Nie będę zgadywał, jakie są motywacje koreańskiego producenta. Być może sześciodniowe zmiany w koreańskiej siedzibie dały więcej czasu, by przemyśleć kierunek i kształt, jaki obrała seria Galaxy Z Fold. Być może zagrożenie płynące ze strony Motoroli (w przypadku kategorii Flip) czy też ze strony Honora, vivo i Xiaomi (w kategorii Fold) stało się na tyle realne, że trzeba było zakasać rękawy. Tak czy inaczej Samsung goniący konkurencję to najlepszy Samsung, nawet jeśli nie pozbywa się swoich zasad w projektowaniu telefonów.
Tak się składa, że z Samsungiem Galaxy Z Fold7 spędzam czas już od Galaxy Unpacked, a dzień później, jeszcze na amerykańskiej ziemi, uczyniłem go głównym, codziennym urządzeniem. I jako że przedsprzedaż na preferencyjnych warunkach nie będzie trwała długo, sądzę, że każda opinia na temat tak drogiego smartfonu jest ważna. Dla niezdecydowanych mam kilka przemyśleń, które mogą was nakierunkować na dobrą odpowiedź.
Zobacz wideo i zostaw subskrypcję!
Tak radykalna zmiana grubości urządzenia naprawdę zmienia do niego podejście
Odnoszę wrażenie, że co roku w przypadku Galaxy ZFold podnoszono argument o tym, że to pora na odchudzenie urządzenia. Jeszcze dwa lata temu Z Fold5 miał po złożeniu 13,4 milimetra grubości. Następny przeskok do grubości 12,1 milimetra był pożądany, ale nie był spełnieniem marzeń, zwłaszcza gdy na wielu rynkach pojawiły się urządzenia pokroju Honor Magic V3 o grubości 9,2 milimetra i to z większymi akumulatorami. W debacie o urządzeniach za ponad 8000 złotych grubość okazała się jednym z kluczowych parametrów. W końcu klient wydający największe pieniądze powinien iść na jak najmniej kompromisów.

I choć ktoś mógłby skontrować to metaforą o supersamochodach, które są super nie dlatego, że są najlepsze w wygodzie czy spalaniu paliwa, to jednak mówimy o smartfonach – kategorii urządzeń silnie nastawionych na użyteczność. A w parze z tą idzie ergonomia. Z tego powodu zdecydowanie uważam odchudzenie Z Folda 7 za kluczową zmianę. Uważam też, że zejście z 10,6 mm w Z Fold Special Edition do 8,9 mm w najnowszej generacji to także gigantyczna i odczuwalna różnica.




Nie będę ukrywał – forma, jaką prezentuje Samsung Galaxy Z Fold7 mnie zachwyciła. Producentowi udało się połączyć dążenia do smukłości z zachowaniem charakterystycznej dla serii elegancji. Nie dziwi mnie, że granatowy wariant w oficjalnym sklepie Samsunga na chwilę pisania tego tekstu został wyprzedany – to bardzo miła dla oka kompozycja, na której odciski palców są widoczne w bardzo niewielkim stopniu, a granat oferuje przyjemną dla oka głębię i kilka przejść tonalnych w zależności od kontaktu ze światłem. Do tego masa 215 gramów przy tej formie sprawia, że telefon trzyma się przyjemnie i lepiej niż niektóre “zwykłe” smartfony.

Duża smukłość nie sprawiła, że producent odpuścił inne aspekty. Przyciski głośności stawiają odpowiedni, delikatny opór i nie poruszają się na boki, a naprawdę wąski czytnik linii papilarnych będący również włącznikiem nie stracił przez smukłość na skuteczności. Maskownice głośników czy port USB-C ledwo mieszczą się na ramkach, ale nie wyglądają, jakby ktoś umieścił je tam niedbale. Samsung Galaxy Z Fold7 dobrze poradził sobie z kontaktem z różnymi powierzchniami – szkło Gorilla Glass Ceramic 2 na małym ekranie (szkoda, że bez powłoki antyrefleksyjnej) opiera się rysom. Nie jest to telefon niezniszczalny, a kilka upadków pozbawiło ramkę odrobiny lakieru, ale rezultat jest i tak dużo lepszy, niż myślałem.

