CHIP Winter Challenge: internetowy crossover Volkswagena

Ruszamy w Bieszczady na pięć dni intensywnych testów elektroniki podczas CHIP Winter Challenge. Volkswagen T-Roc – wersja 2.0 TSI 4MOTION 190 KM (140 kW) z 7-stopniową DSG – ma rozmiary klasycznego kompaktowego samochodu: nie za duży, nie za mały. Dla trzech osób, osobistych bagaży i kilkunastu urządzeń: dronów, laptopów, ruterów, dysków, powerbanków, kabli i dodatkowego surwiwalowego sprzętu – miejsca jest w sam raz. Wykorzystujemy przestrzeń SUV-a, bagażnik i wnętrze, w 100 procentach. Ale jest komfortowo. Wrażenia z pierwszych minut? Chwilę szukałem włącznika świateł, umieszczonego nie z lewej strony przy kierwonicy, ale niżej, koło drzwi. Jest przestronny schowek na co najmniej dwa telefony, ale z drobną wadą – niewygodnie wyjmuje się urządzenie, bo trochę przeszkadza dźwignia automatycznej skrzyni biegów. Jednak co znacznie ważniejsze, samochód ma na tym wczesnym etapie dużą zaletę, błyskawicznie przyzwyczajam się do niego. Po 15 minutach prowadzę już T-Roca intuicyjnie, jakbym jeździł nim od dawna.
CHIP Winter Challenge: internetowy crossover Volkswagena

0 km, Warszawa – start

Komputer pokładowy z obsługą m.in. nawigacji, urządzeń zewnętrznych i funkcji samochodu (fot. Konstanty Młynarczyk)

225 km, Sandomierz – T-Roc w sieci, czyli Connectivity

Podoba wam się kierunek, w którym idzie dzisiejsza motoryzacja, proponująca kierowcom samochody jako platformy z elektronicznymi usługami? Jeżeli tak, T-Roc może was zaciekawić. To samochód wpięty do internetu. Auto ma oczywiście własną, sprawną nawigację, ale za pośrednictwem Car-Net Guide & Inform oraz Infotainment Discover Media, dostajemy dodatkowo informacje o natężeniu ruchu, wpływające na przebieg trasy, oraz wsparcie w wyszukiwaniu pobliskich celów takich jak stacje benzynowe czy hotele. Car-Net App-Connect umożliwia podłączenie do komputera pokładowego – smartfonu. Konkretne urządzenia są tutaj obsługiwane przez trzy interfejsy: Mirror Link, Android Auto i Apple CarPlay. Użyliśmy Samsunga Galaxy S8, dzięki czemu między Sandomierzem a Sanokiem słuchaliśmy muzyki ze Spotify. Konstanty Młynarczyk zaproponował nam Iron Maiden i był to niezły wybór. Za nagłośnienie w T-Rocu odpowiada Soundsystem beats, wyposażony w sześć głośników – dwa wysokotonowe, dwa niskotonowe i dwa szerokopasmowe z 8-kanałowym, 300 W wzmaczniaczem. Domyślnie zestaw muzyczny jest, moim zdaniem, trochę zbyt basowy, ale precyzyjny korektor barwy dźwięku daje szansę poprawienia brzmienia i dopasowania go do osobistego gustu.

Poza wyświetlaczem zainstalowanym w środkowej części deski rozdzielczej, samochód ma też rzecz jasna podstawowy, bardzo elastycznie konfigurowalny ekran, przeznaczony dla kierowcy. W standardowym widoku otrzymujemy zwyczajne informacje jak prędkość, obroty silnika, liczniki kilometrów itp. Ale wygląd i zawartość wyświetlacza możemy swobodnie dopasować, programujac np., że ma pojawić się na nim mapa nawigacji, informacje o odsłuchiwanej muzyce czy dane o innych funkcjach auta. Co więcej, w Volkswagenie zapiszemy kilka profili kierowców, dzięki czemu różni użytkownicy samochodu mogą łatwo wybrać własne, zapisane wcześniej ustawienia.

Podstawowy, konfigurowalny ekran (fot. Volkswagen)

T-Roc dysponuje również licznymi standardowymi dla nowoczesnych aut, ale też ponadstardowymi systemami wspomagającymi prowadzenie lub zabezpieczającymi kierowcę przed błędami. Poza Lane Assist, aktywnym tempomatem i asystentem jazdy w korkach, auto ma użyteczny Front Assist. Rozwiązanie skanuje otoczenie samochodu, rozpoznając pieszych oraz przeszkody. Jeśli wykryje ryzyko kolizji, ostrzeże kierowcę dźwiękiem i komunikatem, a także przygotuje układ hamulcowy do działania. W przypadku braku reakcji kierującego, rozpocznie hamowanie, w ostateczności automatycznie wykona tę operację. System podczas podróży kilka razy ostrzegał mnie o niebezpieczeństwie zderzenia, zwykle robiąc to z dość znacznym wyprzedzeniem. Jednak nie włączał się zbyt często, a sygnały, które wysyłał były uzasadnione. Raz w trakcie manewrowania T-Roc automatycznie zahamował, kiedy wykrył bardzo blisko hałdę śniegu, przy której zawracałem – pedał hamulca opadł natychmiast samoczynnie.


