Planetoida Bennu to istny dziwak. Naukowcy odtwarzają jej zagadkową przeszłość

Gdy sonda OSIRIS-REx dotknęła powierzchni planetoidy Bennu, nikt nie spodziewał się, że dostarczy na Ziemię tak niezwykłą przesyłkę. Ta pozornie zwyczajna skała okazała się skrywać sekrety, które każą nam na nowo przemyśleć historię naszego kosmicznego sąsiedztwa. Próbki pobrane z jej powierzchni to nie tylko garść kosmicznego pyłu. To właściwie kapsuła czasu, która przetrwała miliardy lat, by opowiedzieć nam historię powstania Układu Słonecznego. Co dokładnie znaleźli naukowcy w tych 121,6 gramach materiału?
Planetoida Bennu to istny dziwak. Naukowcy odtwarzają jej zagadkową przeszłość

Kosmiczna układanka z przeszłości

Analiza próbek ujawniła zaskakującą mieszankę materiałów pochodzących z różnych regionów kosmosu. Bennu to prawdziwy zlepek najróżniejszych fragmentów, które przetrwały w niemal nienaruszonym stanie od czasów sprzed powstania Słońca. Naukowcom udało się zidentyfikować 39 pre-solarnych ziaren węglika krzemu, 6 ziaren grafitu oraz 7 ziaren bogatych w tlen. To niezwykłe, że te drobiny przetrwały 4,6 miliarda lat kosmicznej wędrówki praktycznie bez zmian.

Czytaj też: Planetoida gęstsza niż wszystko co znamy. Polyhymnia rzuca wyzwanie współczesnej nauce

Byliśmy zaskoczeni, znajdując większe ilości tej materii organicznej i minerałów z wewnętrznego Układu Słonecznego w próbce Bennu w porównaniu do planetoidy Ryugu i chondrytów CI — przyznaje Ann Nguyen

Zawartość węgla przekracza 4,4%, a azotu – 1000 części na milion. To znacznie więcej niż początkowo zakładano, co sugeruje, iż ciało macierzyste Bennu uformowało się w zewnętrznych partiach Układu Słonecznego, prawdopodobnie za orbitą Saturna. Jednym z najbardziej intrygujących odkryć jest ślad działalności wody w płynnej postaci na ciele macierzystym planetoidy. W temperaturze około 25 stopni Celsjusza ta kosmiczna woda oddziaływała z minerałami, tworząc charakterystyczne żyły w skale. Jak przyznają autorzy badań w tej sprawie, przez długi czas panowało przekonanie, jakoby topniejący lód reagował z minerałami w pobliżu i nie przemieszczał się daleko. Okazało się jednak, że płyn przemieszczał się, modyfikując strukturę geologiczną Bennu. Te procesy hydrotermalne zachodziły wewnątrz obiektu, który wydawał się zupełnie martwy.

Między kometą a planetoidą

Bennu wymyka się prostym klasyfikacjom. Choć jej skład przypomina typową planetoidę, zaobserwowano zjawisko wyrzucania drobnych cząstek z powierzchni, co jest charakterystyczne raczej dla komet. Nic więc dziwnego, że astronomowie określają ten obiekt mianem czegoś w rodzaju pośrednika między kometami i planetoidami. To właśnie ta hybrydowa natura czyni Bennu tak fascynującą dla naukowców. Porównanie z Ryugu pokazuje, że Bennu zawiera ponad dwa razy więcej izotopowo anomalnej materii organicznej.

Czytaj też: Planetoida sprzed 150 mln lat zadziwia wyglądem. Sonda Lucy właśnie ją sfotografowała

Chociaż prawdopodobieństwo jest niewielkie (0,06%), Bennu może stanowić zagrożenie dla Ziemi we wrześniu 2182 roku. To wystarczający powód, by uważnie ją obserwować i badać. Przyszłe misje, jak japońska DESTINY+ planowana na 2028 rok, której celem ma być planetoida Phaethon, pomogą lepiej zrozumieć związki między kometami a planetoidami. Badania poświęcone Bennu pokazują, jak mało wciąż wiemy o obiektach krążących w naszym Układzie Słonecznym. Ta stosunkowo niewielka planetoida okazała się skarbnicą wiedzy o procesach, które kształtowały nasz kosmiczny dom. Każde ziarno pyłu z Bennu to opowieść o ewolucji kosmosu. To niepokojące, że takie obiekty wciąż kryją tyle tajemnic. Zwłaszcza, iż niektóre z nich mogą kiedyś znaleźć się na kursie kolizyjnym z Ziemią. Jednocześnie to niezwykle cenne, że mamy możliwość badać te kosmiczne skały bez konieczności wysyłania ludzi w dalekie misje. Próbki z Bennu dostarczyły więcej informacji niż lata obserwacji teleskopowych – i to jest naprawdę imponujące.