Internet Explorer 9 – efekt “wow!” osiągnięty

O formie Internet Explorera nie trzeba nikomu mówić. Każdy, kto ma nieco większe pojęcie o IT, wie, że firmie Microsoft zdecydowanie nie idzie. Jest wolna, zajmuje dużo ekranu, nie trzyma się wyznaczonych przez W3C standardów i ogólnie zalety w niej można znaleźć, ale bardzo na siłę. Potwierdzają to testy: praktycznie każdy wskazuje na Chrome’a, jako lidera (aczkolwiek Opera tuż tuż za nim), a IE na szarym końcu. Czy IE9 coś zmienia?
Przypinanie do paska, schludny interfejs i szybkie renderowanie rozbudowanych stron. Super!

Przypinanie do paska, schludny interfejs i szybkie renderowanie rozbudowanych stron. Super!

Oj tak. Microsoft w końcu wziął się do roboty. Nie ukrywam, lubię tę firmę, za udane produkty. Ale Explorer zawsze służył do tego, by pobrać inną przeglądarkę i na tym się kończyło jego zastosowanie.  Z Internet Explorerem 9 może być inaczej.

Obiektywne informacje znajdziecie tu. Subiektywnie: byłem pod bardzo dużym wrażeniem. Nie dość, że Explorer w znacznej części testów (aczkolwiek było to nieco ustawione, o tym za chwilę) po prostu zmiażdżył konkurencję, zarówno wydajnościowych jak i pod kątem zgodności ze standardami, to na dodatek jest śliczny, wygodny, pomysłowy i innowacyjny. Bardzo mi się podoba pełna integracja z Aero, możliwość rozstawiania kart za pomocą Snapa, możliwość przypinania witryn do paska zadań, a jeżeli witryna to obsługuje, to tworzenie Jump List. Bardzo mi się podoba design, który jest elegancki, nie tak kreskówkowy jak Chrome, a zarazem przeglądarka zajmuje jeszcze mniej miejsca na ekranie, niż aplikacja Google’a. Podoba mi się rozmieszczenie i rozmiar przycisków – megawygodne. Super sprawą są wbudowane narzędzia diagnostyczne, które w bardzo przyjazny sposób informują użytkownika, że przez ten-a-ten dodatek przeglądarka działa wolniej, że ten plik jest zainfekowany wirusem, i tak dalej. Jest tu kupa pomysłów, których konkurencja po prostu nie ma i zapewne zacznie kopiować.

Czy się przesiądę więc z Chrome’a? Otóż… nie. Po pierwsze dlatego, że nie jestem zainteresowany niedokończonymi projektami. Aplikacja, której twórca mnie informuje, że wciąż ma błędy i to ja mam pomóc w ich odnalezieniu mnie nie interesuje. Nie mam na to czasu, zostawiam to pasjonatom. Jak wyjdzie wersja finalna, to wtedy możemy rozmawiać. A po drugie… Internet Explorer dołączył do stawki liderów, owszem. Jest szybki, funkcjonalny, innowacyjny, wygodny i ładny. Ale biorąc pod uwagę nie tylko testy na generowanie multimediów, trójwymiarowej grafiki, zaawansowanych skryptów webowych i innych technik przyszłości, jakie pokazano na konferencji, a renderowanie też zwykłych stron, to IE9 beta już nie miażdży konkurencji. Znajduje się w czołówce (Chrome i Opera), owszem, ale na bardzo zbliżonym poziomie. Czasem kilka punkcików więcej Chrome, czasem kilka punkcików więcej IE9 beta, a generalnie, to mamy remis. Jakoś nie odwiedzam witryn generujących tak bardzo multimedialną i zaawansowaną oprawę graficzną, w której IE9 “wymiata”. Właściwie, to nie odwiedzam żadnej witryny napisanej w HTML5. Z kolei interfejs i obsługa Chrome’a to coś, do czego po prostu się bardzo przyzwyczaiłem. Póki co więc zostaję na aplikacji Google’a, aczkolwiek nie wykluczam przesiadki w momencie premiery finalnej edycji IE9.

Jaki jest wniosek?

Internet Explorer 9 bez wstydu może teraz stanąć obok konkurentów. Nie zostawia ich daleko w tyle poza kilkoma niuansami (a konkurenci mają inne swoje niuanse, których z kolei nie ma IE), ale tym bardziej od nich nie odstaje. Godny rozważenia jako podstawowa przeglądarka, jak wyjdzie końcowa wersja.