Beyond: Two Souls – recenzja gry (PS3)

Beyond: Two Souls – recenzja gry (PS3)

Przy każdej premierze kolejnego Call of Duty czy Assassin’s Creed gracze i recenzenci krytykują przede wszystkim brak oryginalności. Wylewane są wiadra pomyj na każdy sequel, który “nic nie wnosi”, “powiela schematy” i służy wyłącznie nabijaniu portfela wydawcy. Nic dziwnego, że zaczęliśmy tak bardzo doceniać rynek gier indie. W każdym razie dochodzimy do premiery Beyond: Two Souls – jednej z najbardziej oczekiwanych gier tego roku. Gry, która od początku była opisywana jako filmowe doświadczenie, emocjonalną podróż przez 15 lat życia pewnej dziewczyny. Gry tworzonej przez Quantic Dream – twórców Fahrenheita i Heavy Raina. Widzieliśmy gameplaye, oglądaliśmy sceny zza kulis, gdzie aktorzy wczuwali się w bohaterów w studio motion capture. Doprawdy nie wiem jak jaśniej można przekazać graczom, że TO NIE BĘDZIE strzelanka, gra akcji, gra przygodowa czy psychologiczny horror. Tymczasem pierwsze recenzje nie kryją zawodu. ”

To nie gra. To przeciętny film”. “Metafizyczna wydmuszka”. “Gra pozorów”

. Beyond: Two Souls reprezentuje abstrakcyjnie RZADKI gatunek gry, który określa się mianem “Interactive movie”. Do tego typu gier zaliczyć wcześniej mogliśmy wspomniane wyżej tytuły oraz starego Dragon’s Lair czy Tex Murphy: Overseer. Ale domorośli recenzenci orzekają wprost – to nie gra, bo nie można zginąć, bo sterowanie jest za proste, bo w sumie przechodzi się samo… Ludzie…

Malkontentom Cage odparł jednoznacznie: “Niektórzy chcieliby, by gry zatrzymały się w miejscu, w którym były 30 lat temu, tylko miały więcej poligonów. Nikt nie powinien definiować czym jest gra lub czym powinna być. Otwórzmy to medium na nowe pomysły. To dobrze, że ludzie próbują tworzyć produkcje, w których strzelanie nie jest najważniejszą rzeczą”. Trudno mi się z nim nie zgodzić. Ja czekałam na interactive movie w najlepszym wydaniu. I taki produkt dostałam.

Razem, a jednak osobno

Jodie Holmes to z wyglądu przeciętna dziewczyna. Niewysoka, ani piękna, ani brzydka. Ktoś kto ginie w tłumie. Tym co ją wyróżnia jest fakt, że związana jest z niematerialną istotą – Aidenem, który nie odstępuje jej na krok. Jodie nie widzi go, ale czuje. Nie ma nad nim żadnej kontroli, choć zdecydowanie duch stara chronić ją od wszelkiego zła. Historię Jodie poznajemy fragmentarycznie, z nie ułożonych chronologicznie fragmentów. W pierwszej scenie dziewczyna ucieka przez las przed CIA, by w następnym momencie jako kilkuletnia dziewczynka przechadzać się po ośrodku badań nad zjawiskami parapsychologicznymi. Ten zabieg (znów krytykowany przez recenzentów) jest moim zdaniem świetnym rozwiązaniem. Dzięki temu opowieść się nam nie nudzi, układamy sobie w głowie różne scenariusze i konfrontujemy je w późniejszym czasie. No bo skoro Jodie ucieka przed CIA to znaczy, że zrobiła coś bardzo złego. Czy Aidan kogoś zabił? A może wojsko chce ją wykorzystać do własnych eksperymentów? Kiedy dowiemy się kim jest Aiden? Praktycznie w każdym epizodzie zadajemy sobie różne pytania i ciekawość popycha nas ciągle do przodu.

Scenariusz jest bardzo emocjonalny. Dużo w nim spokojnych, czasem wręcz statycznych sekwencji, które pomagają nam wejść głębiej w skórę bohaterki. Widzimy jej nieśmiałość, czujemy jak cierpi w poczuciu odmienności, której jej rówieśnicy nie rozumieją. Te części nazwałabym obyczajowymi. Pierwsze zakochanie, pierwsze zawody, dorastanie w przekonaniu, że jest się potworem, życie w izolacji. W tych fragmentach nie brakuje momentów, w których możemy rozegrać sceny w dwojaki sposób. Oprócz samych opcji dialogowych kluczową sprawą jest wykorzystywanie Aidena. To od nas zależy czy duch zemści się na osobach, które skrzywdziły Jodie, czy tylko ich nastraszy lub będzie obojętny. Drugim typem scen są fragmenty, które określiłabym “kinem akcji”. Bez zbędnych spoilerów – są to po prostu te momenty, w których Jodie ma do wykonania pewne zadanie. Sporo w nich scenek QTE (lub raczej wychyleń gałką analogową, ale o tym za chwilę), efektownych, hollywoodzkich ujęć i fragmentów skradankowych.

