Tego jeszcze nie było. Pierwszy na świecie sensowny akumulator wodorkowy

Sektor energetyczny otrzymał właśnie wyjątkowy prototypowy akumulator, który udowadnia, że można użyć całkowicie innego nośnika ładunku wewnątrz stałego elektrolitu bez konieczności utrzymywania skrajnych temperatur. Obietnice związane z takim magazynem energii są spore, bo dotykają rozwiązania problemów trapiących lit od lat, a w tym ograniczeń bezpieczeństwa, powstawania dendrytów oraz kwestii pojemność, trwałości, mocy i kosztu.
...

Od magazynowania wodoru do ogniw zasilających. Cichy debiut akumulatorów H⁻

Jony wodorkowe (H⁻) nie są nowe dla chemii, ale są nowe dla akumulatorów wielokrotnego ładowania, które działają w temperaturze pokojowej. Do tej pory sprawienie, by H⁻ pędził przez ciało stałe, a cały akumulator pozostawał stabilny, było rodzajem materiałowego skoku na Księżyc, który wymagał siłowania się z ekstremalnymi temperaturami. Teraz jednak zespół kierowany przez Pinga Chena z Dalian Institute of Chemical Physics twierdzi, że przekroczył tę kluczową linię startu z kompaktowym prototypem działającym w temperaturze pokojowej, który zachowuje się tak, jak powinien akumulator. Ładuje się, rozładowuje, a w konfiguracji szeregowej zasila diodę LED przy około 1,9 V, dając skromny blask zapowiadający znacznie większy krajobraz.

Czytaj też: Dom i auto z jednej skrzynki. Nowy system jednocześnie grzeje i ładuje

Kluczem do osiągnięcia tego był elektrolit, którego naukowcy zaprojektowali jako kompozyt rdzeń-powłoka, nakładając cienką, stabilizującą powłokę wodorku baru na rdzeń z wodorku ceru. Wodorek ceru zapewnia szybkie przewodnictwo jonów wodorkowych, podczas gdy wodorek baru poskramia reaktywność i poszerza okno elektrochemiczne. Efekt to stałotemperaturowe przewodnictwo wodorkowe i to, co autorzy opisują jako zachowanie superjonowe powyżej około 60°C, gdzie mobilność jonów zaczyna przypominać ciecz, choć materiał pozostaje ciałem stałym. To połączenie (szybkość plus stabilność) jest kluczem, którego wcześniejsze próby nie potrafiły przekręcić.

Czytaj też: Niczym turbosprężarka dla elektrycznych samochodów. Koniec z ograniczeniami

Wykorzystując ten elektrolit, zespół zmontował prostą komórkę z anodą z wodorku ceru i katodą z alanianu sodu, który to jest znany z badań nad magazynowaniem wodoru. Przy pierwszym rozładowaniu katoda dostarczyła 984 mAh na gram i utrzymywała około 402 mAh na gram po 20 cyklach w temperaturze pokojowej. Nie są to spektakularne wyniki, ale przynajmniej pokazują, że chemia wodorkowa potrafi gromadzić i przenosić znaczący ładunek w pętli ładowalnej, a nie w reakcji jednorazowej. Droga do rzeczywiście użytecznych parametrów w codziennym życiu jest więc długa, ale warta podjęcia, bo w tej chemii kluczowe jest bezpieczeństwo i elastyczność materiałowa. Użycie wodoru jako nośnika ładunku omija igłowate dendryty litu, które mogą powodować zwarcia, a przejście z łatwopalnych elektrolitów ciekłych na architektury w pełni stałe obniża ryzyko zwarć i pożarów.

Czytaj też: Wycięli las, zainstalowali panele słoneczne i wywołali burzę. To może spotkać każdego z nas

Prawdziwą wartością tego prototypu nie jest to, że dziś pokonuje lit, lecz to, że otwiera nową oś w projektowaniu akumulatorów: przewodniki anionowe w stałych elektrolitach działających w temperaturze pokojowej. Jeśli badaczom uda się wydłużyć żywotność o dwa rzędy wielkości, podnieść napięcie powyżej 2 V na komórkę bez utraty stabilności i udowodnić możliwość produkcji poza laboratorium, to akumulatory wodorkowe mogą uzupełnić te litowe. Na razie blask diody LED nie jest metą, a obiecującym startem.