Test Tronsmart Bang 2. Wystarczy jeden wieczór, żeby zrozumieć, dla kogo powstał ten sprzęt

Mobilny głośnik Tronsmart Bang 2 obiecuje rzeczy proste i ważne: grać głośno, grać długo i nie bać się pogody. Nie jest to sprzęt z rodzaju tych, które stawiacie na komodzie obok storczyka. To jest typowy boomboks do bagażnika, na taras i trawnik, czyli w skrócie – idealny kompan do imprez w plenerze. Pytanie tylko, czy taki sprzęt jest w ogóle warty swojej ceny.
...

Wrażenie po wyjęciu Bang 2 z pudełka

Bang 2 nie udaje sprzętu kieszonkowego. Zintegrowany uchwyt, masywna bryła i boczne “pierścienie” wokół pasywnych radiatorów wspólnie sprawiają, że głośnik ten jest większy, niż mógłby być, gdyby tylko producent skupił się bezpośrednio na dążeniu do możliwie najbardziej kompaktowych rozmiarów. Te wynoszą bowiem aż 389 × 208 × 158 mm, co przy wadze w okolicach 2,63 kg sprawia, że Bang 2 rozmiarem przypomina klasycznego boomboksa niż kompaktowej “tuby grającej”. Sprawia to zresztą, że jest to sprzęt przenośny, ale nie tyle do plecaka i tym bardziej do kieszeni, ile do samochodu… a przynajmniej do “nałożenia” na ramię, dzięki dedykowanemu paskowi.

Czytaj też: Test Tronsmart Halo 200, czyli głośnika imprezowego z mikrofonami

Sama obudowa Tronsmart Bang 2 sprawia wrażenie solidnej i odpornej na uszkodzenia, a certyfikat IPX6 pozwala przestać się przejmować rozchlapaną wodą, deszczem czy mokrym blatem. O meble też nie musicie się martwić, a to za sprawą wielkiej gumowej podkładki, która solidnie trzyma głośnik na blacie. Pamiętajcie jednak, że w zestawie znajdziecie nie tylko przewód do ładowania, ale też specjalny regulowany pas materiałowy do wpięcia w głośnik, dzięki czemu nie tylko “założycie go na siebie”, ewoluując tym samym do hipstera, ale też będziecie mogli zawiesić taki głośnik np. na gałęzi.

Niestety producent nadal nie podchodzi na poważnie do samych mechanicznych (niedotykowych) przycisków ukrytych pod silikonowym panelem. Te są umiejscowione w górnej części głośnika, dzielą się na “dwie grupy”, a między tymi grupami znajdują się cztery diody LED wskazujące na poziom naładowania głośnika. Tuż obok nich znalazł się przycisk on/off oraz Bluetooth, a po lewej trzy kolejne przyciski, odpowiadające za (kolejno) aktywację specjalnego trybu equalizera i zarządzanie trybem stereo (łączeniem dwóch głośników ze sobą). Gdzie więc leży problem? Ano w tym, że wszystkie te przyciski są podświetlane, a przynajmniej poza tymi, na których powinno nam najbardziej zależeć już po włączeniu głośnika. Mowa o przyciskach regulujących poziom głośności oraz odpowiadających za wstrzymywanie i wznawianie odtwarzania muzyki.

Czytaj też: Muzyka otoczy cię w pełni, czyli test głośnika bezprzewodowego Tronsmart T7

Idąc dalej w szczegóły projektu, z tyłu, pod gumową zaślepką znajdziemy USB-C do ładowania (9V/2,2A), USB-A do pendrive’a i awaryjnego doładowania telefonu lub innych gadżetów (niską mocą), slot na kartę microSD oraz port AUX 3,5 mm. Bluetooth 5.3 trzyma zasięg i stabilność, pozwala na sparowanie dwóch urządzeń źródłowych jednocześnie, a jeśli zdecydujesz się na dwa głośniki Bang 2, to bez problemu połączysz je ze sobą do trybu stereo.

Sama aplikacja Tronsmarta jest z kolei z rodzaju “ustaw i zapomnij” – equalizer, tryb podświetlenia, aktualizacja firmware i kilka opcji – producent w niej nie szaleje i w sumie dobrze, bo dzięki temu nie musimy mieć dodatkowej aplikacji na telefonie, żeby móc wykorzystać pełnię możliwości głośnika. Z drugiej jednak strony, przydałby się tryb mniejszego opóźnienia, aby Bang 2 nie dręczył problem delikatnego rozjazdu obrazu z audio. 

