz charakterystyczny, świecący rów na powierzchni Słońca. Ściany tego „kanionu ognia” osiągały wysokość nawet 20 000 kilometrów. Warto tutaj przypomnieć, że średnica naszej planety to zaledwie niecałe 13 000 kilometrów — to doskonale pokazuje skalę tego, co we wtorek działo się na Słońcu. Takie ściany powstają w wyniku gwałtownego przerywania i rekonfiguracji linii pola magnetycznego – procesów, które nie tylko wpływają na wygląd powierzchni Słońca, ale także odzwierciedlają zmiany w jego wewnętrznej strukturze magnetycznej.
Czytaj także: To planety regulują aktywność na powierzchni Słońca. Naukowcy odkryli coś zaskakującego
Koronalne wyrzuty masy mogą mieć wpływ na Ziemię – silniejsze z nich są zdolne zakłócić działanie satelitów, sieci energetycznych i systemów komunikacyjnych, a także wywołać zorze polarne. Jednak w tym przypadku dane z obserwatoriów SOHO (Solar and Heliospheric Observatory) i amerykańskiego satelity GOES-19 należącego do NOAA wskazują, że CME nie był skierowany w stronę naszej planety. Obserwacje z koronografu pokazują, że słoneczna materia przemieszcza się w kierunku przeciwnym do Ziemi i porusza się stosunkowo wolno.
Choć tym razem nie grożą nam żadne zakłócenia, warto jednak mieć świadomość tego, jak dynamiczne i nieprzewidywalne może być Słońce. To szczególnie ważne teraz, gdy Słońce dopiero co przeszło przez maksimum 11-letniego cyklu aktywności. Astronomowie podkreślają jednak, że nawet po przejściu przez maksimum jeszcze przez wiele miesięcy możemy spodziewać się rozbłysków i koronalnych wyrzutów masy. Dlatego tak ważne jest nieustanne monitorowanie naszej gwiazdy – nie tylko dla lepszego zrozumienia procesów zachodzących na jej powierzchni, ale także dla ochrony infrastruktury technologicznej na Ziemi i w przestrzeni kosmicznej.