Testy przeprowadzone w Kolorado we współpracy z koncernem BAE Systems pokazały, że nowy silnik rakietowy na paliwo stałe działa zgodnie z założeniami. Kluczowe są jednak dopiero planowane na jesień tego roku testy w locie, które zweryfikują realne możliwości tej technologii. W świecie, gdzie geopolityczne napięcia rosną, takie rozwiązania przykuwają uwagę wojskowych na całym świecie.
Sercem innowacji jest opatentowana technologia Highly Loaded Grain, która pozwala zwiększyć gęstość energetyczną paliwa bez zmiany wymiarów silnika. Dotychczasowe konstrukcje wymagały kompromisu między zasięgiem a rozmiarami – większy dystans oznaczał większe gabaryty. HLG ma przełamać to ograniczenie dzięki specjalnemu składowi mieszanki paliwowej.
Czytaj także: Gigant dla Armii USA przetestowany. XB-32 to największy silnik rakietowy
Przeprowadzone testy statyczne potwierdziły nie tylko wyższą wydajność, ale i stabilność procesu spalania oraz zachowanie parametrów bezpieczeństwa. To istotne osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że w silnikach rakietowych nawet drobne odchylenia mogą mieć katastrofalne skutki.
Nowy napęd został zaprojektowany specjalnie dla systemu APKWS firmy BAE Systems. To sprawdzony zestaw naprowadzania laserowego, który przekształca zwykłe 70-milimetrowe rakiety w precyzyjną amunicję. Jego główną zaletą jest uniwersalność – działa na śmigłowcach, samolotach, dronach i platformach naziemnych. Co istotne, w porównaniu z konkurencją APKWS uznawany jest za rozwiązanie o korzystniejszym stosunku skuteczności do kosztów, szczególnie przydatne w terenie zurbanizowanym.
Jeśli nowa technologia się sprawdzi, rakiety z systemem naprowadzania laserowego zyskają większy zasięg przy zachowaniu dotychczasowej precyzji. To mogłoby dać wojskowym więcej możliwości operacyjnych bez konieczności wymiany całego arsenału.
Ursa Major postawiło na elastyczną architekturę projektu, umożliwiającą wykorzystanie tych samych systemów produkcyjnych dla różnych typów rakiet. Kluczową rolę odgrywa tu Lynx Manufacturing System – linia oparta na druku 3D i sterowana cyfrowo. Takie podejście ma eliminować wąskie gardła tradycyjnej produkcji i pozwalać na szybkie zwiększanie skali w razie potrzeby.
Jesienne testy w locie będą kluczowe dla oceny praktycznej wartości tej technologii. Tylko w realnych warunkach operacyjnych okaże się, czy teoretyczne korzyści przełożą się na rzeczywiste możliwości bojowe. Warto też pamiętać, że każda nowa technologia wojskowa wymaga długiego procesu certyfikacji i wdrożenia.
Czytaj także: APKWS II, czyli amerykańskie pociski naprowadzane laserowo stały się bardziej niszczycielskie
Rozwój takich rozwiązań wpisuje się w szerszą strategię wzmacniania zdolności produkcyjnych amerykańskiego przemysłu obronnego. Pandemia i obecne konflikty uwidoczniły ryzyko związane z globalnymi łańcuchami dostaw, stąd dążenie do większej samowystarczalności w kluczowych obszarach. Jeśli technologia Ursa Major sprawdzi się w praktyce, mogłaby przyczynić się do skrócenia łańcuchów dostaw dla amunicji precyzyjnej.
Choć udane testy statyczne to ważny krok, droga od laboratorium do pola walki jest długa i wyboista. Potencjał jest niewątpliwy, ale prawdziwy sprawdzian dopiero przed nami. Jesień pokaże, czy to faktycznie rewolucja, czy tylko kolejna obiecująca technologia, która utknie w fazie prototypu.