Silnik śmigłowca w samochodzie rodzinnym
Tucker 48, początkowo znany jako „Tucker Torpedo”, krył w tylnej części nadwozia niezwykły napęd. Był to zmodyfikowany silnik Franklin O-335, sześciocylindrowy boxer o pojemności 5,5 litra, który pierwotnie projektowano dla śmigłowca Bell 47. Po adaptacji do chłodzenia wodą jednostka osiągała 166 koni mechanicznych i 504 Nm momentu obrotowego. Dzięki takim parametrom auto przyspieszało od 0 do 97 km/h w około 10 sekund i osiągało prędkość maksymalną 193 km/h. Preston Tucker twierdził, że jego silniki lotniczego pochodzenia wytrzymają nawet 240 000 kilometrów w normalnym użytkowaniu, podczas gdy ówczesne jednostki oferowane przez konkurencję rzadko przekraczały połowę tego dystansu.
Czytaj też: Pokazali motocykl zachwycający możliwościami i ceną. Jednak czy podołają wyzwaniu?
Tucker 48 oferował rozwiązania, które w Detroit uznano by za science fiction. Wyściełana deska rozdzielcza, rama obwodowa ze zintegrowaną klatką bezpieczeństwa czy wysuwana przednia szyba to były pomysły wyprzedzające epokę. Najbardziej charakterystycznym elementem pozostało jednak “Oko Cyklopa”, czyli trzecie światło umieszczone centralnie między reflektorami. Lampka obracała się synchronicznie z kierownicą i włączała tylko przy skręcie powyżej dziesięciu stopni. Przednia szyba z laminowanego szkła mogła zostać wypchnięta silnym uderzeniem od wewnątrz, co zmniejszało ryzyko poważnych obrażeń głowy.
Mimo zebrania imponującej kwoty ponad 20 milionów dolarów jeszcze przed rozpoczęciem produkcji, Tucker Corporation szybko napotkała problemy. Firma mierzyła się z mediami, dochodzeniami SEC i najazdami FBI na swoją fabrykę w Chicago. W marcu 1949 roku przedsiębiorstwo zbankrutowało, pozostawiając jedynie 51 wyprodukowanych egzemplarzy. Sam Preston Tucker sugerował istnienie spisku ze strony Wielkiej Trójki i senatora Homera S. Fergusona. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że problemy wynikały z nietypowej strategii finansowania poprzez przedsprzedaż akcesoriów, która nie spodobała się amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych. Choć Tucker został uniewinniony ze wszystkich zarzutów, reputacja marki została trwale nadszarpnięta.
Wartość kolekcjonerska i rozpoczęcie nowego trendu
Dziś Tucker 48 to jeden z najbardziej pożądanych amerykańskich klasyków. Z 51 wyprodukowanych sztuk zachowało się 47 udokumentowanych egzemplarzy. Na aukcjach osiągają ceny powyżej miliona dolarów, a rekordzista został sprzedany za 2,9 miliona dolarów dwanaście lat temu. W styczniu 2024 roku jeden z modeli osiągnął kwotę 1,7 miliona dolarów. Porównanie z pierwotną ceną z 1948 roku robi wrażenie, ponieważ wówczas auto kosztowało 2450 dolarów, co odpowiada dzisiejszym 33 000 dolarów. To spektakularny wzrost wartości dla samochodu, który przez establishment został uznany za zbyt niebezpieczną konkurencję.
Czytaj też: Amoniak zamiast paliwa kopalnego? Oto pierwszy komercyjny silnik okrętowy na amoniak
Tucker 48 nie był odosobnionym przypadkiem przenoszenia technologii lotniczej do motoryzacji. Chrysler Turbine Car z lat 1963-1964 używał prawdziwego silnika turbinowego, zdolnego spalać niemal wszystko – od benzyny przez naftę po olej arachidowy. Jeszcze wcześniej, w 1954 roku, GMC zaprezentowało koncepcyjny Firebird I z silnikiem turbinowym Whirlfire o mocy 370 koni mechanicznych. Historia Tuckera stała się kanwą filmu Francisa Forda Coppoli Tucker. Konstruktor marzeń z 1988 roku. Samochód pozostaje symbolem amerykańskiej innowacyjności, która została stłamszona przez korporacyjne interesy. To dobre przypomnienie, że sama wizja nie zawsze wystarcza. Potrzebna jest jeszcze strategia, która ochroni ją przed przeciwnikami.