Produkują rowery od 50 lat, a teraz ulepszyli swojego flagowca

Specialized świętuje swoje 50-lecie w branży rowerowej, prezentując nowy model, który ma być odpowiedzią od najlepszych z najlepszych na ewolucję gravela. Jednak już nie już jako dyscypliny wyścigowej, ale jako formy rekreacyjnej, przygodowej jazdy.
...

Specialized świętuje swoje 50-lecie w branży rowerowej, prezentując nowy model, który ma być odpowiedzią od najlepszych z najlepszych na ewolucję gravela. Jednak już nie już jako dyscypliny wyścigowej, ale jako formy rekreacyjnej, przygodowej jazdy.

Specialized to jedna z tych firm, obok oferty której nie da się przejść obojętnie. Oferuje obecnie 33 produkty w kategorii rowerów gravelowych, a w tym 19 kompletnych rowerów, 7 zestawów ram oraz 6 elektrycznych rowerów. Główne rodziny to Crux (17 pozycji), Diverge (9 pozycji) i Turbo Creo (6 pozycji), z cenami zaczynającymi się od 1599 dolarów (około 5784 złotych) za Diverge E5 i kończącymi się na 14399 dolarów (około 52 tysięcy złotych) za topowy S-Works Turbo Creo 2. Innymi słowy, znają się na rzeczy.

Diverge 4 od Specialized kusi już na samym wstępie wielkimi obietnicami. Ten rower łączy w sobie cechy maszyny wyścigowej z rozwiązaniami typowymi dla wypraw w nieznane. Producent deklaruje, że sprawdzi się zarówno podczas intensywnych startów, gdzie liczy się każdy wat mocy, jak i podczas bikepackingowych eskapad, gdzie komfort na długich dystansach staje się priorytetem. Brzmi ambitnie, ale czy rzeczywiście udało się pogodzić te często sprzeczne ze sobą cele?

Nowy rower Diverge 4 miażdży konkurencję. Amortyzacja bez amortyzatora i rekordowa waga

Najbardziej imponująco zapowiada się zmiana podejścia do amortyzacji, bo Specialized odchodzi od tradycyjnego zawieszenia na rzecz czegoś znacznie bardziej subtelnego, choć ponoć nadal skutecznego. Wszystko to w celu realizowania filozofii “Suspend the Rider”, a więc pochłaniania wstrząsów w punktach kontaktu przy zachowaniu sztywności i responsywności samej ramy, choć nowy model jest przy tym lżejszy i oferuje szersze możliwości regulacji.

Czytaj też: 75 pocisków na sekundę, czyli ostatnia linia obrony floty USA

Dbałość o komfort widać już przy sztycy Roval Terra, zapewniającej całe 18 mm ugięcia, choć tym prawdziwym sercem nowego Diverge jest zmodernizowany system Future Shock 3.0, oferujący 20 milimetrów hydraulicznie tłumionego skoku. Umieszczony nad rurą główki układ ma pochłaniać wibracje i nierówności terenu, zanim te w ogóle dotrą do rowerzysty. Specialized podaje w tej kwestii konkretne liczby, obiecując redukcję szczytowych uderzeń o 53% i oszczędność mocy na poziomie 11 watów na nierównym podłożu. Te wartości brzmią imponująco, ale musimy pamiętać, że w praktyce wiele zależy od stylu jazdy i warunków terenowych.

Kolejnym istotnym ulepszeniem w Diverge 4 jest system SWAT 4.0, czyli jeszcze lepsze zintegrowane schowki w ramie. Nowa wersja jest o 10% pojemniejsza oraz łatwiejsza w obsłudze i nawet w rękawiczkach czy podczas jazdy. Można tam schować niezbędne akcesoria – od narzędzi przez zapasy po odzież przeciwdeszczową. To rozwiązanie, które faktycznie ma sens podczas wielogodzinnych wypraw, gdzie każdy gram bagażu ma znaczenie. Z kolei nieco mniej widowiskową, ale równie ważną zmianą jest wprowadzenie uniwersalnego haka przerzutki SRAM UDH. To pierwszy Diverge z tym standardem, co otwiera drogę do pełnego wykorzystania 13-biegowych grup SRAM XPLR – od Rival, przez Force, po topowy RED.

Czytaj też: Najlepsze radary świata bladną. Chiny postawiły na sprzęt, który zmienia wojnę

Geometria ramy została dostosowana do współczesnych trendów gravelowych. Płaski kąt główki poprawia stabilność na szybkich zjazdach, dłuższy reach otwiera kokpit dla bardziej wyprostowanej pozycji, a obniżony o 5 milimetrów suport zapewnia lepsze wyważenie i to szczególnie z szerszymi oponami. Prześwit został zwiększony do 50 milimetrów dla kół 700c, co pozwala na montaż opon o szerokości do 2,2 cala w konfiguracji 650b. Ramy dostępne są w dwóch wersjach, bo FACT 9r z włókna węglowego i aluminiowej E5. Obie dzielą tę samą geometrię i kompatybilność z Future Shock 3.0 oraz systemem SWAT. Co ciekawe, nawet modele aluminiowe otrzymują system Futureshock 3.1 i SWAT 3.0, co stanowi niemałą wartość w niższym przedziale cenowym.

Czytaj też: Budują iście królewskie pociski za grosze do królewskiego złomowania wrogów

Jeśli chodzi o cenę, najtańszy model E5 Sport kosztuje 2000 dolarów, czyli w przeliczeniu około 7235 zł, a waży 10,6 kilograma. Na przeciwległym biegunie znajduje się Pro LTD za 10500 dolarów (około 38 tysięcy złotych), który zrzuca wagę do zaledwie 8 kilogramów, a to sprawia, że jest to najlżejszy model z rodziny Diverge w historii, który na dodatek jest wyposażony w specyfikację identyczną z rowerami profesjonalnych zawodników. Naturalnie nowy Diverge 4 reprezentuje bardziej ewolucyjne, a nie rewolucyjne podejście do gravela, bo to nie jest rower, który zaskoczy radykalnymi rozwiązaniami, a raczej dopracowany produkt, który łączy sprawdzone technologie w bardziej przemyślany sposób.