Huawei FreeBuds 7i – specyfikacja
- typ słuchawek: dokanałowe, zamknięte, dynamiczne
- przetwornik: 11 mm z poczwórnym magnesem
- pasmo przenoszenia: 20-40000 Hz
- pasmo przenoszenia mikrofonu: bd.
- łączność: Bluetooth 5.4, multipoint
- obsługiwane kodeki: SBC, AAC, LDAC, L2HC
- czas pracy przy odtwarzaniu muzyki:
- ANC: do 5 godzin / do 20 godzin z etui
- ANC wyłączony: do 8 godzin / do 35 godzin
- czas ładowania: ~1 godz. pełne naładowanie etui+słuchawki / ok. 40 minut pełne ładowanie słuchawek, ok. 10 min dla 4 godz
- ładowanie: przewodowe USB-C
- certyfikaty: IP54 (słuchawki)
- waga: 5,4 g każda ze słuchawek, 47,3 g komplet w etui
- funkcje dodatkowe: ANC, tryb świadomości, dynamiczny korektor, dźwięk przestrzenny
- cena: ~499 zł (399 zł promocja)
Wzornictwo i wykonanie
Pudełko Huawei FreeBuds 7i zawiera słuchawki w etui, krótki kabel USB-C do ładowania oraz 3 dodatkowe rozmiary silikonowych nakładek. Czarne etui jest matowe (inne warianty wykończone są na połysk), otwiera się na dłuższym boku, a z boku ma wkomponowany przycisk parowania – od poprzedniej edycji różni się przeniesionym na tył napisem Huawei oraz formą, opartą na planie koła, a nie owalu.

Natomiast słuchawki są z wyglądu identyczne, jak FreeBuds 6i – wykończone są na wysoki połysk, co z jednej strony ułatwia czyszczenie, ale jednocześnie dobrze widać na nich odciski palców. W konstrukcję zostały dyskretnie wkomponowane po 3 mikrofony (1 na patyczku, 2 na korpusie słuchawek) i elektrody dostarczające zasilania oraz czujnik zbliżeniowy. Wewnątrz znalazł się dodatkowy (w porównaniu z poprzednią edycją) mikrofon przewodnictwa kostnego, który ma usprawnić działanie słuchawek i układu ANC podczas rozmów. Do sterowania służą dotykowe panele na patyczkach – nie mam zastrzeżeń do sposobu działania.
Jakość wykonania całości nie budzi zastrzeżeń. Słuchawki są zabezpieczone przed wodą i kurzem – zapewniają poziom szczelności IP54, wytrzymując kurz i zachalania. Etu natomiast nie zostało wyposażone w uszczelnienia i lepiej nie sprawdzać, jak zniesie wodę.

Ponieważ mechanicznie FreeBuds 7i i FreeBuds 6i są identyczne, bez zdziwienia przyjąłem, że nie sprawiały mi większych problemów z dostosowaniem ich do uszu – gdyby były wątpliwości, w oprogramowaniu znalazła się możliwość przeprowadzenia testu dopasowania.
Czytaj też: Huawei FreeBuds 6i – w tej cenie trudno o lepsze słuchawki TWS
Oprogramowanie – Huawei AI Life
Huawei FreeBuds 7i odziedziczyły po przodkach bardzo wątpliwe wsparcie dla Androida – słuchawki oczywiście działają bez zarzutu, ale aplikacja AI Life do sterowania funkcjami słuchawek nie jest dostępna w sklepie Google Play, nie można też pobrać pliku APK z oficjalnej strony – do instalacji niezbędne jest zainstalowanie z APK sklepu AppMarket, a dopiero za jego pośrednictwem można pobrać AI Life. Dziękuję, ale nie skorzystam.








