MOVA I10 to odkurzacz w niskiej cenie jak na rynkowe standardy. W promocyjnej cenie 799 złotych (cena katalogowa to 1149 zł) dostajemy nie tylko rurę ze szczotką, ale i zestaw akcesoriów oraz dok, do którego możemy podłączyć kabel do ładowania. Kluczem do sukcesu sprzedaży ma być jakość poszczególnych elementów oraz samego odkurzania, jak i czas pracy. Czy udało się przenieść jakość, jaką oferowała marka, do dość budżetowego segmentu dla odkurzaczy pionowych? Przekonajmy się!
Zestaw startowy MOVA I10 daje swobodę pracy w kilku scenariuszach
Pudło z MOVA I10 jest zaskakująco lekkie jak na jakikolwiek odkurzacz pionowy, ale bynajmniej wynika to z niskiej jakości. Producent postawił na lekką konstrukcję i tylko część dodatków, jakie możemy znać z droższych modeli. Nie oznacza to, że cokolwiek jest tu z trzeszczącego plastiku.

Nim dotrzemy do odkurzacza, naszym oczom ukaże się stacja dokująca o wymiarach mniej więcej 34 na 28 centymetrów (szerokość). Podejrzewam, że sama w sobie waży z połowę masy, co ma sens. To to samo, plastikowe rozwiązanie, które jednak jest na tyle zwarte i dobrze trzyma się na podłodze, nie ruszając się na boki nawet wtedy, gdy nie odkładamy urządzenia precyzyjnie na dok do ładowania. Aby uzyskać funkcję ładowania, musimy połączyć podstawę z pionowym elementem, co wieńczy satysfakcjonujące kliknięcie.
W dalszej części pudełka znajdziemy rurę przedłużającą, którą połączymy z szczotką wielofunkcyjną. Ta ma poruszać się dobrze zarówno po dywanach, jak i podłogach o różnym stopniu twardości. Co ważne i co wcale nie jest regułą w takich sprzętach, otrzymujemy dostęp do szczotki, którą możemy oczyścić i włożyć ponownie do konstrukcji.
Później znajdziemy sam odkurzacz z podczepioną do niego baterią, ale także i końcówki pozwalające przeistoczyć go w znacznie mniejsze urządzenie. Elektryczna miniszczotka ma pozwolić na pracę na dywanach i materiałach, a uniwersalne narzędzie z przesuwaną szczotką pozwoli docierać do wąskich krawędzi i fragmentów za meblami. Szkoda, że producent nie pokusił się dorzucenie do zestawu elastycznej rury, ale za tę cenę i tak nie jest źle.
Jakość wykonania i ergonomia MOVA I10. Lekko nie znaczy biednie
Pierwsze wzięcie MOVA I10 w dłoń jest zaskakujące. Oto konstrukcja, która waży zaledwie 1,35 kilograma nie ugina się przy nacisku, nie skrzypi, leży całkiem wygodnie i nie jest przeciążona akumulatorem, który możemy wymienić, gdy skończy się energia. W zasadzie producent skopiował tu masę rozwiązań z o wiele droższych propozycji i niemal wszystkie te rozwiązania należy ocenić pozytywnie.


Zacznijmy od rękojeści, która jednocześnie łączy korpus z baterią. Sama w sobie jest dość smukła i przy większych dłoniach może nie być aż tak łatwa w trzymaniu, ale jak na moje i tak niemałe dłonie, całość trzymało się dobrze. Bateria odpowiada za rozsądną przeciwwagę dla korpusu, a wyloty powietrza umieszczono tak, że nie wieją na nas ani na dłoń podczas ruchów. Całością manewruje się dobrze, niezależnie od założonej końcówki. Nie mamy tu oparcia pod nasze palce, ale nie jest ono potrzebne, bo całość nie wyślizguje się z dłoni.

