Napiwek dla kuriera – czy tylko dla mnie brzmi to jak bzdura?
Mechanizm funkcjonuje w aplikacji InPost Mobile i pozwala użytkownikom nagradzać kurierów po odebraniu przesyłki. Pilotaż nowej usługi potrwa do końca 2025 roku i realizowany jest przy współpracy z platformą BuyCoffee. Po otrzymaniu paczki klienci mogą ocenić dostawę w pięciogwiazdkowej skali. Gdy wystawią 4 lub 5 gwiazdek, pojawia się opcja postawienia kurierowi wirtualnej kawy. Do wyboru są trzy stawki: 3 złote za małą, 5 złotych za średnią i 10 złotych za dużą. Można też wpisać dowolną kwotę, jednak nie większą niż 100 złotych. Pieniądze trafiają bezpośrednio na konto kuriera w systemie BuyCoffee, które musi zostać przez niego wcześniej aktywowane. Kurier nie dowie się jednak, kto docenił jego pracę – cały proces zachowuje anonimowość.
Klienci mają siedem dni od odebrania przesyłki na wystawienie oceny i ewentualne przekazanie napiwku. System obejmuje zarówno dostawy bezpośrednie, jak i paczki odbierane z Paczkomatów czy PaczkoPunktów. W przypadku przesyłek zbiorczych do multiskrzynek kwota napiwku dzielona jest równo między wszystkich kurierów zaangażowanych w dostawę.
Inicjatywa spotkała się z ostrą reakcją niektórych polityków i komentatorów, którzy słusznie zwracają uwagę, że może, zamiast tworzyć nowy system dotowania kurierów przez klientów, lepiej jest im zaoferować godziwe stawki za dostarczenie paczek, a może nawet – o zgrozo – normalną umowę o pracę i odpowiednio wysokie wynagrodzenie?

Cała idea napiwku zresztą obrywa w mordę już na samym początku – napiwkiem cop do zasady docenia się bowiem konkretną osobę, za konkretną usługę i doceniona osoba wie doskonale, kto i za co ją docenił. Zanonimizowanie procesu z napiwku czyni zaś jałmużnę, za pomocą której firma przerzuci koszty pracowników na klientów.
Oczywiście tak wygląda europejski model dawania napiwków, który z mniejszym czy większym powodzeniem przyjął się w Polsce – bywa tu bowiem naprawdę różnie, w zależności od miejsca, niektóre restauracje w Polsce płacą pracownikom poniżej ustalonych stawek, licząc na napiwki od klientów, a część lokali automatycznie dolicza 10% opłaty serwisowej i nie ma ona charakteru dobrowolnego. I tak u nas wygląda to nieźle – w Stanach Zjednoczonych dopłaty dolicza się praktycznie do każdej usługi, nawet przy transakcjach w kasach samoobsługowych, co jest chyba jeszcze bardziej absurdalne niż pomysły InPostu.
Czytaj też: AMD FSR 4 działa na Steam Decku. Modderski hack pokonuje ograniczenia sprzętowe
Ja nie mam zamiaru dotować biznesu pana Brzoski
Zasadniczo rzecz biorąc, Pomysł InPostu wygląda jak zalegalizowana patologia. Jak zwrócił uwagę Adrian Zadnbert z partii Razem: „Panie Brzoska, a może byście po prostu dali kurierom normalne umowy o pracę i podwyżkę?” Rzadko się zgadzam z jego partią, a jeszcze radziej z nim samym, ale cóż – ma rację. Absurdalność sytuacji, w której klienci mieliby dopłacać za standardowo świadczone usługi, bije po oczach – równie dobrze można wprowadzić zwyczaj dawania napiwków kasjerom za skanowanie produktów w sklepie (może nawet kasie samoobsługowej) czy kierowcom komunikacji miejskiej za dojazd na właściwy przystanek i otworzenie drzwi.
Ostateczny cios w sensowność pomysłu zadaje jednak sama anonimowość procesu – tradycyjnie napiwki stanowiły osobisty wyraz uznania dla jakości obsługi, umożliwiając bezpośredni kontakt między klientem a usługodawcą. Mógłbym docenić ulubionego kuriera za to, że mogę wg jego dostaw regulować zegarek (pozdrawiam tu zarówno DPD, InPost, jak i DHL – paczki dostarczają mi fantastyczni ludzie), ale rozwiązanie pana Brzoski eliminuje ten aspekt, przekształcając napiwek w bezosobową transakcję i anonimową dopłatę do wynagrodzenia. Nie ze mną te numery, panie Brzoska.