Windows 11 z bólami wysuwa się na prowadzenie w statystykach
Wg statystyk prowadzonych przez StatCounter, po lipcowej mijance we wrześniu 2025 roku Windows 11 w ujęciu globalnym jest dominującym systemem operacyjnym na komputerach stacjonarnych z udziałem na poziomie 50,74%. Rynek europejski jest bardziej konserwatywny, tu bowiem po raz pierwszy statystyki wskazują, że po raz pierwszy wyraźną przewagę Windows 11 będzie można zaobserwować w październiku – potwierdzają to także statystyki z Polski, choć tu różnica na korzyść nowszego systemu we wrześniu jest wyraźniejsza.

Microsoft tymczasem nie ma wielu powodów do zadowolenia – adopcja najnowszej wersji jest wyjątkowo powolna (ale powiedzcie szczerze, kto jest winny temu, że Windows 10 był taki udany, no kto?) i niejakie przyspieszenie stało się widoczne dopiero wraz ze zbliżającym się w październiku 2025 roku końcem wsparcia. Microsoft kończy dostarczanie aktualizacji bezpieczeństwa dla Windows 10, co oznacza poważne ryzyko dla tych, którzy pozostaną przy starszym systemie.
Sytuacja nie tylko napędza sprzedaż Windows 11 – jeśli wierzyć statystykom, przy okazji powoduje także dużo bardziej nieoczekiwane ruchy na rynku. Największym zaskoczeniem ostatnich miesięcy jest bowiem gwałtowny wzrost popularności Windows 7 o ponad 100%. W ujęciu bezwzględnym oznacza to wzrost udziału tego wiekowego już oprogramowania z 2,02% w lipcu do 5,2% we wrześniu. Krótko mówiąc, oznacza to, że mniej więcej co dwudziesty komputer na świecie działa na szesnastoletnim systemie.
Pod powierzchnią Antarktydy zachodzi niespodziewana aktywność. Uczeni nie mogą uwierzyć w odczyty
Microsoft sam sobie sprowadził problemy na głowę
Statystyki prowadzone przez StatCounter oczywiście nie są przesadnie wiarygodne – dane są zbierane przy pomocy kodu śledzącego umieszczonego na stronach internetowych i może być wiele przyczyn takich fluktuacji – wątpliwe, by doszło do realnego wzrostu udziału Windows 7, prędzej mamy do czynienia ze wzrostem ich wykrywalności w sieci – maszyny działające, a nie służące do przeglądania internetu (korporacyjne, w zamkniętych sieciach etc.) umykają takim pomiarom.

Czytaj też: Recenzja Sony Xperia 1 VII. Pora na zmianę formuły
Większych wątpliwości natomiast nie budzi przyczyna widocznej niechęci do zmiany Windows 10 na Windows 11 – nie każdemu odpowiada zmieniony interfejs użytkownika, niektórzy mają wątpliwości dotyczące prywatności, jednak najpoważniejszą przeszkodą jest bodaj wzrost wymagań sprzętowych, a konkretnie wymóg, by komputer miał odpowiednio nowoczesny CPU i układ TPM.
Stawia to użytkowników starszych maszyn w sytuacji przymusowej – albo wymienią sprzęt na nowszy, albo zostaną z oprogramowaniem bez wsparcia, albo też wkroczą na grunt nieoficjalnych modyfikacji i za pomocą dodatkowego oprogramowania zmodyfikują instalator Windows 11, by ignorował oba wymogi. Działa to bez zarzutu (sam mam w domu taką maszynę, w pełni sprawną i wciąż całkiem żwawą, ale z niewspieranym procesorem Skylake), niemniej jest to zabawa dla raczej zaawansowanych użytkowników.
Bez względu na metodologiczne wątpliwości, trend jest raczej wyraźny – Windows 11 umacnia pozycję, Windows 10 traci użytkowników i można się spodziewać, że wraz z zakończeniem wsparcia proces ten tylko przyspieszy. Nieuchronna wymiana starszych maszyn także dołoży tu swoje – realnie wybór będzie między Windows 11 a macOS. A chwilowe wzrosty Windows 7 to przede wszystkim ciekawostka, nad którą mogą się głowić eksperci i bardzo wątpię, czy ten trend się utrzyma dłużej niż przez chwilę.