Instalacja na iPhone rzecz jasna nie wymaga rzeźbienia, w ramach rekompensaty w AppStore dostępne są aż dwa programy do tego celu – Huawei Audio oraz AI Life, w części dotyczącej słuchawek w zasadzie dublujące swoje funkcje AI Life po prostu współpracuje także z innym niż słuchawki sprzętem Huawei. Jeśli słuchawki współpracują z iOS i Androidem (nawet jednocześnie – jest przecież multipoint) można konfigurację przeprowadzić przecież tylko na jednym z urządzeń, prawda? Prawda?

A guzik. Niestety Huawei gra nieczysto i w AI Life na iOS nie można wybrać, jakiego kodeka wysokiej rozdzielczości słuchawki mają używać. Huawei FreeBuds 7i obsługują zarówno własnościowy kodek Huawei L2HC, jak i będący standardem minimum Hi-Res Audio dla Androida LDAC – ale nie jednocześnie, a przełączyć domyślnego L2HC na LDAC bez programu z AppGallery się nie da i już. Wygrzebałem zatem z szuflady starego P60 Pro, zaktualizowałem aplikację, żeby w ogóle raczyła słuchawki zauważyć i dopiero tam pozmieniałem, co trzeba.

Tak, mogłem pobrać czysty APK z APKPure albo innego źródła takich plików, ale… rzecz nie w tym – w ogóle nie powinienem jako klient być zmuszany do wyboru, czy chcę dla jednej aplikacji instalować cały alternatywny sklep i związany z nim bloatware, czy też wolę pobrać plik z niezweryfikowanego źródła. A dosadniej: mając taki wybór, poważnie zastanowiłbym się nad wyborem innych słuchawek.
Czytaj też: Recenzja Sony Xperia 1 VII. Pora na zmianę formuły
Jak grają Huawei FreeBuds 7i?
Do testów odsłuchowych korzystałem jak zwykle z playlisty testowej utworzonej w Apple Music. Składa się z utworów skompresowanych w formacie bezstratnym (zwykłym i Hi-Res) lub przestrzennym Dolby ATMOS. Źródłem dźwięku podczas odsłuchów był iPhone 16 Pro Max z kodekiem AAC oraz Pixel 10 Pro XL z kodekiem LDAC.
Dźwięk z Huawei FreeBuds 7i okazał się dla mnie sporym zaskoczeniem i od razu dodam, że nie do końca pozytywnym. Mając przed sobą w zasadzie poprawionego klona FreeBuds 6i spodziewałem się bowiem, że zagrają w zasadzie tak samo, jak poprzedni model, tylko z wygładzonymi nieco „zadziorami”. Tymczasem jedyne podobieństwo jest takie, że brzmienie wyraźnie się różni w zależności od tego, czy słuchawki mają aktywny ANC, czy też nie.

Bazowa charakterystyka jest dość specyficzna – basu jest mało, dominuje średnia część pasma, zakończona dość wyraźnymi wysokimi tonami. Pierwsze wrażenie jest takie, jakbym słuchawki za kilkaset złotych pomylił z tanimi pchełkami z kiosku, dopiero po dłuższej chwili przyzwyczajenia przychodzi konstatacja: nie jest tak źle, bo jednak słychać tam więcej i w sumie dość precyzyjnie.
Niemniej trzeba taki sposób grania lubić, a jak dla mnie Huawei posunął się w odmiennym strojeniu słuchawek aż za daleko – przecież przetworniki są te same, więc diabeł MUSI tkwić w oprogramowaniu. Nie jest to charakterystyka neutralna ani rozrywkowa, jak dla mnie wymaga sięgnięcia po korekcję, żeby się to do czegoś nadawało. Na plus Huawei FreeBuds 7i wciąż grają dość przestrzennie, z przyzwoicie odwzorowaną sceną.