Korpus, jak na odkurzacze, prezentuje się dość kompaktowo. W oczy rzuca się pojemnik o pojemności 0,35 litra. To stosunkowo niedużo i na początku obawiałem się o to, czy da się tym w ogóle coś posprzątać. O tym napiszę później, ale cieszy, że system czyszczenia i demontażu jest tu tak samo prosty jak w droższych odkurzaczach. Wystarczy nacisnąć boczny przycisk, by wyjąć pojemnik, a następnie chwycić rękojeść u góry, by odkręcić część z filtrem. To znacząco upraszcza proces czyszczenia, w szczególności, gdy w grę wchodzi usuwanie zawijających się włosów.

Producent postawił na czytelny wyświetlacz z dużymi piktogramami. Te powiedzą nam zarówno o używanym trybie, jak i o procencie naładowania baterii, a także o potencjalnej awarii. Nie ma tu do czynienia z manewrem ze starszych odkurzaczy, które pokazywały tylko skokowy spadek baterii (np. o 5%) lub z kilkoma paskami energii. Dostajemy czytelną, prostą informację o stanie naładowania w procentach, zmieniającą się także podczas napełniania akumulatorów.

Dalsze części odkurzacza to już klasyka gatunku. Rurę przedłużającą wykonano z metalu i ta dogaduje się ze wszystkimi końcówkami, choć najczęściej będzie łączona ze szczotką. Mobilność tego rozwiązania także oceniam jako pozytyw. Całością łatwo się manewruje i nie czuć, by którykolwiek z elementów nie był dopasowany do całości. Swoboda poruszania się szczotki odkurzającej nie jest na poziomie rozwiązań z flagowych modeli, ale jeśli skupiamy się na ruchach posuwisto-zwrotnymi, to nie ma problemu z małymi korektami ustawienia.


Końcówki oferują dobry poziom wykończenia. Po założeniu ich na odkurzacz usłyszymy charakterystyczne kliknięcie i wtedy otrzymamy sygnał zwrotny w postaci kliknięcia. MOVA postawiła na tworzywo, które nie ugina się pod ciężarem, nie skrzypi i jest na tyle grube, by poradzić sobie z przypadkowym mocniejszym dociśnięciem. Poszczególne elementy sprawiają wrażenie, jakby miały wytrzymać przez dłuższy czas, a ruchome elementy nie budują we mnie odczuć, jakby miały się rozpaść.
Jak sprząta się MOVA I10? Adekwatnie do ceny
Nie spodziewałem się, że MOVA I10 zrewolucjonizuje sprzątanie, a już na pewno nie miałem oczekiwań, że będzie odkurzaczem kompletnym. Nie zawiodłem się tym, jak pracuje sprzęt, choć kompromisy związane z ceną poznałem stosunkowo szybko.

Zacznijmy od plusów, a do tych niewątpliwie należy podświetlenie OptiInsight, lub, bez marketingowej nazwy, błękitne światło znajdujące się w rogu szczotki wielofunkcyjnej, które rozprzestrzenia się pod kątem 140 stopni. Zarówno jego kolor, jak i moc pozwalają wymiernie dostrzec rezultaty naszego sprzątania. Inaczej niż w przypadku spotykanych u konkurencji zwykłych pasków LED, ta struga światła niemal przykleja się do podłogi i wyraźnie pokazuje, co się na niej dzieje. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem brud, którego nie sposób było dostrzec w inny sposób. Jeśli macie zwykłą szczotkę z podstawowym podświetleniem, odczujecie gigantyczną różnicę w precyzji.

Szczotka TangleBuster, jak nazwa wskazuje, nie miała podczas całego korzystania problemów z zaplątywaniem się włosów. Te, jeśli gdzieś się plączą, to wokół filtra w zbiorniku na kurz, ale i stamtąd dość łatwo je usunąć, w znacznej mierze bezkontaktowo. Szczotka jest stosunkowo miękka i nie ma na niej twardych włókien, co z jednej strony jest zaletą, z drugiej takie drobiny jak koci żwirek albo twarde przyprawy czy kurz z butów mogą pojechać za szczotką w podróż i zostać ostatecznie odkurzone po dłuższym dystansie lub po podniesieniu szczotki.