Gdyby nakręcić film o życiu Jodie otrzymalibyśmy miks dramatu z elementami science fiction i romansu. Bynajmniej jednak nie typowy blockbuster. To byłby film podejmujący ważne dla człowieka wartości takie jak przyjaźń, rodzina, religia, a nawet zahaczający o próby samobójcze i eutanazję. Przede wszystkim jednak to byłby film o samotności. Film poważny, miejscami trzymający w napięciu, ale zupełnie innym niż w przypadku Heavy Raina. Tam gonił nas czas i śmierć deptała po karku. Tutaj mamy większy spokój i możemy lepiej utożsamić się z bohaterką. W Beyond wzruszyłam się kilkukrotnie, w pewnym momencie wręcz zaczęłam czuć złość Jodie i bezsilność. Parę rzeczy mnie zaskoczyło, kilka razy się roześmiałam, raz nawet krzyknęłam ze strachu. Być może powodem mojej oceny jest fakt, że jestem też kobietą, w zasadzie w wieku Jodie i jej historia zwyczajnie łatwo do mnie trafiła. Mój przyjaciel miał jednak bliźniaczo podobne odczucia co do jakości całego scenariusza. To jest historia warta poznania. Byłam zaskoczona jej finałem i usatysfakcjonowana tym co otrzymałam.

Samograj, ale nie do końca

Podchodząc do Beyond musicie dobrze zdać sobie sprawę z jej mechaniki. To nie jest gra przygodowa, w której szuka się i zbiera obiekty. Podobnie jak w Heavy Rainie tak i tutaj rozgrywka sprowadza się do eksploracji dość wąskich lokacji i dokonywania interakcji na osobach lub przedmiotach. Sterowanie jest w zasadzie bliźniacze do poprzedniej gry Quantic Dream – po prostu wychylamy analogi w daną stronę, a w przypadku dialogów wybieramy odpowiednią treść używając jednego z czterech przycisków funkcyjnych. Gdy dochodzi do konfrontacji z przeciwnikiem czas zwalnia i należy skierować analog w odpowiednim kierunku, niejako nadając kierunek ciała Jodie. Np. chcąc zadać cios z prawej strony wychylamy analog na prawo, chcąc zrobić unik, wychylamy gałkę w dół. A co w przypadku, gdy taką sekwencje wykonamy nieprawidłowo? Dziewczyna oberwie, ale… w gruncie rzeczy nic się nie stanie. Cage jest wrogiem napisu “Game Over” i trzeba się z tym zwyczajnie pogodzić. To nie jest zręcznościówka. Przyznam, że w Heavy Rainie było to ciekawiej przemyślane, gdyż w przypadku naszej pomyłki skutki były nawet i śmiertelne dla bohaterów, ale tam było ich czterech, a tutaj mamy tylko Jodie.

W znacznej większości momentów możemy przerzucić się na widok z “oczu” Aidena i przejąć nad nim kontrolę. Latanie nim jest naprawdę fajne, choć początkowo trzeba nauczyć się nim sterować. Aiden jest powiązany specjalną więzią z Jodie i nie może oddalać się od niej, gdyż sprawia jej tym ból. Jego umiejętności będziemy potrzebować w przypadku rozwiązywania prostych zagadek (np. otwierania drzwi z drugiej strony) oraz na polu walki. Aiden może bowiem nie tylko dokonywać interakcji na przedmiotach, ale także wpływać na ludzi. Nie na wszystkich rzecz jasna – zależne jest to od siły woli danego człowieka. Przełączając się na Aidena widzimy “aurę” osób. Neutralni są podświetleni na niebiesko, Ci, nad którymi możemy przejąć kontrolę świecą się na żółto, natomiast osoby świecące się na czerwono będziemy mogli przy pomocy Aidena zabić. Troszkę zawiodłam się na tych sekwencjach, gdyż spodziewałam się większego pola manewru. Niestety większą część akcji będziemy mogli rozegrać tylko w jeden sposób. Czasem można darować komuś życie, ale akurat ta kwestia nie ma odzwierciedlenia w finale opowieści.