Jest jeszcze jedna rzecz, którą Samsung musi poprawić w przyszłym roku. Być może uda się to z nową wyspą aparatów, a być może nigdy, ale dotykanie prawej połowy ekranu sprawia, że rozłożony w całości telefon kołysze się i opada, jak na pełnym morzu. Jeśli modne staną się rozciągnięte na szerokość wyspy aparatów, Samsung powinien się z tym rozwiązaniem oswoić. Do tego przez to ekran na płaskiej powierzchni prezentuje się nam pod mocniejszym kątem, co pogarsza kąty widzenia, przede wszystkim przez to, jak bardzo błyszcząca jest folia zabezpieczająca ekran.
Z mniejszych życzeń, które nie dyskwalifikują telefonu, chciałbym folii lepiej skrojonej pod ochronę panelu. Szanse, że nasz palec dotknie ekranu, a nie zabezpieczającej folii, są minimalne, ale większy dyskomfort odczuwam ze względu na okruchy, które potrafią w tej szczelinie utknąć. Wyspa aparatów może też stanowić wyzwanie zachowania czystości, ale Samsung Galaxy Z Fold7 zaprojektowanie zgodnie z wodo- i pyłoszczelnością w standardzie IP48. Na plażę nadal nie ma co go zabierać, ale opłukanie składaka nie będzie problemem.
Samsung trochę recyklinguje, ale to nie przeszkadza
Doszliśmy do momentu, w którym większość ekranów w urządzeniach mobilnych jest dobra albo bardzo dobra. Samsung Galaxy Z Fold7 nie stał się zwiastunem nowej technologii paneli, ale udało się powiększyć obydwa ekrany. Zewnętrzny zmienił przekątną z 6,3 na 6,5 cala i zyskał przy tym proporcje 21:9 z rozdzielczością 2520×1080 pikseli. W poprzedniku było to 22:9. O 0,4 cala urósł ekran wewnętrzny, który obecnie ma 8 cali, proporcje 20:18 i rozdzielczość 2184×1968 pikseli. Obydwa ekrany to panele Dynamic AMOLED 2X LTPO z jasnością maksymalną na poziomie 2600 nitów.

Czy te parametry mają kluczowe znaczenie? Z jednej strony tak, bo powiększenie ekranów i zmiana ich proporcji zmieni też sposób użytkowania. Szczególnie ekran zewnętrzny coraz bardziej zbliża się do tego, co znamy ze zwykłych smartfonów, a z drugiej – dobre ekrany w tej serii mamy już od lat. I naprawdę jedyne, czego im brakuje, to zmniejszenia ich refleksyjności, gdyż to odbija się na widoczności. Poza tym nie napotkałem innych problemów z tymi panelami, ale przez 100 godzin nie było okazji spojrzeć na wszystkie aspekty.

Nie mogę też jednoznacznie wypowiedzieć się o wydajności. Snapdragon 8 Elite w tak smukłej obudowie rodzi ryzyko, że na dłuższą metę Z Fold7 nie będzie najwydajniejszą wersją siebie. Jednocześnie żyjemy w erze telefonów, które są już na tyle mocne, że zwykłe czynności – przy dobrej optymalizacji – nie powinny być dla nich problemem.
Nowy Jork potraktował mnie i smartfon Samsunga niezbyt łaskawie – 32 stopnie i spora wilgotność sprawiły, że nietrudno było się rozgrzać. Samsung Galaxy Z Fold7 odprowadza przy tym ciepło znacznie lepiej ode mnie i telefon nadmiernie się nie spocił. Ciepłe stają się okolice wyspy aparatu oraz górne ramki, ale nie był to smartfon w żadnym momencie gorący, przynajmniej jak na razie.