Samo odkurzanie szczotką podłogową jest przyjemne. Lekkość sprawia, że mogłem to robić przez długi czas i jest to ożywcze uczucie w porównaniu do odkurzaczy cięższych z reguł o kilogram i więcej. Przejazd jest płynny i niemal bezproblemowy. Lekko sprząta się pod meblami, choć dla większej wygody brakuje kolanka łąmiącego rurę, ale pod znakomitą większość mebli wjedziemy. Lekkość okazuje się zaletą także wtedy, gdy czyścimy kanapy, poduszki lub gdy chcemy narzędziem uniwersalnym sięgnąć do sufitów. Łatwość manewrowania to niewątpliwie spora zaleta.

Czytaj też: MOVA K30 Mix. Czy połączenie odkurzacza i mopa da radę?
Największą bolączkę, która jednak przy czystym, regularnie sprzątanym domu nie powinna być problemem, stanowił rozmiar wlotu na brud, zarówno na zakończeniu szczotki, jak i przy połączeniu korpusu z pojemnikiem. Należy to jasno podkreślić – MOVA I10 to odkurzacz do codziennego zbierania kurzu. Nie podoła wyzwaniom związanym chociażby z pochłanianiem małych fragmentów kartonu, który służył kotu do ścierania zębów lub drapania pazurów. W ten sposób można tylko zapchać wlot, zwłaszcza jeśli połączy się to z włosiem.

Samo włosie MOVA I10 nie sprawiało problemu, zapewne ze względu na wysokie ciśnienie robocze, które wynosi do 28000 Pa. Moc pracy to 120 AW i wydaje mi się, że to ciągnie odkurzacz w górę, gdy szczotka niekoniecznie jest skora do zbierania małych, twardych drobinek. Na co dzień włosy i kurz z podłogi znikają błyskawicznie i jeśli nie będziemy chcieli w ten sposób pozbywać się dużych fragmentów brudu, to nic się nie stanie. W razie potrzeby szczotkę łatwo rozbierzemy i usuniemy pozostałości brudu. Te gromadzą się tylko przy wlocie do rury lub przy wlocie do zbiornika, który ma gumową osłonę ograniczającą powrót brudu do rury.

Pojemność pojemnika sprawia, że dla własnego komfortu będziecie musieli wyczyścić go podczas dłuższych sesji sprzątania, jeśli macie w domu sporo kurzy i tzw. “kotów” – włosia różnego pochodzenia. Jeżeli regularnie odkurzacie swoje mieszkanie, pojemnik może bez problemu wystarczyć na jeden cykl. W 60-metrowym mieszkaniu z kotami niezbędne było czyszczenie, ale jeśli nie macie zwierząt, a waszym zmartwieniem jest sprzątnięcie części wspólnej i własnego pokoju w mieszkaniu na studiach, to niemal na pewno zrobicie to za jednym podejściem.

Wiedziałem, że nie wszystkie rozwiązania będą idealne, ale MOVA I10 i tak broni się w tej klasie cenowej.
Plusem MOVA I10 jest łatwość wyczyszczenia poszczególnych elementów
Jak już wcześniej wspomniałem, o szczotce TangleBuster nie można powiedzieć, że plącze się w niej włosie. Jest jednak na tyle miękka w przynajmniej części konstrukcji, że siłą rzeczy w jej fragmenty mogą wchodzić drobiny kurzu czy małe okruchy. Wtedy wystarczy skorzystać z zamknięcia znajdującego się przy boku szczotki, by zdjąć przezroczystą osłonę i dostać się do samej szczotki. Potem nie pozostaje nic innego niż oczyszczenie wałka szczotki.



W przypadku mniejszej elektroszczotki przyda się płaskie narzędzie, jak tył sztućca, śrubokręt lub moneta (ta może wyrządzić najmniejszą szkodę). Wtedy możemy dostać się do samej szczotki i w ten sposób efektywniej ją oczyścić. W przypadku wielofunkcyjnego narzędzia sprawa ma się jeszcze prościej – wystarczy przemyć je pod bieżącą wodą, jedynie nie nadawać jej za dużego ciśnienia, by nie uszkodzić włókien.

