Chińskie robopsy i bronie laserowe mogłyby przyciągnąć uwagę, ale to triada nuklearna zrobiła największe wrażenie

Na placu Tian’anmen, pod kamerami i reflektorami, długie kolumny mobilnych wyrzutni, pociski okrętowe przewożone na naczepach i formacja bombowców w powietrzu złożyły się na jeden starannie wyreżyserowany komunikat. Chiny ewidentnie chciały, aby cały świat zobaczył kompletną i nowoczesną triadę nuklearną. Całe widowisko spełniło swoje zadanie, bo zasugerowało jeszcze większy zasięg oraz destrukcyjny potencjał, ale bez podania zbyt wielu wrażliwych szczegółów.
...

Prezentując jednocześnie nowe systemy lądowe, morskie i powietrzne, Chiny sygnalizują domykanie długo omawianych luk w swoim potencjale odstraszania nuklearnego. Pod tą oprawą kryją się jednak techniczne zagadki, bo czym dokładnie jest np. DF-61, który skradł nagłówki? Jak bliski służby jest DF-31BJ i czy aby na pewno JL-3 jest już realnie obecny w całej flocie?

Triada nuklearna na sterydach. Chiny podnoszą stawkę w wyścigu nuklearnym

W centrum wielkiego pokazu znalazły się dwa mobilne międzykontynentalne pociski balistyczne wystrzeliwane z ziemi, czyli DF-61 i DF-31BJ. Dotychczasowe źródła informacji na ich temat zgadzają się w zasadzie tylko co do nazw i zdjęć, a reszta pozostaje spekulacją, którą podpierają imponujące kadry. Przykładowo DF-61 poruszający się na ośmioosiowych transporterach ma mieć zasięg około 12070, a więc wystarczająco by z północnych Chin objąć zasięgiem większość Europy i całe kontynentalne Stany Zjednoczone.

Czytaj też: Następca potęgi czołgu Abrams coraz bliżej. Armia USA nie idzie na półśrodki

Chiny DF-61

Z kolei DF-31BJ uważa się jako kolejną iterację już wdrożonego DF-31AG, choć potencjalnie ze zwiększoną mobilnością, przeżywalnością i elastycznością platformy startowej, choć twardych danych technicznych wciąż nam brakuje. Ta niepewność nie jest przypadkiem. DF-41 od dawna uchodzi za szczyt w chińskim arsenale mobilnych międzykontynentalnych pocisków balistycznych, więc wprowadzenie DF-61 obok niego mogłoby oznaczać albo realny przełom… albo zwykłe przenumerowanie, maskujące ulepszenia w napędzie czy głowicach MIRV.

Chiny DF-31BJ.

W kwestii morskiej części nuklearnej triady przekaz był już jaśniejszy. Na paradzie Chiny zaprezentowały JL-3 typu SLBM, co potwierdziło to, co analitycy obserwują od lat – przejście od starszego JL-2 do pocisku o zasięgu międzykontynentalnym, zwykle szacowanym na ponad 10000 km. To pozwala na patrole bliżej wód przybrzeżnych przy jednoczesnym zagrożeniu odległych celów. JL-3 jest już kojarzony z modernizowanymi okrętami typu 094 i ma być standardem dla nowej generacji okrętów podwodnych typu 096. Takie coś samo w sobie czyni drugi uderzeniowy komponent chińskiej triady bardziej wiarygodnym i rutynowym. Zwłaszcza że testy JL-3 i stopniową integrację z flotą śledzimy już od lat. Parada tylko zebrała tę narrację w jednym miejscu i czasie.

Czytaj też: Amerykański myśliwiec przyszłości wychodzi z cienia. F/A‑XX powstał, by latać dalej, dłużej i wspierać drony w walce

Chiny JL-3

Najwięcej zamieszania wywołało jednak to, co dzieje się w powietrzu. Państwowe i zagraniczne media opisały nowy JL-1 jako powietrzny pocisk dalekiego zasięgu przenoszony przez bombowiec H-6. Problem w tym, że JL-1 już… jest. Od dekad oznacza okrętowy pocisk balistyczny z lat 80. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie nie zakłada więc odrodzenia starego SLBM, ale raczej to, że na paradzie świat zobaczył zupełnie inny pocisk (najpewniej KD-21 albo CH-AS-X-13) dla bombowca H-6N, choć po prostu pod nową etykietą na potrzeby parady.

Czytaj też: USA realizuje wizję lotnictwa przyszłości. Bezzałogowe myśliwce USAF wzbiły się w powietrze i są gotowe do walki

Jeśli ta interpretacja jest słuszna, to dostaliśmy właśnie potwierdzenie, że chińskie lotnictwo nuklearne zyskało szybki, balistyczny wariant broni odpalanej z dystansu, a więc coś, czego dotąd nie miało, bazując raczej na pociskach manewrujących. To komplikuje obronę, mieszając profile lotu i czasy reakcji. Nadal nie wiadomo jednak, jaki ma zasięg, jak działa naprowadzanie i czy pocisk faktycznie przenosi ładunek nuklearny, czy tylko teoretycznie. Do czasu pojawienia się dowodów jego potencjał strategiczny pozostaje w sferze ostrożnych sformułowań.

Nuklearny arsenał Chin w tle. 600 głowic dziś, ponad 1000 jutro

Parady mogą zmienić spojrzenie na zaawansowanie militarne kraju w jeden dzień, ale to magazyny głowic atomowych są tym, co zmienia równowagę na przestrzeni lat, a tu akurat trend jest jednoznaczny. Najnowszy rocznik SIPRI przypisuje Chinom co najmniej 600 głowic na początek 2025 roku, czyli o ok. 100 więcej niż rok wcześniej. Zarówno raport Pentagonu, jak i niezależne ośrodki prognozują przekroczenie 1000 sztuk do 2030 roku i nawet ok. 1500 do 2035 roku, jeśli produkcja materiału rozszczepialnego w Chinach utrzyma tempo. To wciąż mniej niż mają USA i Rosja, ale ważna jest nie sama liczba, lecz kombinacja: zdolność do przeżycia ataku, różne ścieżki dostarczenia i gotowość operacyjna. W tym akurat zestawieniu przeróżne systemy wspólnie zbliżają Chiny do pełnej zdolności drugiego uderzenia i dają nowe opcje eskalacji.