Egzoplaneta wielkości Saturna kryje niespodziankę? Astronomowie mówią o jej księżycu i… Avatarze

Coś niezwykłego dzieje się na naszym kosmicznym podwórku. Astronomowie wpatrujący się w najbliższego gwiezdnego sąsiada zarejestrowali zjawisko, które wprawiło ich w zdumienie. Obserwacje prowadzone przy pomocy najnowocześniejszego teleskopu ujawniły tajemniczy obiekt, który po prostu… zniknął. To odkrycie może zmienić sposób, w jaki patrzymy na możliwość istnienia życia poza Układem Słonecznym.
Egzoplaneta wielkości Saturna kryje niespodziankę? Astronomowie mówią o jej księżycu i… Avatarze

W centrum zainteresowania znalazł się układ Alpha Centauri, oddalony od nas o zaledwie 4,25 roku świetlnego. To właśnie tam naukowcy wypatrzyli intrygujący sygnał wskazujący na obecność nieznanego wcześniej ciała niebieskiego. Jednak gdy próbowali potwierdzić obserwacje, ich obiekt badań przepadł bez śladu. Ta kosmiczna zagadka rozbudziła wyobraźnię badaczy na całym świecie.

Gazowy olbrzym grający w chowanego

Potencjalna planeta oznaczona jako S1 krąży wokół gwiazdy Alpha Centauri A. Gdyby jej istnienie zostało potwierdzone, stałaby się jedną z najbliższych znanych nam egzoplanet. Rozmiarami przypomina Saturna i znajduje się w tak zwanej strefie zamieszkiwalnej swojej gwiazdy, gdzie panują warunki umożliwiające występowanie wody w stanie ciekłym. Skąd więc jej nagłe zniknięcie z pola widzenia?

Czytaj też: Gigantyczny ocean ukryty na Marsie. Poszukiwacze życia pozaziemskiego od lat czekali na tę wiadomość

Naukowcy proponują racjonalne wyjaśnienie. Najprawdopodobniej planeta przemieściła się na swojej orbicie, chowając się aktualnie za swoją gwiazdą. To utrudnia obserwacje nawet przy użyciu tak zaawansowanego instrumentu jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Stanimir Metchev, współautor badania, podkreśla znaczenie tego odkrycia, nazywając je potencjalnie najważniejszym do tej pory. Według obliczeń, S1 powinna ponownie stać się widoczna między 2026 a 2027 rokiem. 

Czy Alpha Centauri skrywa nadające się do życia księżyce?

Jeśli planeta rzeczywiście istnieje, zasadne staje się pytanie o jej naturalne satelity. W naszym Układzie Słonecznym gazowe olbrzymy jak Jowisz czy Saturn mają ich setki. Eksperci są dość zgodni, mówiąc, że tworzenie się księżyców wokół olbrzymich planet powinno być dość powszechne. W teorii S1 mogłaby utrzymywać księżyc wielkości Marsa, co teoretycznie pozwalałoby na istnienie atmosfery i oceanów. Nie wszyscy podzielają ten entuzjazm. David Kipping z Uniwersytetu Columbia prezentuje bardziej sceptyczne stanowisko. Jego zdaniem ewentualny księżyc osiągnąłby rozmiary zbliżone do Tytana, mającego około dwóch trzecich wielkości Marsa. To wciąż znaczny obiekt, ale prawdopodobnie niewystarczający do utrzymania stabilnej, gęstej atmosfery przez długi czas.

Czytaj też: Protoplaneta uwieczniona w niesamowitym momencie. Czegoś takiego jeszcze nie było

Ciekawostkę stanowi zbieżność z fikcyjnym światem stworzonym przez Jamesa Camerona. Zarówno hipotetyczna S1, jak i filmowy Polifem (wokół którego krąży Pandora) mają porównywalne rozmiary i znajdują się w ekosferze Alpha Centauri A. To nie przypadek: reżyser konsultował swoją wizję z astronomami. Różnica polega jednak na szczegółach. Pandora przedstawiona w filmie tętni życiem, podczas gdy ewentualny księżyc S1, jeśli istnieje, prawdopodobnie byłby znacznie bardziej surowym i wymagającym środowiskiem. Co ciekawe, wykrywanie naturalnych satelitów krążących wokół planet pozasłonecznych to jedno z najtrudniejszych zadań współczesnej astronomii. Egzoksiężyce są zwykle znacznie mniejsze i chłodniejsze od swoich planet macierzystych, przez co pozostają praktycznie niewidoczne dla obecnie dostępnych instrumentów. Nawet Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba ma tu ograniczone możliwości. Do skutecznych badań potrzebowalibyśmy urządzeń o wiele rzędów wielkości potężniejszych, których budowa może zająć dziesięciolecia.