Kadłub nowego chińskiego drona pojawił się na zdjęciach opublikowanych tuż przed targami Changchun Air Show, które odbywają się od 19 do 23 września w nowo zbudowanym ośrodku Changchun International Aviation Expo City. Władze lokalne i media państwowe przedstawiły wydarzenie jako pokaz siły Chińskich Sił Powietrznych, z pokazami w locie i ekspozycjami statycznymi. W tym zresztą kontekście obecność maszyny typu latającego skrzydła z logiem CAS nie jest przypadkiem, lecz starannie zaplanowaną inscenizacją.
Chiny pokazały światu swojego kolejnego przełomowego drona
Przyglądając się kształtowi tego nowego drona Chin, możemy dostrzec konkretne i świadome wybory. Dwa wloty powietrza wkomponowane w grzbietowy garb prowadzą do silników ukrytych głęboko w centralnej części kadłuba. Z tyłu znajdują się dwa proste wyloty, a same skrzydła z charakterystycznym ścięciem krawędzi natarcia i kształtowaniem wlotów zdradzają wysoką dbałość o sygnaturę radarową, ale równocześnie możemy dostrzec na poszyciu nity, szczeliny i elementy, których po prostu nie powinno być na żadnej maszynie stealth. Wszystko to wpisuje się w znany chiński schemat – pokazać zaawansowany egzemplarz testowy, pozwolić technologii dojrzeć i dopiero później zdecydować, czy stanie się platformą bojową, latającym laboratorium czy zalążkiem całej rodziny maszyn.
Czytaj też: Postawili na prąd i stworzyli broń przyszłości. Nawet Amerykanie z niej zrezygnowali

Zbliżenia pokazują wysoką centralną sekcję kadłuba z wlotami mocno przyciśniętymi do jego boków oraz podwójne dysze wylotowe osadzone w tylnej części. Takie rozmieszczenie uwalnia przestrzeń wewnątrz skrzydła, którą można wykorzystać na paliwo, sensory, systemy łączności lub komorę uzbrojenia. Jeśli więc program pójdzie w stronę bojową, to właśnie tam znajdą się pociski manewrujące czy rakiety antyradiolokacyjne. Jeśli z kolei wybór padnie na misje rozpoznawcze, przestrzeń tę wypełnią sensory dalekiego zasięgu, systemy COMINT/ELINT i dodatkowe zbiorniki paliwa. Widoczny montaż paneli i nity potwierdzają zresztą, że Chiny mogą ciągle się nad tym zastanawiać, bo dron ten jest ewidentnie prototypem, a nie przykładem maszyny stealth z seryjnej produkcji.

Dwa silniki w kompaktowym układzie latającego skrzydła to w pewnym sensie kompromis – zapewniają zapas mocy i redundancję, ale zwiększają złożoność i ryzyko termiczne. Wysokie wloty w centralnej sekcji sugerują z kolei próbę osłonięcia sprężarek przed radarami naziemnymi. Odsłonięte dysze wskazują na prototypową konfigurację, ale układ zostawia przestrzeń do dalszych ulepszeń pod kątem sygnatury cieplnej i radarowej. To zresztą kolejny znak, że mamy tutaj do czynienia z prototypem w realistycznej, lecz jeszcze niedocelowej geometrii.
Dlaczego logo CAS ma znaczenie?
Chiński ekosystem dronów to splot instytutów badawczych, państwowych koncernów i laboratoriów uniwersyteckich. CAS prowadzi wiele prac nad sterowaniem lotem, naprowadzaniem i integracją systemów bezzałogowych. Jeśli więc pojazd powietrzny nosi oznaczenia CAS, zwykle oznacza to, że uczelnia nie tylko doradza, ale realnie prowadzi rozwój konkretnego stosu technologicznego w kierunku prototypów gotowych do wdrożenia. To także sposób na rozproszenie ryzyka, bo przemysł udoskonala i przekuwa na rzeczywistość to, co wcześniej udowodniła nauka.
Czytaj też: Przyszłość nadeszła szybciej niż myśleliśmy. Myśląca krew ma ratować życia

Oczywiście ten nowy dron nie wziął się znikąd i tak naprawdę niespecjalnie nas zaskoczył, bo w ostatnich latach Chiny mocno przyspieszyły rozwój latających skrzydeł zarówno bojowych, jak i rozpoznawczych. GJ-11 Sharp Sword przeszedł od roli paradowej do funkcjonalnego UCAV, a zdjęcia satelitarne ujawniły olbrzymią maszynę w Xinjiangu, interpretowaną jako platformę HALE do rozpoznania z użyciem stealth. Nowy, dwusilnikowy dron plasuje się pomiędzy tymi biegunami. Gdyby tego było mało, równolegle chińskie koncerny państwowe pracują nad koncepcjami takimi jak CH-7 czy Feilong-2, więc nowy dron w Changchun daje tym samym Pekinowi kolejną drogę do celu w postaci maszyny do penetracji obrony powietrznej i przejmowania inicjatywy w powietrzu.

Dla porównania warto zauważyć, że Stany Zjednoczone dekadę temu porzuciły rozwój bojowego UCAV w układzie latającego skrzydła. Po sukcesie X-47B marynarka wojenna przekształciła program UCLASS w tankowiec MQ-25 Stingray, odsuwając uzbrojone drony stealth na dalszy plan. USA postawiły na koncepcję tanich samolotów wspierających, podczas gdy Chiny nie zrezygnowały z latających skrzydeł i regularnie pokazują kolejne etapy prac.
Co teraz z nowym dronem w rękach Chin?
Najbardziej prawdopodobne zastosowania w najbliższym czasie to głębokie rozpoznanie i obserwacja elektroniczna w strefach spornych, identyfikacja celów dla ataków morskich oraz praca w zespole z pilotowanymi maszynami jako sensor i strzelec. Wariant pokładowy także wchodzi w grę, ale wymagałby ochrony antykorozyjnej i systemów obsługi cech lotniskowca. Chińskie programy od lat testują takie rozwiązania na makietach pokładowych, więc doświadczenie w tej dziedzinie tamtejsi inżynierowie już ewidentnie mają.
Czytaj też: 40 dronów wleci w powietrze i przytłoczy wrogów. Q-SLAM 40 to istna “broń czyszcząca”
Jeśli jest to tylko jednorazowy pokaz, dron po prostu zniknie w hangarze po zakończeniu targów. Jeśli jednak to początek poważnego programu, zobaczymy go za jakiś czas ponownie – z czystszą powłoką, dopracowanymi wlotami i pełnym zapleczem naziemnym. Szybkim sygnałem będzie też migracja projektu w stronę linii produkcyjnych, bo wtedy będzie można zakładać, że dron zyskał długofalowe wsparcie. Musimy bowiem pamiętać, że Chiny nie tylko budują więcej dronów. One systematycznie rozwijają architektury, które pozwalają jedną platformę przekształcać w wariant bojowy, rozpoznawczy czy wspierający.