Przełom w walce z wszechobecnym litem. Ten akumulator przyciąga marzenia

Wedle laboratoryjnych osiągnięć koniec ery litowo-jonowej ma miejsce każdego tygodnia… i to od wielu lat. Tym jednak razem mamy coś specjalnego. Chociaż jeszcze niedawno akumulatory magnezowe uchodziły za fascynujący, ale uparcie niepraktyczny kierunek badań, to dziś mamy namacalny dowód, że ten stan rzeczy uległ zmianie.
...

Najnowsze osiągnięcia laboratoryjne wskazują, że technologie, które do tej pory wydawały się niemożliwe do wdrożenia, mogą wkrótce zyskać praktyczne zastosowanie. Tym razem w grę wchodzi pierwszy funkcjonujący prototyp akumulatora magnezowego, który może pracować w “normalnych” warunkach. To znaczące osiągnięcie, ponieważ przez lata podstawowym problemem uniemożliwiającym praktyczne wykorzystanie magnezu w akumulatorach była jego niska efektywność w temperaturze pokojowej.

Magnez i jego rewolucyjny potencjał w akumulatorach

Magnez jest od dawna uważany za potencjalnego następcę litu, a to z kilku kluczowych powodów. Przede wszystkim jest pierwiastkiem znacznie bardziej powszechnym w przyrodzie, a to przekłada się na niższą cenę i większą dostępność. Dodatkowo charakteryzuje się większym bezpieczeństwem użytkowania oraz mniejszą szkodliwością dla środowiska. Teoretycznie oferuje też wyższą gęstość energii w przeliczeniu na objętość, a to podstawa do produkcji mniejszych oraz wydajniejszych akumulatorów.

Tak wygląda najsilniejszy magnes nadprzewodzący na świecie na bazie żelaza /Fot. KCL

Czytaj też: “Prawdziwa magia” Jeśli to wejdzie do fabryk, to rynek fotowoltaiczny wybuchnie

Podstawowym wyzwaniem technologicznym, które do teraz blokowało rozwój tej technologii, była tzw. powolna mobilność jonów magnezowych. W praktyce oznaczało to, że jony tego pierwiastka nie były w stanie przemieszczać się wystarczająco szybko między elektrodami w standardowych warunkach temperaturowych, a to czyniło cały system bardzo nieefektywnym. Nowy prototyp pokonuje tę barierę, a to dzięki innowacyjnemu podejściu do konstrukcji elektrolitu i elektrod, dając szanse na narodzenie się rozwiązania, które wypełni kluczową niszę na rynku.

To osiągnięcie wpadło na konto zespołu naukowców z Tohoku University, którzy to pochwalili się swoją nową komórką z anodą z magnezu, nowym amorficznym tlenkowym katodowym materiałem oraz nowoczesnym elektrolitem. Testy wykazały, że ta komórka stabilnie pracuje w temperaturze pokojowej i potrafi zasilić niebieską diodę LED wymagającą ponad 2,5 V napięcia. Naturalnie nie jest to jeszcze produkt i coś, co w takiej formie mogłoby zacząć trafiać do akumulatorowych pakietów, ale już teraz wytrzymałość na poziomie 200 cykli należy po prostu docenić.

Czytaj też: Niemcy otworzyły szampana, bo poranki zaświeciły prądem. Takiej elektrowni nie ma żaden inny kraj

Z punktu widzenia chemii materiałowej przełom opiera się na dwóch elementach. Po pierwsze, amorficzna katoda uzyskana dzięki częściowej wymianie jonów Li⁺ na Mg²⁺ pozostawia w strukturze wolne przestrzenie, które tworzą korytarze migracji dla Mg²⁺. To omija dotychczasowy główny problem – powolną dyfuzję jonów o podwójnym ładunku. Po drugie, zastosowany elektrolit ze słabo koordynującym anionem, umożliwia odwracalne osadzanie i rozpuszczanie magnezu przy umiarkowanych nadnapięciach i bez udziału halogenków, co z kolei poprawia zgodność z tlenkami. W tej konfiguracji pojedyncze ogniwo typu coin cell po krótkim ładowaniu zasiliło niebieską diodę LED przez ponad 7 minut, a w testach wykazało około 150 mAh/g i około 70 mAh/g po 200 cyklach w temperaturze pokojowej.

Dlaczego świat tak potrzebuje akumulatorów magnezowych>

Z punktu widzenia rynku ma to sens nawet na etapie wczesnego prototypu. Magnez oferuje znacznie wyższą pojemność objętościową niż lit metaliczny – około 3833 mAh/cm³ wobec około 2060 mAh/cm³ dla litu – więc przy tej samej objętości można zgromadzić więcej ładunku. Pod względem pojemności właściwej na masę lit wciąż wygrywa, ale w magazynach stacjonarnych liczy się przede wszystkim gęstość energii na litr, a nie na kilogram. Dodatkowym atutem jest spokojniejsza morfologia osadzania Mg względem Li, co ogranicza tworzenie niepożądanych struktur dendrytycznych i podnosi bezpieczeństwo pracy. Innymi słowy, jeśli chemia elektrolitu i elektrod zostanie domknięta tak, by zapewnić sprawny transport Mg²⁺ i stabilne cykliczne działanie, magnez ma realne szanse stać się bezpiecznym, gęstym objętościowo magazynem energii dla sieci i przemysłu.

Czytaj też: Przebili sufit. Tam, gdzie zwykłe pompy ciepła się poddają, ta dopiero się rozkręca

Chociaż to pierwszy przypadek, gdy tak złożony układ wyszedł poza demonstracje na półogniwach i pokazał stabilną pracę pełnej komórki bez podgrzewania, to musimy pamiętać, że dzisiejszy wynik nie jest już przemysłową rewolucją. Musimy jednak uznać to za ważny ruch w sektorze przyszłości magazynowania energii. Oto bowiem ludzkość ma już oficjalnie pełną komórkę magnezową działającą w temperaturze pokojowej, z tlenkową katodą i elektrolitem, który nie degraduje anody, a tego dokładnie nauce brakowało. Teraz liczyć się będą liczby, a nie obietnice, czyli trwałość powyżej 500 cykli bez gwałtownego spadku pojemności, sensowne gęstości prądowe i ładowanie w realistycznych czasach, elektrody o fabrycznych grubościach oraz elektrolit odporny na wilgoć i policzalny kosztowo. Jeśli te elementy złożą się w całość, magnez przestanie być prezentacyjną ciekawostką – stanie się praktycznym narzędziem dywersyfikacji poza lit.