Jak Bang 2 gra? Bez zaskoczeń, ale z charakterem

Jak możecie się domyślać, Tronsmart Bang 2 nie próbuje udawać audiofilskiego monitora. Brzmi tak, jak ma brzmieć plenerowy głośnik imprezowy, robiący użytek z kodeka SBC lub AAC oraz systemu 2.1 o 90-watowej mocy deklarowanej. Ten obejmuje umiejscowiony na środku 66-watowy przetwornik średniotonowy i dwa 12-watowe głośniki wysokotonowe obok niego, które uzupełniają dwa pasywne radiatory na obu bokach głośnika. Efekt? Bas jest obecny nawet przy umiarkowanej głośności, a od połowy poziomu głośności jest w stanie nagłośnić nawet mniejszy ogród.

Z kolei w domu, przy nocnym słuchaniu na niskim poziomie głośności, da się usłyszeć, że strojenie preferuje głośniejsze granie, bo nie tylko słyszymy charakterystyczny szum własny przy niskich poziomach głośności, ale też sama średnica nie ma tej samej “gęstości”, a góra traci swoją wyrazistość. Można to w pewnym stopniu skorygować korektorem w aplikacji, ale nie ma co udawać jednego – nie jest to głośnik domowy, a ewidentnie bardziej imprezowy. Zwłaszcza że jego system zasilania działa w trybie, który nie wspiera typowego stacjonarnego zastosowania “podłącz i zapomnij”.

Akumulator i podświetlenie Tronsmart Bang 2

Producent deklaruje do 26 godzin odtwarzania przy głośności około 50% i z wyłączonym podświetleniem. Rzeczywiście jest to osiągalny poziom, choć przyznam, że w większości przypadków korzystałem z Bang 2 na poziomie 10-20%, robiąc z niego domowy głośnik. Jeśli jednak podkręcicie głośność i aktywujecie dosyć jasne oraz efektowne podświetlenie na bokach, to czas ten spadnie do około 7-10 godzin. 

Czytaj też: Masz na oku tani i dobry głośnik przewodowy na wakacje? Test Tronsmart T7 Lite powinien cię zainteresować

Warto podkreślić, że ładowanie 9000-mAh akumulatora ma trwać około 4,5 godziny za pośrednictwem portu USB-C, a sam podsystem zasilania nie karmi wzmacniacza bezpośrednio. Zamiast tego prąd trafia najpierw do akumulatora, a dopiero z akumulatora idzie na układ, więc nawet “po kablu” Bang 2 działa z akumulatora. Nie jest to dobre rozwiązanie, bo taki tryb pracy zużywa magazyn energii, ale musimy pamiętać, że Tronsmart nie reklamuje tego modelu, jako czegoś do pracy stacjonarnej, a mobilnej. Z drugiej strony awaria akumulatora od razu “zabija” sprzęt, który nie zadziała już “na kablu”, więc warto wiedzieć o tym ograniczeniu.

W praktyce akumulator ładuje się mocą 19,3 watów, a w około dwie godziny dobija do 70%. Co ciekawe, ładując Bang 2 dalej, po kolejnych 90 minutach głośnik wciąż pobierał 19,3 W, choć dioda nadal mrugała, a aplikacja informowała o pełnym naładowaniu do 100%. Dopiero po prawie 4 godzinach pobór spadł do 3-4 watów, aby spaść do 0 watów rzeczywiście po około 4,5 godzinach.

Test Tronsmart Bang 2 – podsumowanie

Za 499 zł Bang 2 trafia dokładnie tam, gdzie powinien. To głośnik do bagażnika i na trawnik, a nie na półkę czy biurko. W tej cenie dostajesz realnie głośne granie, długą pracę na jednym ładowaniu, odporność IPX6 i komplet złączy z kartą microSD oraz AUX, do tego parowanie dwóch źródeł po Bluetooth i możliwość spięcia dwóch sztuk w stereo. Charakter tego głośnika jest naturalnie imprezowy, a bas i 90-watowy system audio robią robotę na zewnątrz, a przy cichym, nocnym słuchaniu słychać, że to nie jest sprzęt do tego typu aktywności. Brakuje trybu niskiej latencji i bardziej ambitnych kodeków, ale to świadomy kompromis w tej klasie.

Jeśli więc szukasz głośnika, który za 499 zł ma być obowiązkowym elementem każdej imprezy w plenerze, to Tronsmart Bang 2 jest bezpiecznym wyborem. Jeżeli jednak priorytetem są wieczorne odsłuchy w domu, niskie opóźnienie pod filmy i bardziej kulturalna średnica, to wtedy zwyczajnie lepiej rozejrzeć się wyżej cenowo albo pójść w sprzęt typowo domowy.