Waży się los imperium reklamowego Google’a
Piątkowa rozprawa była kulminacją wielomiesięcznej batalii prawnej. W kwietniu 2025 roku sędzia Leonie Brinkema orzekła, że Google utrzymuje dwa nielegalne monopole na rynku technologii reklamowych. Obecna faza procesu dotyczyła tzw. „środków zaradczych”, czyli kary, jaką firma ma ponieść za naruszenie prawa.
Departament Sprawiedliwości argumentuje, że jedynym skutecznym sposobem na przywrócenie konkurencji jest zmuszenie Google do sprzedaży jego giełdy reklamowej AdX oraz serwera reklamowego dla wydawców (DFP). Prokuratorzy twierdzą, że półśrodki nie wystarczą, by „wykorzenić” monopolistyczne praktyki giganta, który kontroluje każdy etap cyfrowego handlu reklamami.

Obrona Google stawia sprawę po swojemu: „To zaszkodzi rynkowi”. Prawnicy technologicznego giganta argumentowali, że przymusowy podział byłby technicznie niewykonalny i doprowadziłby do chaosu, który w ostatecznym rozrachunku uderzyłby w wydawców i reklamodawców.
Czytaj też: Koniec dominacji Chin! Niemcy produkują panele słoneczne, jakich świat nie widział
Google zajadle broni swojego monopolu
– Legalnie zdobyta pozycja monopolistyczna jest fundamentem amerykańskiej gospodarki – przekonywała w sądzie Karen Dunn, pełnomocniczka Google, powołując się przy tym na orzeczenie Sądu Najwyższego z 2004 roku. Firma proponuje zamiast podziału tzw. środki behawioralne – czyli zobowiązanie się do zmiany pewnych praktyk biznesowych i zwiększenia transparentności, bez konieczności wyprzedawania majątku.

Sędzia Brinkema, która wkrótce podejmie decyzję o dalszych losach firmy, wyraziła sceptycyzm co do szybkości potencjalnych zmian. Zauważyła, że jakikolwiek nakaz podziału firmy niemal na pewno spotka się z apelacją ze strony Google, co może zamrozić sprawę na całe lata. – Czas ma tutaj kluczowe znaczenie – podkreśliła sędzia, sugerując, że rynek zmienia się zbyt szybko (m.in. przez rozwój AI), by czekać latami na efekty wyroku.
Wyrok w sprawie środków zaradczych spodziewany jest na początku 2026 roku. Niezależnie od decyzji sędzi Brinkemy, eksperci przewidują, że sprawa trafi do sądów wyższej instancji, a ostateczna batalia o kształt internetowego rynku reklamowego może potrwać jeszcze bardzo długo.