Cienka konstrukcja wiąże się z przemodelowaniem pewnych rozwiązań. W moim odczuciu zmalała moc głośników oraz wibracji. Nie w sposób dyskwalifikujący, natomiast odczuwalny i z pewnością nie jest to najlepszy smartfon do oglądania seriali, gdy nie mamy słuchawek. Podczas rozmów słyszymy naszych rozmówców, a wibracje w dalszym ciągu są haptyczne, po prostu mniej dosadne i jeśli opieraliście swój budzik tylko na nich, to być może warto byłoby zmienić to nastawienie.
Smukłość urządzenia wymusza też zastosowanie nie tak dużych akumulatorów. 4400 mAh to i tak niezły wyczyn jak na Samsunga, a rezultat pracy z adaptacyjnym odświeżaniem nie był zły. Szkoda, że ładowanie zostało zmarginalizowane po raz kolejny – to tylko 25W przewodowo i 15W bezprzewodowo. Samsung Galaxy Z Fold7 ma w tej kwestii spore zaległości.

Najbardziej życiowy scenariusz pracy to gdy około 11:30 odłączyłem naładowany w 80% telefon, robiłem nim zdjęcia i byłem niemal stale połączony z internetem przez eSIM z jednocześnie aktywną kartą SIM i robiłem urządzeniem sporo zdjęć, wykonałem kilka rozmów wideo (około 15 minut) oraz korzystałem z Bluetooth do rozmów przez okulary. Telefon do powerbanka podłączyłem około 17:00, gdy miał już tylko 5%. Uważam to za niezły rezultat, zwłaszcza że przełączanie się między wieloma aplikacjami nie było problemem, a był to intensywny czas.
Samsung Galaxy ZFold 7 to urządzenie naszpikowane AI
Sztuczna inteligencja jest teraz tym, co sprzedaje smartfony, a Samsung kreuje się na lidera związanych z nią zastosowań. Z nowojorskiej sceny mocno wybrzmiała też współpraca między Samsungiem i Google, w ramach której Gemini zasila wszystkie konwersacyjne rozwiązania, a Bixby odeszła w cień. Przy okazji premiery serii Samsung Galaxy Z Fold7 Google promuje konwersacyjny tryb Gemini Live, któremu możemy udostępnić zarówno treść naszego ekranu, jak i to, co widzą kamery.

Nie spędziłem z tym rozwiązaniem aż tak wiele czasu. Dzięki obecności w strefie prezentacyjnej Samsunga wiem, że Gemini bez problemu rozpozna markę koszulki i bluzy, jeśli napis jest odpowiednio duży oraz zaproponuje porady związane z dopasowaniem ubioru do sytuacji. W języku angielskim taka konwersacja przebiega płynnie. Przed wyjazdem próbowałem sił w języku polskim przy okazji rozpoznawania rośliny i trochę trzeba powalczyć z Gemini, żeby nie przerywał.
W ciągu kilku dni nie sposób sprawdzić wszystkiego, co przygotował Samsung, ale odnoszę wrażenie, że One UI 8 jest naprawdę dobrze skrojone pod tabletowe możliwości. Przede wszystkim ograniczono tu liczbę momentów, w których proste wejście do ustawień zasłania nam cały ekran. Ot chociażby w aplikacji Samsung Reminder nie przysłaniamy całego ekranu, gdy wybieramy konkretną godzinę przypomnienia. Gemini na dużym ekranie zajmuje jego prawą połowę. Pierwsze wysunięcie od dołu nie włącza ekranu z wszystkimi aktywnymi procesami, a listę aplikacji z kilkoma ostatnio uruchamianymi oraz sugestiami, co wystarczy w 80% przypadków.

