Każdy nerd, który we wczesnych latach osiemdziesiątych dobrowolnie wybrał się do klubu fitness, równie dobrze mógł sobie wytatuować na czole “Superfreak”. Proteiny i brąz z solarium oraz płytki krzemowe i blada cera – to zestawy, których pogodzenie było w tamtych czasach skrajnie trudne, jeśli nie niemożliwe. Za próbę dokonania tego można było doczekać się co najwyżej pogardliwych spojrzeń. Dziś, dziesięciolecia później, komputer i strój sportowy – pomimo wszystkich różnic – znalazły się w tej samej szufladzie. Od dłuższego czasu łączy je bowiem to, że stały się ogniskami współczesnego stylu życia.