Koniec przywilejów dla użytkowników smartfonów Pixel 10
Edycja konwersacyjna w Zdjęciach Google wystartowała wraz Pixelami 10, jednak po dwóch miesiącach przestaje być przywilejem wybranych i trafia do szerszego grona odbiorców – od 23 września stała się dostępna dla wszystkich kwalifikujących się urządzeń z Androidem, niestety w tej chwili tylko w Stanach Zjednoczonych. Użytkownicy muszą mieć także ustawiony język konta Google na angielski amerykański, co wynika z aktualnych ograniczeń systemu rozpoznawania mowy.
Nowości w Zdjęciach Google wymagają połączenia internetowego
Aby móc korzystać z edycji konwersacyjnej, w pierwszej kolejności potrzebna jest aktualizacja aplikacji Zdjęcia do najnowszej wersji oraz stabilne łącze internetowe. Przetwarzanie poleceń odbywa się bowiem w chmurze, co wymaga stałego połączenia z serwerami Google. Od strony użytkownika proces jest bardzo prosty – w edytorze pojawia się nowy przycisk „Help me edit”, który uruchamia interfejs konwersacyjny.
System oparty na modelu Gemini AI potrafi interpretować zarówno proste polecenia, jak i bardziej złożone instrukcje kreatywne. Można poprosić o zmianę tła, dodanie elementów czy korektę kolorystyki – wszystko za pomocą głosu lub tekstu. Co ciekawe, AI nie tylko wykonuje polecenia, ale też samodzielnie analizuje zdjęcia i proponuje ulepszenia. Funkcja „make it better” działa jak osobisty asystent fotograficzny, efekty poprawek nałożonych przez AI mogą być jednak nieco nieprzewidywalne.
Edycja konwersacyjna to ciekawe rozwiązanie dla osób, które potrafią opisać efekt, ale nie mają większego pojęcia o samym procesie edycji. Propozycja jest kusząca – po co czegoś się uczyć, jeśli można opisać oczekiwany efekt? Doświadczenia z komunikacji z asystentami AI każą mi zachować ostrożność – rozmowa działa najlepiej podczas pokazów technologicznych, a w domu zwykle gorzej i nie raz miałem problem z dogadaniem się z Gemini, tak żeby prawidłowo zrozumiał, co się do niego mówi.
Czytaj też: Xiaomi rozwiązał worek – pralka i lodówka Mijia wchodzą do Europy. Za nimi odkurzacze
Nowe możliwości edycyjne nie dla Polaków.
Nowa funkcja Zdjęć Google obwarowana jest zresztą istotnymi (zwłaszcza dla polskich użytkowników) ograniczeniami. Pierwsze, językowe, dość łatwo zrozumieć – system radzi sobie najlepiej tam, gdzie ma najbogatszą bazę „wiedzy”, ale cieszyć się nie ma powodu – dla technicznych gigantów jesteśmy użytkownikami drugiej kategorii.

Drugie, terytorialne, czyli ograniczenie do USA ma jednak potencjalnie znacznie poważniejsze skutki. Przetwarzanie promptów AI odbywa się w chmurze, nieuchronnie muszą zatem pojawić się pytania o prywatność, szkolenie AI na danych użytkownika i to wszystko, co Google chciałby robić niekoniecznie w zgodności z przepisami unijnymi. Nawet jeśli Zdjęcia nauczą się rozumieć polskie polecenia głosowe, nie oznacza to więc, że będziemy mogli konwersacyjnej edycji używać.
Lightroom Mobile, Luminar i inne aplikacje mobilne tego typu zatem nie mają na razie czego się bać. Nie dotyczą ich ograniczenia, działają bowiem zgodnie z GDPA i DSA, a funkcje AI mają się tam i tak nieźle, choć nie ma przecież mowy o konwersacyjnej edycji. Może zresztą i na nią przyjdzie czas?