Samsung Galaxy Z Fold7 po raz pierwszy w życiu sprawił, iż poczułem, że składany telefon z dużym ekranem mógłby mi się przydać. W dalszym ciągu zdarzają się sytuacje, kiedy większy ekran wcale nie jest większy od tego, co daje nam duży, nierozkładany smartfon, ale wreszcie mam wrażenie, że interfejs jest na swoim miejscu i większa ilość aplikacji wykorzystuje tę przestrzeń. Niektóre niepozbawione są błędów, a inne potrafią przycinać zawartość (w tym miejscu największy problem ma TikTok), ale i tak z dużego ekranu korzystało się przyjemnie.
Nowe aparaty, jakie ma Samsung Galaxy Z Fold7, aż tak nowe nie są
To w tej kwestii Samsung dokonuje najbrutalniejszego recyklingu, choć już raczej w zakresie całego portfolio swoich produktów, aniżeli konkretnie tej serii. Oto bowiem Samsung Galaxy Z Fold7 używa tego samego, 200-megapikselowego aparatu głównego o rozmiarze matrycy 1/1,33″, który recenzowałem w Samsungu Galaxy S25 Ultra. Do tego względem poprzedniej edycji zmianie nie uległy parametry 10-megapikselowego aparatu przybliżającego, a 12-megapikselowy aparat ultraszerokokątny zyskał jedynie autofokus.

Zdjęcia, jak przystało na Samsunga, mają charakterystyczne podejście do kolorystyki. Większa matryca główna daje jeszcze płytszą głębię ostrości, ale to nie musi być najważniejszą zmianą fotograficzną. Po 4 latach walki z kamerą pod ekranem, Samsung zrezygnował z tego rozwiązania. Efektem o wiele czytelniejsze zdjęcia i tylko nieco bardziej zaznaczona kropka w miejscu aparatu. Ludzie przywykli do tych niewielkich wcięć, więc raczej nikt nie będzie tęsknił – przynajmniej nie osoby, z którymi mogłem rozmawiać w strefie produktowej.































Aparaty do selfie, zarówno na ekranie zewnętrznym, jak i wewnętrznym, mają po 10 megapikseli. Znacznie bardziej kuszące jest więc odwrócenie do siebie telefonu tak, by wykorzystać potencjał głównej matrycy. Jednocześnie zdjęcia z aparatów 10 Mpix nie są rozczarowujące i nadadzą się na media społecznościowe bez większych problemów.
Jednocześnie czuć, że nieco mniejszy potencjał pozostałych matryc odbija się na jakości wideo, zwłaszcza gdy światła jest mniej. Pod tym względem konkurenci pokroju Honora starają się przebić Samsunga i wciskają coraz większe i jaśniejsze matryce. W tym roku Samsung Galaxy Z Fold7 nie dogania konkurencji w tym względzie.
Samsung Galaxy Z Fold7 zmusił mnie do przemyślenia idei składanych smartfonów
Koreański producent, który przewodził na wielu rynkach, stracił miano lidera innowacji. Samsung Galaxy Z Fold7 może tego tytułu jeszcze w pełni nie odzyskuje, ale progres względem ubiegłego roku jest imponujący. Producent, któremu wiodącą pozycję daje ekosystem, stworzył w końcu smartfon, który po tylu latach jest tym, czym składaki powinny zawsze być. Nie czuć tu kompromisów w zastosowanych ekranach (poza wymuszonymi formą bolączkami elastycznego panelu), poprawiono aparaty, a czas pracy na jednym ładowaniu zapowiada się na co najmniej dobry.

Jeżeli choć odrobinę skłanialiście się do zakupu nowego urządzenia Samsunga, koniecznie wybierzcie się do sklepu z elektroniką, gdzie urządzenia, mimo trwania przedsprzedaży, da się sprawdzić w dłoni. Zdaję sobie też sprawę, że to urządzenie drogie, ale sprawia przy tym wrażenie, że również za 2-3 lata będzie atrakcyjną propozycją. Samsung Galaxy Z Fold7 ma potencjał, by stać się pierwszym składanym smartfonem dla wielu – o ile tylko będzie was na niego stać. Ceny z roku na rok niespecjalnie spadają, więc dobrze, że tym razem za wyceną poszły znaczące ulepszenia.
W Nowym Jorku pojawiłem się na zaproszenie firmy Samsung, która organizowała wydarzenie Galaxy Unpacked. Samsung nie otrzymał materiału do wglądu i nie wpływał na opinię.