Fiskus widzi Twoje konto bankowe i media społecznościowe. Nowe metody kontroli zaskakują podatników

Polski fiskus sięga po metody, które mogą zmienić nasze rozumienie kontroli skarbowej. W tle tych zmian kryje się nie tylko technologia, ale i konkretne konsekwencje finansowe dla nieostrożnych podatników.
Fiskus widzi Twoje konto bankowe i media społecznościowe. Nowe metody kontroli zaskakują podatników

Gdy myślimy o kontroli skarbowej, wciąż przychodzi nam do głowa obraz urzędnika z teczką. Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna – automatyczne systemy analizujące dane milionów Polaków pracują non stop, bez potrzeby wychodzenia z biura. To nie science fiction, ale codzienność naszego systemu podatkowego.

Przechodząc do konkretów, kluczową rolę odgrywa tu sztuczna inteligencja przetwarzająca ogromne ilości informacji. System STIR daje urzędnikom wgląd w historię naszych kont bankowych, tworząc szczegółowy obraz finansów każdego z nas. Do tego dochodzi dyrektywa DAC7, która zobowiązuje platformy takie jak Allegro czy OLX do automatycznego przekazywania danych o sprzedawcach z ponad 30 transakcjami rocznie.

Kolejnym aspektem wartym uwagi jest monitoring mediów społecznościowych. Algorytmy przeszukują Facebooka, Instagrama czy Twittera, szukając rozbieżności między stylem życia a deklarowanymi dochodami. Równolegle śledzone są transakcje bankowe powyżej 15 tysięcy euro (około 65 tysięcy złotych), które są porównywane z naszą historią finansową. Wszystko po to, by błyskawicznie wychwycić nieprawidłowości.

W centrum zainteresowania fiskusa znajdują się głównie przedsiębiorcy, którzy mimo strat żyją na wysokim poziomie, aktywni sprzedawcy internetowi oraz osoby dokonujące dużych transakcji gotówkowych. System krzyżuje dane z różnych źródeł, tworząc szczegółowy portret finansowy każdego z nas.

Najbardziej dotkliwą konsekwencją może być 70-procentowy podatek od nieujawnionych dochodów. To nie teoria – urzędy skarbowe już stosują tę praktykę, dotykając tysięcy osób rocznie. Przykład? Małżeństwo, które kupiło nieruchomość za ponad 300 tysięcy złotych, musiało zapłacić ponad 20 tysięcy złotych podatku od 27 tysięcy złotych nieudokumentowanej części transakcji.

Statystyki są bezlitosne – w niektórych kategoriach liczba postępowań wzrosła o 260%. Historia Marcina z Gdańska pokazuje, jak brak dokumentacji może boleć: przy zakupie mieszkania za 350 tysięcy złotych, 120 tysięcy złotych z oszczędności uznano za nieujawniony dochód, co skończyło się 90-tysięcznym zobowiązaniem podatkowym.

Warto przypomnieć stanowisko Naczelnego Sądu Administracyjnego: samo powołanie się na oszczędności bez udokumentowania ich pochodzenia nie wystarczy. To podatnik musi udowodnić źródło pieniędzy, nie odwrotnie.

Te zmiany wymuszają nowe podejście do zarządzania finansami. Każdy większy wydatek powinien mieć udokumentowane źródło – tradycyjne wymówki nie przejdą. Nawet pożyczki od rodziny trzeba formalizować pisemnymi umowami i zgłaszać na formularzu PCC-3, by uniknąć podejrzeń o nieujawnione dochody.

Kluczowa staje się systematyczna dokumentacja. Warto przechowywać dowody wszystkich transakcji przez minimum pięć lat – tyle wynosi okres przedawnienia. Cyfrowe archiwa w chmurze mogą tu znacznie ułatwić życie.

Czytaj też: Fiskus kontroluje zakupy na Allegro i OLX. Kiedy zapłacisz podatek?

Przy budżetowym deficycie sięgającym niemal 300 miliardów złotych, intensyfikacja kontroli to tylko kwestia czasu. W tej sytuacji wygrywają nie ci, którzy mają więcej, ale ci, którzy lepiej dokumentują swoje finanse. Uporządkowanie spraw finansowych przestaje być opcją – to konieczność w świecie, gdzie algorytmy wiedzą o nas więcej niż kiedykolwiek wcześniej.