Test OpenRock S2. Sprawdziłem sportowe słuchawki open-ear dla pragnących lekkości i wygody

W świecie słuchawek sportowych coraz częściej spotyka się konstrukcje otwarte, a więc modele takie, które nie wchodzą do kanału słuchowego, nie izolują użytkownika od świata i mają zapewniać wyższy komfort przy długim noszeniu. OpenRock to marka, która od początku swojej działalności stawia właśnie na takie rozwiązania, a jej najnowszy model, OpenRock S2, idealnie wpisuje się w tę filozofię. Zwłaszcza że nie jest następca flagowego modelu X, ale jego alternatywa – mniejsza, bardziej kompaktowa i skonstruowana tak, by nie przeszkadzać nawet przy całodziennym użytkowaniu. Czy to się udało? Sprawdziłem w praktyce.
Test OpenRock S2. Sprawdziłem sportowe słuchawki open-ear dla pragnących lekkości i wygody

Budowa i wygoda. Lekkie to mało powiedziane

OpenRock S2 to słuchawki klasy open-ear, które nie zatykają uszu, a emitują dźwięk w kierunku kanału słuchowego. Producent zastosował tu nowy, hybrydowy system mocowania typu hook-clip, który łączy pałąk z mechanizmem klipsa, a wszystko to przy zaledwie około 7 gramach wagi na słuchawkę. Waga jest tu zresztą fenomenalnie rozłożona, bo przypada “po równo” na obie główne sekcje słuchawki, która jest tak lekka nie bez powodu. Wszystko przez fakt wykorzystania elementów konstrukcyjnych z cienkiego (0,6 mm) tytanowego drutu pokrytego silikonem w płynnej formie, a to sprawia, że sprzęt niemal “znika” na uchu. 

Czytaj też: Test OpenRock X, czyli słuchawek stworzonych dla sportowców

Nie jest to wcale przesada, bo nie raz łapałem się na tym, że zwyczajnie zapominałem o obecności S2 na uszach. Pod tym względem wypadały więc świetnie – wstaję rano, wskakuję na bieżnię przed komputerem, a słuchawki przypominają o sobie dopiero po kilku godzinach, kiedy informują o niskim poziomie naładowania. Rozumiem jednak, że kwestia wygody jest bardzo subiektywna, więc nie bierzcie mojej oceny za gwarancję tego, że i w waszym przypadku OpenRock S2 spiszą się tak dobrze. 

To samo mogę powiedzieć o stabilności tego modelu. Trening w nich wiąże się z brakiem jakichkolwiek zmartwieć. Szybki marsz, bieg, jazda na rowerze, ćwiczenia z ciężarem własnego ciała czy przerzucanie sztangi na lewo i prawo – wszystkie te aktywności nie powodują przesuwania się czy spadania OpenRock S2. 

S2 doczekały się też certyfikatu IPX5, co oznacza odporność na pot, lekki deszcz i pył. Gwarantuje to m.in. kąt nachylenia przetwornika (20–30°), który pozwala wilgoci spływać, oddzielna komora dla przetwornika i elektroniki oraz warstwa ochronna zabezpieczająca wnętrze. Słuchawki nie nadają się jednak do pływania i nie wyjdą cało z pełnego zanurzenia.

Jeśli z kolei idzie o interakcje z tym modelem, to zamiast na panele dotykowe, producent postawił na fizyczne przyciski umieszczone u dołu zaczepu. Działają one precyzyjnie i nie reagują na przypadkowe dotknięcia, ale też wymagają delikatnego wciśnięcia, co nie każdemu może przypaść do gustu. Osobiście jednak wolę więcej kontroli niż mniej.

Minimalistyczne etui

Etui S2 ma kształt podłużnego “kamienia” z przyjemną w dotyku, chropowatą powierzchnią. Nie jest przesadnie duże (82 × 40 × 30 mm), mieści się do kieszeni i nie krzyczy wyglądem z racji połączenia czarnego motywu z “rozchlapanymi” białymi kropeczkami, przez co prezentuje się bardzo nowocześnie, a podkreśla to wytłoczenie nazwy producenta na klapce. 

Czytaj też: Test Steelseries Arctis GameBuds. Dokanałowe słuchawki specjalne dla graczy

Na krawędziach etui znajdziemy z kolei tylko niewielką diodę i złącze USB-C, a wewnątrz magnetyczne luki na obie słuchawki z dwoma pinami ładującymi oraz przycisk aktywujący proces parowania. W porównaniu do metalowej szufladki z modelu X jest to znacznie lepiej spisująca się na co dzień konstrukcja. Ewidentnie jest bardziej użytkowa niż efektowna, ale jednocześnie nie sprawia wrażenia taniej. 

Dźwięk open-ear, ale z pazurem?

W słuchawkach znalazł się dynamiczny przetwornik 12 mm, połączony z komorą BassDirect, która ma wzmocnić tony niskie bez konieczności wkładania słuchawki do ucha. Wedle producenta możemy liczyć na moc wyjściową rzędu nawet 30 mW, poziom głośności na poziomie ponad 94 dB SPL, obsługę kodeków LDAC, AAC i SBC, a do tego wsparcie algorytmu LISO 2.0, który to odpowiada za dynamiczne balansowanie tonów niskich i wysokich. Co ciekawe, w aplikacji nie znajdziecie opcji co do tego algorytmu, ale za to możecie w niej:

