Nowa platforma Rimac ma oferować lżejsze, bezpieczniejsze i bardziej energooszczędne akumulatory w porównaniu do obecnie dominujących rozwiązań litowo-jonowych. Brzmi to znajomo, ponieważ dokładnie te same zalety producenci obiecują od niemal dekady. Różnica może tkwić w podejściu – Rimac nie stawia wszystkiego na jedną kartę, lecz rozwija równolegle różne technologie, co wydaje się rozsądną strategią w obliczu wyzwań związanych z komercjalizacją.
Przechodząc do technicznych szczegółów, baterie półprzewodnikowe zastępują płynny elektrolit stałym materiałem, co teoretycznie eliminuje ryzyko pożaru i pozwala na osiągnięcie większej gęstości energii. W praktyce jednak masowa produkcja takich akumulatorów wciąż nastręcza poważnych trudności. Nie wszystkie obietnice branży technologicznej znajdują potwierdzenie w rzeczywistości, ale w tym przypadku sytuacja wygląda nieco inaczej. Europejska organizacja badawczo-rozwojowa Imec opublikowała w 2024 roku badanie potwierdzające, że te akumulatory rzeczywiście mogą poprawić wydajność przy jednoczesnym obniżeniu kosztów.
To istotne odkrycie, ponieważ wcześniejsze analizy często wskazywały na wysokie koszty produkcji jako główną barierę. Jeśli wnioski Imec są trafne, baterie półprzewodnikowe mogą stać się nie tylko technicznie lepsze, ale także ekonomicznie opłacalne w masowej skali. Problem w tym, że droga od laboratorium do linii produkcyjnej bywa długa i pełna niespodzianek. Historia technologii zna wiele przykładów przełomowych odkryć, które nigdy nie wyszły poza etap prototypu z powodu problemów ze skalowaniem produkcji.

Rzeczywiście, komercyjny rozwój baterii półprzewodnikowych postępuje znacznie wolniej niż pierwotnie zakładano. Mimo licznych partnerstw i miliardowych inwestycji, żaden z głównych producentów samochodów nie wprowadził jeszcze na rynek pojazdu z takimi akumulatorami. Nissan, jeden z pionierów elektromobilności, planuje debiut swojego pierwszego elektryka z bateriami półprzewodnikowymi dopiero na rok fiskalny 2028. To dobitnie pokazuje skalę wyzwań technologicznych – nawet doświadczony producent potrzebuje jeszcze kilku lat na dopracowanie technologii.
Rimac zachowuje w tej kwestii szczególną ostrożność. Firma nie przedstawiła nawet przybliżonego harmonogramu dostępności swojej nowej technologii dla klientów. Może to frustrować entuzjastów, ale jednocześnie świadczy o realistycznym podejściu do wyzwań związanych z komercjalizacją. Taka postawa ma swoje uzasadnienie – wiele firm w przeszłości składało obietnice dotyczące rewolucyjnych baterii, które nigdy nie trafiły do produkcji seryjnej. Rimac, znany z zaawansowanych supersamochodów elektrycznych, prawdopodobnie nie chce ryzykować swojej reputacji przez przedwczesne deklaracje.
Czytaj też: Tesla upokorzona. Porsche jako pierwsze wprowadza przełomową technologię
Nowa platforma Rimac raczej nie zmieni rynku pojazdów elektrycznych z dnia na dzień, ale bez wątpienia reprezentuje ważny krok w rozwoju technologii akumulatorów. Współpraca z ProLogium i Mitsubishi Chemical Group pokazuje, że branża traktuje baterie półprzewodnikowe poważnie, nawet jeśli ich komercjalizacja wymaga jeszcze czasu i cierpliwości. To właśnie ostrożne, metodyczne podejście może ostatecznie przynieść realne efekty, zamiast kolejnych niespełnionych obietnic.