Beyond jest bardziej liniowe od Heavy Raina, chociaż posiada oczywiście kilka zakończeń. Możecie jak najbardziej przejść grę kilka razy i dojrzeć rzeczy, których wcześniej nie zauważyliście. Będą to jednak drobnostki, takie smaczki, które generalnie nie wpłyną na całość gry. Jednym z wyborów kształtujących zakończenie będzie np. wątek romansowy, który kształtujecie w kilku epizodach. W Beyond brakuje mocnych, jednoznacznych decyzji pokroju wyborów moralnych w The Walking Dead. Ale czy jest to wada? Moim zdaniem w tego typu gry powinniśmy grać tylko raz – tak, jak uważamy za słuszne, a potem być może wrócić do nich za parę lat.

Audio-wizualny majstersztyk

Beyond to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych gier na PS3. 174 dni w studiu motion capture zrobiło swoje. Ta gra wygląda jak film. Animacje postaci są rewelacyjne. W zasadzie jedynym problemem była czasami kiepska praca kamery. Nie zawsze można sterować nią tak, jakby się chciało. Twarze na zbliżeniach są dopieszczone do maksimum – łzy Jodie czy zmarszczki Nathana to elementy, którymi naprawdę można się zachwycić. Tekstury np. faktura skóry są ostre jak żyleta. Quantic Dream zafundowało też wiele ciekawych lokacji. Choć duża część akcji dzieje się w zamkniętych pomieszczeniach to są także inne krajobrazy – rozległa pustynia, zaśnieżona wioska, las, somalijskie miasteczko, nawet znajdzie się fragment, w którym będziemy podziwiać dno oceanu. Do tego pamiętajmy, że Jodie ciągle się zmienia. Jako kilkulatka jest przestraszonym, słodkim szkrabem, jako nastolatka wygląda jak typowe emo. Będziemy oglądać ją naprawdę w wielu wcieleniach i za każdym razem docenicie grę aktorską Ellen Page, podobnie jak Willema Dafoe.

Głosy w oryginalnych wersjach to klasa sama w sobie – zdecydowanie nie polecam grać w polskiej wersji językowej. Nie wiem jakim cudem pani Socha dostała rolę Jodie, ale kompletnie jej głos nie pasuje do dziewczyny. Do tego w kilku miejscach w polskiej wersji muzyka zagłusza wypowiedzi aktorów. Lepiej więc grać zdecydowanie z oryginalnym dubbingiem i napisami.

Ścieżka dźwiękowa jest również najwyższych lotów – odpowiadał za nią w końcu sam Hans Zimmer. Wielokrotnie poraziła mnie jej epickość i zdecydowanie jej nastrój zwiększył doznania płynące z obcowania z grą.

Podsumowanie

Beyond: Two Souls tak jak powiedziałam na wstępie jest grą wyjątkową. Zdecydowanie tytułem nie dla każdego. Śmiem twierdzić, że nawet spodoba się bardziej osobom, które na co dzień nie grają – np. naszym rodzicom, którzy ucieszą się z prostego sterowania i tego, że nie muszą wykazywać się nie wiadomo jaką zręcznością. W tytuły Quantic Dream gra się dla historii – po to, by odkryć pewne tajemnice. W Heavy Rainie ścigaliśmy mordercę i chcieliśmy uratować własne dziecko – tutaj zaś, będziemy odkrywać tajemnicę życia po śmierci według Davida Cage’a. Każda wrażliwa osoba, która miała do czynienia ze śmiercią i w jakimś okresie życia czuła się bardzo, bardzo samotna dostrzeże piękno tej historii. . Scenariusz, który z nieznanych mi powodów tak bardzo krytykują recenzenci jest moim zdaniem jednym z najbardziej poruszających i fascynujących z jakimi miałam do czynienia w grach wideo. Cage kolejny raz podbił moje serce i jedyne czego żałuję, to fakt, że na jego następne dzieło będę musiała czekać znowu parę lat…

Ocena: 90/100

Plusy:

+ Wciągający scenariusz

+ Realistyczna, dopracowana grafika

+ Muzyka i dubbing w oryginalnej wersji językowej

+ Emocjonujące i wzruszające momenty

Minusy:

– Momentami zła praca kamery

– Słaby dubbing w polskiej wersji językowej

Tytuł:

Beyond: Two Souls (Beyond: Dwie Dusze)

Producent:

Quantic Dream

Wydawca:Sony Computer Entertainment

Platforma:

PS3

Data premiery:

8.10.2013

Język

: polska wersja językowa (dubbing lub napisy)

Cena

: około 250 zł