Google planuje zmiany w Portfelu, by wykorzystać wiedzę o twoich wydatkach

Informacje o tym, co, jak i kiedy kupujemy to bardzo łakomy kąsek dla Google i innych firm, zarabiających na reklamach. Pozwalają bowiem na zbudowanie dokładnego profilu naszych upodobań i podsuwanie kolejnych, bardziej skutecznych reklam. Jak się okazuje, wkrótce mogą dowiedzieć się o nas jeszcze więcej, Google przygotowuje się bowiem do głębokiego sięgnięcia do historii naszych wydatków z Portfela.
...

Podziel się z Google informacjami z Portfela

Modyfikacji pod tym kątem doczeka się popularny Portfel Google, obsługujący system płatności kartami Google Pay oraz dane z kart lojalnościowych, biletów lotniczych i różnych przepustek. Dane o wydatkach i upodobaniach użytkowników zostaną ściśle zintegrowane z ekosystemem reklamowym koncernu, algorytmy będą analizować nasze preferencje zakupowe, częstotliwość wizyt w konkretnych sklepach oraz wybór określonych marek. Na podstawie tych informacji Google stworzy szczegółowe profile konsumenckie służące do precyzyjnego dopasowywania reklam.

Wpływ nowego systemu odczujemy w wielu usługach firmy. Informacje o naszych zakupach trafią między innymi do Google Play, Map i wyszukiwarki, co ma poprawić trafność rekomendacji. Po wizycie w sklepie sportowym możemy więc otrzymać sugestię aplikacji do treningu, a regularne chodzenie do określonej kawiarni zaowocuje wyświetlaniem jej promocji. System ma za zadanie automatyzować poszukiwanie ofert, oszczędzając czas poświęcany na przeglądanie gazetek i porównywarki cen. Google przekonuje, że dzięki temu odkryjemy produkty i miejsca lepiej odpowiadające naszym zainteresowaniom.

Portfel

Użytkowników, których tak szeroki zakres wykorzystania danych może niepokoić, Google uspokaja i deklaruje rozbudowane narzędzia zarządzania prywatnością. Użytkownicy będą mogli całkowicie wyłączyć funkcję lub szczegółowo określić zakres przetwarzania informacji. Dostępne będą oddzielne ustawienia dla rekomendacji w aplikacjach oraz dla dopasowywania reklam i pomiaru skuteczności kampanii. Firma zapewnia też, że dane o zakupach nie opuszczą jego ekosystemu i nie zostaną udostępnione podmiotom zewnętrznym, a informacje uznane za wrażliwe nie będą wykorzystywane do celów reklamowych.

Czytaj też: Motocykl przyszłości z dwoma silnikami, czyli jak Honda rozwali konkurencję na łopatki

Czy sprzedasz Google kolejne informacje o sobie?

Dla Google to szansa na zwiększenie efektywności systemu reklamowego, który stanowi fundament jego działalności. Dla użytkowników zaś kolejna okazja do zastanowienia się, jak dużo (i czy w ogóle) informacji o sobie są gotowi ujawnić w zamian za obiecaną wygodę. Tak czy owak, nowe funkcje najpierw pojawią się w Stanach Zjednoczonych, a zanim do nas dotrą, można na spokojnie przemyśleć, czy chcemy w tym brać udział.