Połowa wulkanu zniknęła podczas potężnej erupcji. To, co się stało potem, zaskakuje geologów

Kamczatka to jeden z najbardziej niespokojnych geologicznie zakątków Ziemi. Wśród kilkudziesięciu wulkanów tego rosyjskiego półwyspu szczególną historię ma Bezimienny – góra, która w połowie ubiegłego wieku została dosłownie rozerwana podczas kolosalnej erupcji.
...

Dziś, niemal siedem dekad po tamtej katastrofie, jego struktura jest już prawie w pełni odtworzona. Obserwacja tego procesu to żywa lekcja niezwykłej dynamiki naszej planety.

Eksplozja, która zmiotła połowę góry

30 marca 1956 roku Bezimienny eksplodował z siłą porównywalną do eksplozji jądrowej. Wybuch był tak gwałtowny, że zniszczył całą wschodnią flankę stożka, pozostawiając po sobie ogromny krater. Do atmosfery trafiło około 0,3 km³ pyłów i skał, a fala uderzeniowa powaliła drzewa w promieniu wielu kilometrów. Geologowie klasyfikują to zdarzenie jako erupcję kierunkową – ten sam mechanizm zniszczył w 1980 roku amerykański Mount St. Helens. W obu przypadkach energia magmy uwolniła się przez bok wulkanu, dosłownie rozrywając go od środka. Przed katastrofą Bezimienny wznosił się na około 3050 metrów n.p.m. Po eksplozji stał się o ponad 200 metrów niższy.

Czytaj także: Śpiący gigant z Kamczatki znów zionie ogniem. To pierwszy taki przypadek od czasów Kopernika

Co ciekawe, regeneracja zaczęła się niemal od razu. Wulkan nie zapadł w sen, a jego ciągła, choć mniej gwałtowna aktywność, stała się siłą napędową odbudowy. Świeża lawa stopniowo wypełniała krater, tworząc kolejne warstwy. Z geologicznego punktu widzenia tempo jest imponujące – nowy stożek przyrasta o kilka metrów rocznie. Dziś szacuje się, że Bezimienny ma już około 2900 metrów wysokości, czyli brakuje mu tylko około 150 metrów do stanu sprzed 1956 roku. Mechanizm jest stosunkowo prosty: stały dopływ magmy z głębi Ziemi zapewnia zapas surowca. Każda z regularnych, mniejszych erupcji (kilkanaście rocznie) dokłada kolejną porcję skał i popiołów. To proces nieubłagany, ale na tyle powolny, że trudno go dostrzec gołym okiem.

Laboratorium pod gołym niebem

Dla badaczy wulkanów Bezimienny to unikalne laboratorium. Możliwość śledzenia pełnego cyklu zniszczenia i odbudowy w czasie krótszym niż stulecie dostarcza naukowcom bezcennych danych. Rosyjskie instytuty prowadzą stały monitoring, analizując tempo wzrostu, skład chemiczny lawy i schematy erupcji. Zdobyta w ten sposób wiedza ma praktyczne znaczenie – pomaga lepiej przewidywać zachowanie podobnych wulkanów na świecie, udoskonalając systemy wczesnego ostrzegania.

Czytaj także: Systemy monitorowania wulkanów zawodzą. Naukowcy odkryli ukryte zbiorniki magmy

Zrozumienie tempa regeneracji pozwala też ocenić długoterminowe zagrożenie dla okolicznych terenów. Bezimienny wciąż jest aktywny, o czym świadczą erupcje odnotowane jeszcze w 2024 roku. Jego odrodzenie to nie finał, a jedynie kolejny akt w geologicznym dramacie. Za kilka dekad może powrócić do pierwotnej wysokości, ale pytanie, jak długo tym razem utrzyma swój kształt, pozostaje bez odpowiedzi.