Energia termojądrowa od dziesięcioleci pozostaje tym Świętym Graalem nauki, który wciąż wymyka się naszym rękom. Nic więc dziwnego, że w świecie badań nad fuzją jądrową coraz częściej słychać głosy, że bez międzynarodowej współpracy trudno będzie osiągnąć prawdziwy przełom. Projekt JT-60SA zdaje się potwierdzać tę tezę, łącząc siły specjalistów z różnych kontynentów, bo oto właśnie za wielkim oceanem i w Japonii trwają prace, które mogą przybliżyć ludzkość do celu.
Święty Graal energetyki bliżej niż myślisz. Kluczowe moduły już łączą układankę
Amerykańskie Princeton Plasma Physics Laboratory (PPPL) przygotowuje się do dostarczenia kluczowego elementu wyposażenia dla japońskiego reaktora. Mowa o czterotonowym spektrometrze rentgenowskim XICS, który ma trafić do Japonii na początku 2026 roku. To urządzenie pełnić będzie rolę swoistego cyfrowego oka, pozwalającego naukowcom zajrzeć w głąb procesów zachodzących w plazmie. W praktyce bowiem spektrometr XICS to zaawansowane narzędzie diagnostyczne analizujące promieniowanie rentgenowskie emitowane przez plazmę. Dzięki tym pomiarom badacze mogą precyzyjnie określać temperaturę, prędkość i skład plazmy, a więc parametry absolutnie kluczowe dla utrzymania stabilnej reakcji termojądrowej.
Czytaj też: Darmowy prąd z byle wietrzyku. Niemcy zakręcili turbiną tak, jak nikt wcześniej

Urządzenie zostało wyposażone w zaawansowany system kalibracji, gwarantujący dokładność pomiarów mimo ciągłych zmian gęstości i temperatury plazmy. To niezwykle ważne, ponieważ jakiekolwiek błędy w odczycie mogą prowadzić do niestabilności plazmy i potencjalnych uszkodzeń całego reaktora. Sam wybór PPPL nie był przypadkowy, bo to laboratorium rozwijało technologię XICS przez ostatnie dwadzieścia lat, instalując podobne systemy w ośrodkach badawczych na całym świecie.
JT-60SA to nie byle reaktor, a dumny rekordzista
Japoński reaktor JT-60SA to prawdziwy kolos w świecie fuzji jądrowej. Jego objętość plazmy wynosi 160 metrów sześciennych, co zostało potwierdzone przez Księgę Rekordów Guinnessa i czyni go największym nadprzewodzącym systemem fuzyjnym na świecie. Pełną gotowość operacyjną ma osiągnąć w 2026 roku, wyprzedzając tym samym o długie lata m.in. projekt ITER we Francji. Warto jednak tutaj zauważyć, że choć JT-60SA jest mniejszy od przyszłego reaktora ITER, to jego gęstość mocy (czyli moc na jednostkę objętości) będzie wyjątkowo wysoka. To pozwoli naukowcom badać nowe zachowania plazmy i testować koncepcje dla przyszłych komercyjnych elektrowni fuzyjnych. Głównym wyzwaniem technicznym wciąż pozostaje kontrola plazmy nagrzanej do ekstremalnych temperatur, gdzie każda utrata panowania nad procesem może oznaczać poważne konsekwencje.
Czytaj też: Zawieje nad domem, a prąd zrobi się darmowy. Włosi tak zakręcili turbinami, że aż trudno w to uwierzyć
JT-60SA stanowi doskonały przykład globalnej współpracy naukowej w dziedzinie fuzji jądrowej. Partnerstwo łączy amerykańskie PPPL, japońskie National Institutes for Quantum Science and Technology oraz europejskie Fusion for Energy. Dla Stanów Zjednoczonych to szczególnie ważny moment, ponieważ PPPL jest jedną z pierwszych amerykańskich instytucji, której sprzęt zostanie bezpośrednio zainstalowany w japońskim reaktorze.
Czytaj też: Niemcy otworzyły szampana, bo poranki zaświeciły prądem. Takiej elektrowni nie ma żaden inny kraj
Współpraca wykracza jednak poza samo dostarczanie urządzeń. Naukowcy z Princeton będą aktywnie uczestniczyć w obsłudze systemu diagnostycznego, analizowaniu zebranych danych oraz dzieleniu się wynikami z globalną społecznością naukową. Obejmuje to również wspólne prace nad interpretacją uzyskanych pomiarów i ich implementacją w przyszłych projektach. Finalnie informacje zdobyte dzięki JT-60SA posłużą do projektowania i obsługi diagnostyki w przyszłym reaktorze ITER oraz innych projektach fuzyjnych na całym świecie. Oznacza to, że każde odkrycie dokonane w Japonii może potencjalnie przyspieszyć rozwój komercyjnej energii fuzyjnej w skali globalnej.
Czy to już przełom w sektorze energii termojądrowej?
Patrząc na postępy w badaniach nad fuzją, trudno nie odnieść wrażenia, że ludzkość wciąż pozostaje na etapie mozolnego składania elementów wielkiej układanki. Czy to już przełom? Na pewno ostatnie osiągnięcia to coś bardzo ważnego, bo jest to coś w rodzaju testu wiarygodności. Jeśli w 2026 roku JT-60SA zacznie dostarczać spójne, porównywalne w czasie serie danych, to cała dyskusja o fuzji zmieni ton. Zamiast deklaracji zobaczymy wykresy, które pozwalają ocenić, czy droga do komercji się skraca, czy stoimy w miejscu. To właśnie brak tej pewności najbardziej kosztował fuzję przez ostatnie dekady.