Zmieniam zdanie ws. ACTA, ale protestuję świadomie!

Mój wczorajszy wpis na blogu miał jedno zadanie – zmusić Was, zaciekle protestujących, do przeczytania umowy ACTA, z którą tak walczycie. Stąd taki tytuł. Oczywiście, większość z Was i tak nie przeczytała całości, ale jeśli chociaż kilka osób to zrobiło, to mój wysiłek był tego warty. W komentarzach pod tym wpisem większość Waszych argumentów mijała się z prawdą – m.in. że zmanipulowałem treść ACTA (tak, może sam ją napisałem w ogóle:-), czy że Internet będzie monitorowany. Zaciekawiły mnie jednak dwa.
Czy jest czemu się sprzeciwiać? Sprawdź założenia porozumienia ACTA i wyraź swoją opinię
Czy jest czemu się sprzeciwiać? Sprawdź założenia porozumienia ACTA i wyraź swoją opinię
Protestujmy świadomie!

Protestujmy świadomie!

Pierwszym z nich są wątpliwości na temat zamienników. W ACTA są opisane, co to są towary łamiące prawa autorskie:

Pirackie towary chronione prawem autorskim oznaczają towary będące kopiami stworzonymi bez zgody posiadacza praw lub osoby przez niego należycie upoważnionej w kraju wytworzenia i które są wytworzone bezpośrednio lub pośrednio z przedmiotu, przy czym wytworzenie takiej kopii stanowiłoby naruszenie prawa autorskiego lub prawa pokrewnego zgodnie z prawodawstwem kraju, w którym wykorzystano procedury określone w rozdziale II (Ramy prawne dla dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej)

Przyznaję, nie jest to precyzyjny zapis i może rodzić wątpliwości, czy zamienniki nie będą “usuwane” z rynku przez producentów oryginałów.

Drugim, według mnie, ważniejszym zapisem jest ten:

Aby walczyć z naruszaniem praw własności intelektualnej, w szczególności podrabianiem znaku towarowego i piractwem praw autorskich lub pokrewnych, Strony wspierają współpracę, w stosownych przypadkach, swoich właściwych organów odpowiedzialnych za dochodzenie i egzekwowanie praw własności intelektualnej. Współpraca taka obejmować może współpracę w dziedzinie dochodzenia i egzekwowania prawa w odniesieniu do dochodzenia i egzekwowania prawa w postępowaniu karnym oraz środków stosowanych przy kontroli granicznej objętych niniejszą Umową

Jest możliwym, by ten zapis usprawiedliwiał taki oto scenariusz, że obywatel Polski, łamiący prawa autorskie firmy niepochodzącej z naszego kraju, ale na terenie Polski, będzie sądzony na terenie innego Państwa. Na to nie może być zgody.

Konkludując, nie podzielam większości obaw internautów, którzy boją się, że ich komentarze będą usuwane, że FBI zapuka do ich drzwi, gdy będą śpiewać piosenkę pod prysznicem, że dostawcy internetu będą monitorować użytkowników, że ACTA to tak naprawdę cenzura Internetu. Nie. Nie ma absolutnie żadnego zapisu w tej umowie, który by dawał jakąkolwiek możliwość interpretacji, by opisane wyżej sytuacje mogły mieć miejsce.

Muszę się natomiast zgodzić z tym, że dwa powyższe zapisy ACTA budzą wątpliwości i w takiej formie nie mogą być ratyfikowane przez polski rząd. Protestujemy więc, ale kulturalnie. I przede wszystkim świadomie. Kulturalnie, czyli nie tak jak w Poznaniu, gdzie zaatakowano siedzibę PO. Świadomie, czyli nie tak jak w Internecie, gdzie rozsiewane są brednie o nadchodzącej cenzurze. Nie tak jak w sejmie, gdzie posłowie przywdziewają maski Anonimowych, nie wiedząc kompletnie co to za społeczność. Nie tak jak opozycja, która teraz udaje greka i chce zbić kapitał polityczny na dużych emocjach społecznych.

Na koniec słowo ode mnie: Nie, nie przeproszę za wczorajszy post. Jestem dumny, że zmusiłem chociaż kilku z Was do przeczytania na własną rękę tej umowy.