Koniec prac nad zupełnie nową Operą!

Koniec prac nad zupełnie nową Operą!

Opera zapowiedziała już jakiś czas temu, że porzuca silnik Presto na rzecz WebKita a później Blinka (okrojony WebKit, który Opera tworzy wspólnie z Googlem). To pozwoliło Operze zwolnić sporo zasobów deweloperskich. Na tyle dużo, że można było skupić się na “obudowie”. A ta jest na tyle dopracowana, że rozbija właściwie Operę na dwa produkty. Opera dla Mac i Opera dla Windows w webkitowej wersji to osobno pisane aplikacje, które “pod maską” mają niewiele ze sobą wspólnego.

Opera od zawsze stawiała na monolityczną konstrukcję.. Metody renderowania interfejsu czy wykorzystywanie funkcji wbudowanych w system wymagają jednak zupełnie innego podejścia. “Monolityczna konstrukcja to sztuka kompromisów, a my nie chcemy już ich zawierać”, jak twierdzą przedstawiciele Opery.

Interfejs to jednak nie wszystko. Fakt, że kontrolki są renderowane natywnie, a przeglądarka potrafi skorzystać z przeróżnych systemowych funkcji jest rzecz jasna miłe i pożądane. Fakt, że poświęcono dużo czasu grupowaniu kart, utrzymaniu spójności UI z wytycznymi dla Windows i OS X cieszy i ułatwia codzienne korzystanie z programu. To ważne, ale niekoniecznie na tyle, by porzucić Internet Explorera, Firefoxa, Safari czy Chrome’a. Opera ma jednak kilka asów w rękawie.

Poprawiono kultowy już dla fanów Opery mechanizm Speed Dial, czyli widok nowej karty, w którym możemy umieścić dowolne kafelki symbolizujące konkretne witryny, znacznie upraszczając nawigację, a także mniej lub bardziej przydatne widżety. Od teraz można witryny grupować w foldery. Chcesz równocześnie otworzyć Facebooka, Twittera i LinkedIna? Umieść je w jednym folderze Speed Dial.

Doszedł też tak zwany “omnibox”, czyli coś, co akurat użytkownicy konkurencyjnych przeglądarek znają bardzo dobrze. Nie trzeba już wpisywać zapytań do ulubionej wyszukiwarki w osobnym formularzu, działa to dokładnie tak samo, jak w przypadku konkurencji: pasek adresu jest jednocześnie polem do wpisania zapytania do domyślnie ustawionej wyszukiwarki.

Pojawił się też tryb “off-road”, który zastępuje mechanizm znany dotychczas pod nazwą “Turbo”. Owe Turbo to mechanizm kompresji danych, dzięki czemu witryny ładowały się szybciej na słabszych łączach internetowych. Był on bardzo podobny do techniki, jaką posługuje się Opera Mini. Teraz ów “off-road” to w całości przejście na platformę Mini. Oznacza to, że w momencie, w którym jesteś poza zasięgiem szybkiego Internetu (np. masz tylko sieć EDGE), uruchamiasz go. Witryny internetowe nie są wtedy renderowane lokalnie, a w chmurze Opery. Gotowa wersja witryny jest następnie przesyłana do przeglądarki, w skompresowanej formie o bardzo niewielkiej objętości. Witryny tracą nieznacznie na urodzie, ale oszczędności w danych odbieranych przez modem są ogromne.

Najciekawsze nowości pozostawiliśmy na deser. Są to dwie, zupełnie nowe, unikatowe funkcje Opery. Pierwszą z nich jest Discover i jest to świetny pomysł na zabicie… nudy. Discover to agregator stron internetowych. Różni się on jednak zarówno od czytnika RSS, jak i konkurencyjnych rozwiązań. Od pierwszego dlatego, że sam dobiera wyświetlane treści. Użytkownik może filtrować je tylko po kategoriach (np. sport, polityka, podróże, itd.). Ma to pewne wady (brak wpływu na dobór źródeł), ale można to przekuć w zaletę: czytnik RSS pobiera artykuły tylko z witryn, które sam dodałeś lub dodałaś. Discover może cię zaskoczyć nowym, ciekawym źródłem. Miło nam przy okazji wspomnieć, że CHIP.pl został wybrany przez Operę jako jedno ze skanowanych źródeł. Ciekawą rzeczą jest również to, że w Discover zaimplementowano algorytm eliminowania duplikatów. Oznacza to, że jeżeli jakaś informacja została opublikowana na wielu różnych witrynach, Discover to wykryje i usunie powtarzające się wpisy. Opera chwali się, że poligon doświadczalny miała ekstremalny. Koniec prac nad Discover wypadał bowiem w okresie, w którym mianowano nowego Papieża. Wszystkie media się o tym rozpisywały. Discoverowi udało się ponoć przepięknie odsiać powtarzające się informacje.

Druga z funkcji, która zrobiła na nas szczególne wrażenie, to Stash. To odpowiednik takich rozwiązań, jak Read-it-Later, ale umie on nieco więcej. Powiedzmy, że odkryłeś ciekawą witrynę, ale nie masz teraz czasu się z nią zapoznać. Dodajesz ją do Stash i masz do niej łatwy dostęp w późniejszym terminie. Od alternatywnych rozwiązań Stasha wyróżnia to, że radzi sobie również z witrynami generowanymi dynamicznie. Szukasz pokoju hotelowego? Stash zapamięta również wypełnione przez ciebie formularze w porównywarce ofert a nawet jej wynik zwrotny. Dodane do “sterty” witryny można łatwo przeszukiwać za pomocą wbudowanej wyszukiwarki, która analizuje nie tylko adresy i tytuły stron, ale również ich treść.

A co z brakującymi funkcjami? Wrócą. Priorytetem jest dla Opery przywrócenie mechanizmu Link do synchronizacji osobistych danych. Kolejnym elementem, jaki jest w planach, to powrót mechanizmów zarządzania i podglądu kart ze starszej Opery, a także powrót motywów graficznych. Końcowa wersja Opery, w przeciwieństwie do wersji beta, potrafi też importować dane użytkownika ze starszej wersji aplikacji.

Co ciekawe, użytkownicy dotychczasowej wersji Opery nie otrzymają informacji o dostępności aktualizacji. Zmiany są na tyle rewolucyjne, że Opera Software postanowiła nie wymuszać ich na użytkowniku. Nową Operę należy ręcznie pobrać z witryny www.opera.com. Dotychczasowa wersja Opery będzie dalej rozwijana, ale nie należy się spodziewać nowych funkcji: ewentualne aktualizacja dotyczyć będą wyłącznie potencjalnych usterek w zabezpieczeniach aplikacji.