Czytaj też: Test MOVA V50 Ultra. To nie robot, a kombajn sprzątający, który staje na straży czystości
Jak sprawa ma się z częścią gromadzącą brud? W MOVA I10 brud i powietrze przechodzą przez 5 etapów czyszczenia. Zaczyna się od separacji cyklonowej większych elementów, następnie brud spotyka się z filtrem wstępnym w formie metalowej siateczki, potem powietrze przechodzi przez separator wielocyklonowy, a później widzimy już działanie filtra gąbkowego oraz filtra HEPA. Do każdego z tych elementów możemy dotrzeć i wyczyścić.



Zbiornik kurzu, separator i oba filtry można przemyć pod bieżącą wodą, przy czym należy pamiętać o dokładnym wyczyszczeniu całości i o pozostawieniu do osuszenia przez co najmniej 24 godziny. Codzienna eksploatacja pozbawi pojemnik na brud jego przezroczystości, ale nie powinna wpłynąć na skuteczność urządzenia.
Kultura i czas pracy na baterii MOVA I10
MOVA I10 to odkurzacz ręczny, a takie co do zasady nie są cichymi urządzeniami, w końcu mają za zadanie odkurzać. W przypadku tego modelu możecie spodziewać się wyników głośności nieprzekraczających maksymalnie 78 dB w trybie turbo oraz do 73 dB w trybie ekologicznym. Pomiar przeprowadziłem w bliskiej odległości od urządzenia, a poza głośnością trzeba zauważyć, że sam odgłos pracy nie jest irytujący.


Producent deklaruje do 60 minut pracy i ten rezultat da się osiągnąć, ale tylko przy użyciu narzędzia wielofunkcyjnego. W przypadku korzystania ze szczotki elektronicznej w trybie eko, ten czas zbliża się do 40 minut. W trybie turbo mówimy już o 10 minutach pracy, co zdecydowanie nie robi wrażenia. Z drugiej strony w codziennym sprzątaniu mocniejsze ustawienie przyda się jedynie przy przejeździe przez dywany i to te o grubym włosiu. Na co dzień bez problemu możecie sprzątać w domyślnym ustawieniu mocy.




Cieszy, że ładować możemy zarówno z poziomu stacji dokującej, jak i za pośrednictwem bezpośredniego przyłączenia do baterii. W dodatku tę możemy podmienić, by kontynuować sprzątanie. Proces ładowania, dość spodziewanie, zajmuje około 3,5 godziny od 0 do 100% i jest dość miarowy. Najczęściej po sprzątaniu 60-metrowego mieszkania miałem jeszcze około 30% akumulatora.
MOVA I10 w promocyjnej cenie to dobra oferta, choć nie bez ograniczeń
Odkurzacz pionowy MOVA I10 to rozwiązanie, które przemyca kilka dobrych cech z droższych modeli. Stacja dokująca to nieczęsty widok, a jeszcze do tego może ona ładować odkurzacz. Oświetlenie pomaga tu w sprzątaniu o wiele bardziej niż w przypadku zwykłych, białych diod LED. Urządzenie cechuje też lekkość i poręczność, niezależnie od wybranej końcówki. Te wykonane są solidnie i dobrze łączą się z resztą obudowy. Całość łatwo też wyczyścić, a czas pracy jest przyzwoity, nawet w przypadku korzystania z elektronicznych końcówek.

Czy można było zrobić coś więcej? Myślę, że to nie jest sprzęt dla każdego i ze względu na niewielkie wloty na brud oraz zbiornik je gromadzący nie będzie rozwiązaniem dla każdego. Z pewnością może przegrać pojedynek ze zwierzętami, zwłaszcza tymi bardziej niesfornymi i gubiącymi większe ilości włosia.
Dla tych, którzy będą nim regularnie odkurzać swoją przestrzeń i którzy potrzebują solidnego sprzętu do codziennego dbania o porządek, MOVA I10 może być idealnym rozwiązaniem, zwłaszcza gdy za 799 złotych możecie znaleźć ją w promocji na stronie Media Expert. W tej cenie warto się przyjrzeć różnym opcjom i dopasować je do swojego domu. Katalogowa cena 1149 zł jest już mniej kusząca, ale w dalszym ciągu mówimy o dobrze wykonanym sprzęcie do wielu zadań. MOVA dała radę nawet w niższym segmencie cenowym.