W sidłach umysłu: podróż Alicji – recenzja gry

W sidłach umysłu: podróż Alicji – recenzja gry

Alice Dahl wiedzie życie, o którym wielu z nas marzy. Ma szczęśliwą rodzinę i pracę, która jest jej spełnieniem marzeń. Zanim założyła sieć księgarnio-kawiarni była jednak zestresowaną asystentką w pewnej korporacji, którą szefowie wykorzystywali bez skrupułów. Brak wolnego czasu i życie w wiecznym pośpiechu w końcu doprowadziło do depresji dziewczyny. Punkt zwrotny nastąpił pewnego deszczowego wieczora, kiedy jadąc na spotkanie biznesowe wpadła w poślizg, a na skutek wypadku jej umysł powędrował w rejony, w które raczej nikt nie chciałby się zapuszczać.

Właściwą grę rozpoczynamy budząc się na szpitalnym łóżku. To tu złowrogo wyglądający cień informuje nas, że nasze szanse na powrót do domu są nikłe. Wkrótce okazuje się, że Alicja przeżywając coś na kształt śmierci klinicznej została uwięziona we własnym umyśle. Walcząc z własnymi lękami i przechodząc próby empatii młoda kobieta będzie starała się wydostać z tego miejsca. Miejsca niezwykle intrygującego. Znajdziemy tu zarówno zautomatyzowaną fabrykę ludzkich lalek, którym wbija się do głowy miłość do pracy jak i chatkę na kurzej nóżce, zaklęty las, a nawet podziemia zamieszkane przez smoka.

Fabuła zaczyna się niezwykle smakowicie – spotykamy tajemnicze postacie, ciekawość zakamarków umysłu Alicji pcha nas wciąż dalej i dalej, by już po trzech godzinach gry zobaczyć napisy końcowe. Oglądając finałową scenkę ma się olbrzymie poczucie niedosytu. Jak to? To już wszystko? Ale przecież… umysł powinien być bardziej kręty, a zakończenie dosadne i z przytupem. Tymczasem wygląda to jakby scenarzyście skończył się nagle arkusz papieru i nagryzmolił coś pospiesznie na marginesie.

Sięgając po przygodowe gry HOPA oczekujemy najczęściej przyjemnej rozgrywki, a nie ambitnych scenariuszy. I pod tym względem najnowsza gra studia World-Loom nie zawodzi. Od początku do końca przechodzimy płynnie między sekwencjami z szukaniem obiektów (tych jest aż za dużo jak na krótki czas gry i plansze często się powtarzają), typową eksploracją połączoną z używaniem znalezionych przedmiotów na innych rzeczach oraz zagadkami logicznymi. Poziom tych ostatnich jest jednak zadziwiająco prosty i ze smutkiem przyznaję, że nie grzeszą one oryginalnością. Są to w większości układanki-puzzle nie wymagające większego skupienia.

Oprawa wizualna jest na szczęście zadowalająca. Każda z lokacji jest malutkim, fantastycznie kolorowym dziełem sztuki, choć nie jest to tak wysoki poziom jak w przypadku innych gier wydawanych przez Artifex Mundi. Widać też, że twórcy starali się jak mogli, by plansze nie były statyczne. Tu animują się listki na wietrze, tu jeżyk, jeszcze indziej zwisają kable. Gorzej wypadają sekwencje animowane, choć taki już urok gier HOPA. Pochwalić można oprawę dźwiękową – zwłaszcza w pierwszej połowie gry jest ona odpowiednio ponura i nastrojowa.

Musimy jednak wziąć pod uwagę fakt, że gra kosztuje naprawdę niewiele – 16 zł. To mniej niż bilet to kina. Za tą cenę można wybaczyć powyższe wady, które w istocie wielu osobom nawet nie będą przeszkadzać. “W sidłach umysłu: Podróż Alicji” mogę polecić głównie niedzielnym graczom, którzy szukają nieskomplikowanej przygody na jeden wieczór na komputerze PC lub smartfonie/tablecie z Windows Phone.

Ocena: 65/100

Plusy:

+ Oprawa wizualna

+ Moralizatorski wydźwięk (anty korpo)

+ Klimat

+ Niska cena

Minusy:

– Zbyt proste zagadki logiczne

– Dużo powtarzalnych sekwencji HOPA

– Mało satysfakcjonujące zakończenie

– Czuć niewykorzystany potencjał