Kiedy w lutym pisałem o Yangwang U9, wydawało się, że BYD zbudował elektryczny hipersamochód, który na długo pozostanie klasą samą w sobie. Cztery silniki o łącznej mocy 1287 koni mechanicznych, moment obrotowy na poziomie aż 1680 Nm, sprint do setki w 2,36 sekundy i maksymalna prędkość blisko 392 km/h już wtedy lokowały go wśród najszybszych maszyn na świecie. Do tego unikatowe zawieszenie DiSus-X, które potrafiło podskakiwać nad przeszkodami i stabilizować nadwozie w zakrętach jak wirtualny żyroskop, tworzyło obraz pojazdu balansującego na granicy między inżynierskim popisem a mobilnym eksperymentem. Teraz jednak okazuje się, że to był dopiero początek.
Yangwang U9 Track Edition będzie jeszcze potężniejszy od podstawki [Aktualizacja 08.2025]
BYD postanowił otworzyć zupełnie nowy rozdział pod nazwą Yangwang U9 Track Edition. W tej odsłonie mówimy już nie o drobnych poprawkach, lecz o skokowym, wręcz absurdalnym wzroście parametrów. Każde z czterech kół otrzyma własny napęd elektryczny o mocy 555 kW, co w sumie przekłada się na 2251 kW, a to stanowi równowartość 3019 koni mechanicznych. To niemal trzykrotność możliwości bazowej wersji i ponad 1000 KM przewagi nad takimi potęgami jak Lotus Evija (1972 KM) czy Rimac Nevera (1914 KM).

Co ciekawe, pomimo tak gigantycznego przyrostu mocy, BYD pozostaje wierny temu samemu akumulatorowi, czyli systemowi Blade o pojemności 80 kWh z chemią LFP. Oznacza to teoretyczny zasięg rzędu 450 km w cyklu CLTC, ale w warunkach torowych można spodziewać się wartości kilkukrotnie niższych. Producent rekompensuje to możliwością ładowania z mocą 500 kW, co gwarantuje skok od 30 do 80 procent w około 10 minut, a to w praktyce może umożliwić niemal nieprzerwaną jazdę przy odpowiednim zapleczu infrastrukturalnym.

Zmiany konstrukcyjne są już bardziej subtelne. Dach z włókna węglowego, masywny spojler z włókna węglowego, 20-calowe felgi i szerokie na 325 mm opony wciąż budują sylwetkę U9 w dobrze znanym, agresywnym stylu. Wymiary auta (około 5 metrów długości i 2 metry szerokości) nie uległy znaczącym modyfikacjom, ale sama masa wzrosła o około 200 kg, dobijając do 2480 kg. Dla porównania różnica między Track Edition a bazowym U9 to tyle, ile waży cały motocykl klasy superbike. To wszystko sprawia, że aktualnie największą niewiadomą pozostaje to, jak nowa konfiguracja przełoży się na osiągi. Teoretycznie wzrost mocy powinien skrócić czas sprintu do setki poniżej dwóch sekund, ale przy masie zbliżającej się do 2,5 tony fizyka może okazać się bezlitosna. Niemniej jednak, patrząc na dotychczasowy czas 7:17.9 na Nürburgringu w wersji standardowej, trudno nie spekulować, że Track Edition może realnie zagrozić takim rekordzistom jak Mercedes-AMG One.

Data premiery Yangwang U9 Track Edition pozostaje tajemnicą, ale dokumenty złożone w Chińskim Ministerstwie Przemysłu wskazują, że projekt jest na zaawansowanym etapie. Cena bazowego U9 to około 940000 zł, więc wersja torowa zapewne przekroczy symboliczny milion i to wyraźnie. BYD nie zdradza, czy Track Edition trafi do sprzedaży, czy będzie limitowanym pokazem możliwości, ale jasne jest jedno: to już nie jest historia o “chińskim producencie od tanich aut elektrycznych”. Dla BYD to już wejście na globalną scenę z zamiarem przetasowania układu sił wśród hipersamochodów.
Yangwang U9 łamie prawa grawitacji i bije rekordy [01.2025]
Ostatnio byłem na spacerze. Droga z ograniczeniem do 20 km/h na uboczu, kostka ułożona równo, jak od linijki… a przynajmniej takie wrażenie sprawiała, bo kiedy usłyszałem jeżący włosy na karku zgrzyt metalu o ziemię, wiedziałem, że kierowca typowego na polskich drogach samochodu zepsuł sobie właśnie wieczór. Kostka bowiem w jednym miejscu osiadła, fundując podwoziu każdego samochodu spotkanie z drogą. Gdyby tylko wjechać w ten uskok szybciej, taka przygoda skończyłaby się na czymś gorszym, niż tylko na rysach czy zniszczonym progu. Chińczycy chcą nas jednak całkowicie uratować od tego typu problemów, jak pokazuje nowy supersamochód Yangwang U9 od BYD, który mógłby sunąć po takich drogach bez szwanku. Jest bowiem w stanie skakać przed przeszkody, jak szalony.
Czytaj też: Nowozelandzki hipersamochód FZERO chce zmiażdżyć bolidy F1
Yangwang U9 zaprezentował niedawno światu swój przełomowy system zawieszenia Disus X, kiedy to jadąc z prędkością 120 km/h, przeskoczył nad 4-metrowym odcinkiem metalowych kolców i typową na drodze dziurą wypełnioną wodą, pokonując w powietrzu dystans aż 6 metrów. Nie był to jedynie pokaz, lecz dowód na obecność w tym elektrycznym samochodzie sportowym szalenie zaawansowanego zawieszenia. W praktyce jednak Disus X oferuje nie tylko funkcję “szpanerskie”, ale też na wskroś praktyczne, bo może zwiększać osiągi za sprawą dynamicznej regulacji prześwitu, minimalizować przechyły nadwozia podczas pokonywania zakrętów czy zapobiegać “nurkowaniu” przy ostrym hamowaniu.



Czytaj też: Nie kupuj elektrycznego samochodu! Lepiej posłuchaj prezesa firmy, która je produkuje
BYD bardzo chce przekonać nas, że możliwości Yangwang U9 są rzeczywiście tak zaawansowane, ale wysoka, bo wręcz filmowa jakość produkcji w połączeniu z brakiem ciągłych ujęć poddają w wątpliwość realizm całego pokazu. Jednak nawet jeśli uznamy, że “latający nad kałużami” samochód jest przesadą, to i tak U9 zachwyca również czymś innym, bo osiągami, jako że w listopadzie 2024 roku U9 przejechał okrążenie Nürburgring Nordschleife w czasie 7:17.9, bijąc niektórych legendarnych rywali. Zawdzięcza to wykorzystywaniu czterech silników elektrycznych o łącznej mocy 1287 koni mechanicznych i 1680 Nm momentu obrotowego, które pozwalają mu rozwinąć prędkość do 100 km/h w 2,36 sekundy czy pokonać ćwierć mili w niespełna 10 sekund. Dochodzi do tego powalająca prędkość maksymalna rzędu aż 391,94 km/h. Czy jednak takie połączenie będzie warte ponad miliona złotych?