Włączenie ANC, jako się rzekło, wyraźnie zmienia charakter słuchawek – poziom basu rośnie tym bardziej, im mocniejsze działanie ANC, średnie tony przestają tak dominować, a wysokie tony nabierają nieco charakteru. Wciąż moim zdaniem warto pobawić się korektorem, ale zmiany, jakie uznałem za zadowalające, są znacznie bardziej dyskretne no i bas nie jest już tak dominujący jak w 6i, a to spory postęp.
Zmiany, jakie nastąpiły w charakterystyce Freebuds 7 w stosunku do poprzedniego modelu oceniam zatem negatywnie, ale ocena jakości dźwięku jako całości wciąż jest pozytywna. Słuchawki grają przyzwoicie, korektorem można dość sprawnie dopasować ich charakter do upodobań i zwykle nie wymaga to agresywnego przestawiania suwaków.
Z mojej playlisty słuchawki najlepiej sobie poradziły z elektronicznymi brzmieniami Madisa, Jarre’a i Vangelisa – charakter tych utworów z mocnym basem i wysokimi tonami doskonale współgrał z charakterystyką FreeBuds 7i po delikatnej korekcji. Całkiem dobrze poradziły sobie z fortepianowymi utworami Chopina, granymi przez Aimi Kobayashi i Alicję Sarę Ott, słabiej z jazzem, w którym subtelności talerzy z sekcji perkusyjnych zlewały się ze sobą. Jeszcze bardziej zlewanie się instrumentów było słychać w utworach rockowych, gdzie i tak zwykle jest z tym problem nawet na najlepszych słuchawkach, spowodowany wątpliwym masteringiem – i FreeeBuds 7i zdecydowanie nie są w stanie temu zapobiec.

Niejako na boku tematu muzyki – zdecydowanej poprawie uległa jakość rozmów, choć nie tyle dla mnie, ile dla moich rozmówców – mikrofon przewodnictwa kostnego robi najwyraźniej robotę, gdyż w ogóle nie zorientowali się, że korzystałem ze słuchawek, podczas gdy w 6i taka różnica była zauważalna. Znacznie lepiej radzi sobie też ANC – już wcześniej był ponadprzeciętny, ale to, co oferuje teraz Dynamic ANC 4 kiedyś było nie do pomyślenia – słuchawki pozwalają na przyjemne słuchanie muzyki symfonicznej i jednoczesne odkurzanie. Bez problemu wytłumiają także drące japę o miskę koty, żonę grającą na pianinie w pokoju obok i komisję śledczą w TV. Nie wiem, czy w tej cenie są słuchawki z lepszym tłumieniem hałasu – szczerze mówiąc, wątpię. Ostatni temat to dźwięk przestrzenny – dostępny w wersji statycznej i dynamicznej, z wykrywaniem ruchu głowy. Jest i… tyle. Nie wiem, do czego mógłbym go sensownie wykorzystać, bo do przestrzennego audio w filmach i muzyce jest zupełnie zbędny.

Czas pracy
Hauwei powiada, że słuchawki są w stanie pracować na jednym ładowaniu około 5 godzin z ANC i mniej więcej się to zgadza z rzeczywistością. Ten czas jest oczywiście orientacyjny – korzystając z trybu multipoint, redukcji hałasu ANC i kodeka LDAC trzeba liczyć się z tym, że zdecydowanie bliżej będzie do 4 niż do 5 godzin. Na plus przemawia sprawne uzupełnianie energii – pełne ładowanie słuchawek i etui zajmuje około 1 godziny, ale już 10 minut ładowania słuchawek pozwala na kolejne 4 godziny muzyki. Minusem jest oczywiście brak ładowania indukcyjnego – niestety kabel to jedyny sposób na uzupełnienie brakującej w etui energii.
Podsumowanie
Huawei FreeBuds 7i to udany następca świetnego poprzednika. Grają subiektywnie nieco gorzej od poprzednika, ale nadrabiają niesamowitym w tej kategorii cenowej ANC i świetną jakością rozmów. Dobrze wykonane, nieźle wycenione, same zapraszają się do kieszeni, choć nie są już chyba aż tak oczywistym wyborem, jak FreeBuds 6i rok temu – te wciąż są dostępne na rynku, a konkurencja również nie spała. Niemniej rekomendacja się należy.