  • Podejrzeć poziom naładowania słuchawek i etui
  • Wybrać ustawienia equalizera
    • Własny z opcją dostosowania poszczególnych tonów (60, 150, 400, 1k, 3k, 7k i 15k)
    • Rock podbijający tony niskie kosztem średnich
    • ekstremalny podbijający tony niskie i wysokie kosztem średnich
    • Relaksacyjny podbijający tony wysokie
  • Ograniczyć maksymalny poziom głośności
  • Ustawić przypomnienia o zbyt długim noszeniu
  • Podejrzeć gesty i dostosować tylko ten odpowiadający za przytrzymywanie przycisku dłużej
  • Aktywować tryb przestrzenny (w mojej ocenie bezużyteczny, bo znacznie zniekształcający dźwięk)
  • Ustawić balans między słuchawkami
  • Włączyć tryb Hi-Res, czyli wykorzystywania kodeku LDAC (różnica rzeczywiście jest słyszalna) kosztem opcji połączenia z dwoma urządzeniami jednocześnie
  • Aktywować połączenie wielopunktowe (kosztem Hi-Res)
  • ustawić automatyczne wyłączanie
  • Dostosować poziom głośności alertów (m.in. informację o wyczerpującym się akumulatorze)
  • Aktywować funkcję znajdywania słuchawek
  • Aktualizować firmware

Sama jakość dźwięku jest ewidentnie gorsza od tego, co mają do zaoferowania słuchawki dokanałowe nawet z niższej półki czy nawet droższy znacznie model OpenRock X. Określiłbym brzmienie OpenRock S2 ot mianem przeciętnego, a więc takiego, który zadowoli mniej wymagających lub tych, którzy szukają czegoś, co po prostu “będzie im grało” podczas treningu czy codziennych aktywności bez zasłaniania kanału słuchowego.

Słuchawki nadają się też do wysłuchiwania audiobooków czy podcastów i zaskoczę was pewnie tym, że tyczy się to również otoczeń o wysokim poziomie hałasu. Moduły z głośnikami nie są bowiem obok naszych uszu, a tuż nad kanałem słuchowym, więc przy odpowiednim poziomie głośności emitowane przez nie dźwięki skutecznie “walczą” z tymi z otoczenia.

Mikrofony i rozmowy – jak działa redukcja szumów?

Jeśli z kolei idzie o to, jak OpenRock S2 brzmią, ale dla tych po drugiej stronie, to te słuchawki mają na pokładzie:

  • 4 mikrofony (2 na słuchawkę)
  • funkcję beamforming, a więc skupianie sygnału w stronę ust użytkownika
  • wbudowane mechanizmy redukcji hałasu z wykorzystaniem SI

Według producenta nasz głos ma być dzięki temu zestawowi słyszalny nawet w wietrznych lub głośnych miejscach. W praktyce wypada to następująco:

Wytrzymałość akumulatora

Zanim przejdziemy do podsumowania, warto jeszcze zatrzymać się przy imponującej wytrzymałości OpenRock S2 na jednym ładowaniu. Imponującej jednak przede wszystkim wtedy, kiedy porównujecie wyniki do tego, co oferują typowe słuchawki ANC, bo po około 100-minutowym ładowaniu S2 do 100% możecie liczyć na dobre około 30 godzin odsłuchu w połączeniu z etui. 

Obiecane przed producenta 8 godzin wytrzymałości słuchawek po wyjęciu z etui nie są z kolei dalekie od prawdy, choć po aktywacji trybu Hi-Res czy wielopunktowego połączenia, mówimy raczej o około 6-7 godzinach zależnie od poziomu głośności. Innymi słowy, z takimi wynikami możecie bez problemu “zaliczyć dniówkę” w pracy i nigdy nie zostaniecie zaskoczeni rozładowanymi słuchawkami. Jeśli jednak was to spotka, to wsparcie szybkiego ładowania wystarczy, aby po ledwie 5 minutach móc słuchać przez kolejną godzinę.

Test OpenRock S2 – podsumowanie

OpenRock S2 nie zastępują flagowego modelu X, ale stanowią względem niego znacznie prostszą, tańszą, a przy tym ciekawą alternatywę. Podczas gdy flagowiec ewidentnie powstał po to, aby przyciągać wzrok swoim designem i formą kosztem codziennej praktyczności, OpenRock S2 są już typowymi utylitarnymi słuchawkami, jako bardziej kompaktowa, lżejsza i mniej krzykliwa alternatywa dla tych, którzy chcą sprzętu open-ear, ale bez dużych etui czy mocnych akcentów stylistycznych. W moich oczach są zresztą lepsze od modelu X, bo są po prostu wygodniejsze, a samo brzmienie jest dla mnie kwestią drugorzędną. No, przynajmniej w przypadku słuchawek tego typu.

Czytaj też: Test Samsung Galaxy Ring – opaska sportowa bez ekranu i… kilku innych rzeczy

OpenRock S2 stawiają na uzupełnianie naszej codzienności swoją wysoką wygodą, lekkością, praktycznymi funkcjami czy solidną jakością dźwięku. Nie są jednak idealne dla każdego, bo przecież nie izolują od hałasu z otoczenia, nie mają ANC i nie wypełnią uszu, co bezpośrednio rzutuje na jakość dźwięku. Tym niemniej, jeśli biegasz, jeździsz rowerem, spacerujesz po mieście albo po prostu nie znosisz modeli dokanałowych, to mogą one być dokładnie tym, czego szukasz. Zwłaszcza że obiektywne wady, które deklasują ten model z miejsca, zwyczajnie w nim nie występują, bo jedyne, co udało mi się zauważyć, sprowadza się do ryzyka wsadzenia magnetycznej końcówki słuchawki do etui na złe miejsce.

W czasie przedsprzedaży trwającej do 1 czerwca 2025 roku OpenRock S2 były dostępne w cenie 284 złotych. Teraz są droższe (o 25%), ale możecie i tak zbić tę cenę kodem CHIP20, który to obniży cenę o 20% z 98,99 dolarów, czyli w okolice 300 zł.