Na kolejnej stronie piszemy o prowadzeniu T-Roc-a.

Po kilkuset kilometrach T-Roc trochę zmienił kolor… (fot. Damian Kwiek)

SUV z Wolfsburga ma także Park Assist z tylną kamerą cofania, bardzo precyzyjnie i w powiększeniu pokazującą przestrzeń za samochodem. Zielone i czerwone linie dodatkowo pomagają w tym, żeby nie uszkodzić auta podczas manewrów. W T-Roc-u jest też Blind Spot, obserwujący tzw. martwe pole.

Za długo o elektronice? No to ruszamy dalej.

452 km, Strzebowiska – 190-konny silnik w lekkim samochodzie

Zgodnie z ideą tego rodzaju aut, czyli crossoverów, powinniśmy mieć do czynienia z połączeniem… wszystkiego. Auto do jazdy po mieście, na długich dystansach i do tego maszyna, która nie zawiedzie w trudniejszych, terenowych warunkach. Moim zdaniem, w T-Rocu, choć to trudny do uzyskania mix, udało się pogodzić różne zastosowania. Niemiecki SUV jest nieduży, zatem dobrze się nim manewruje, parkuje i jeździ po mieście. Około stu kilometrów, jakie zrobiłem po Warszawie przed wyjazdem w góry i po powrocie, było tu niemałą próbą. Auto jest bardzo komfortowe w trasie i pozwala na efektywną jazdę, dzięki mocnemu 190-konnemu, 2-litrowemu silnikowi benzynowemu. Przy dość niewielkiej wadze 1,5 tony (oraz 2 tonach z maksymalnym obciążeniem) samochód ma imponujące przyśpieszenie. Do 100 km/h rozpędza się w 7 sekund, co jest tym sprawniejsze i wygodniejsze, że auto pracuje z automatyczną (7-stopniową) skrzynią biegów. Jeśli potrzebujemy wyprzedzać, można te manewry wykonywać łatwo, z rezerwą mocy i bezpiecznie.

704 km, Ustrzyki Górne – sport i offroad 4 x 4 < sens jazdy T-Roc-iem

Produkt Volkswagena jest wyposażony w 5 trybów, sterowanych z użyciem pokładowego komputera:

  • eco – niskie zużycie paliwa, połączone z “miękką” pracą silnika i niską dynamiką
  • normal – uśrednione standardowe parametry
  • sport – podniesione obroty, napęd 4 x 4, samochód natychmiast reaguje na gaz
  • offroad – napęd 4 x 4, utwardzone zawieszenie, systemy wspomagające jazdę pod górę i w dół
  • manual – możliwość wybrania własnych, szczegółowych ustawień takich jak: napęd, układ kierowniczy itd.

Co zrozumiałe, najwięcej przyjemności z prowadzenia dostarczają tryby sport i offroad, choć jeśli chcemy podróżować spokojnie i komfortowo (także z myślą o pasażerach), tu bardzo dobrze spisują się dwa pierwsze, delikatniejsze presety. Całą 1400-kilometrową trasę przejechaliśmy w zimowych warunkach, a zatem przy minusowych temperaturach i zwykle na bardzo śliskiej jezdni. W Bieszczadach przemieszczaliśmy się stale po śniegu lub lodzie. Napęd na 4 koła dawał ogromną stabilność prowadzenia i łatwo redukował uślizgi. Poruszaliśmy się też po lokalnych, górskich drogach, mocno zasypanych i rzadko uczęszczanych. W takich warunkach T-Roc nie miał najmniejszego problemu z pokonywaniem nawet znacznych, śliskich wzniesień. Tylko raz na bocznej drodze, w głębokim nierozjeżdżonym śniegu miałem wrażenie, że jesteśmy blisko krańca terenowych możliwości tego crossovera. Ale to były już warunki raczej dla samochodu całkowicie terenowego, ale i tak T-Roc-iem udało nam się w tym miejscu nie zakopać.

W głębokim śniegu, już z trudem, ale T-Roc też sobie poradził (fot. Piotr Sokołowski)

Samochód teoretycznie powinien spalać 8 litrów w mieście, 6 w trasie i 7 w cyklu mieszanym. Realnie obserwowałem spalanie na poziomie 8-9 litrów podczas jazdy w mieszanych warunkach i około 10-11 litrów w terenie, aczkolwiek często korzystałem z trybów sportowego i offroadowego. Po przełączeniu na eco zużycie benzyny wyraźnie spadało, zatem osiągi deklarowane przez producenta są zapewne też do uzyskania. Natomiast nawet to faktyczne spalanie, które notowaliśmy podczas CHIP Winter Challenge, uwzględniając moc silnika i warunki jazdy, należy uznać za zaletę crossovera.


Dalej – podsumowanie testu.

1400 km, Warszawa – User Interface i User eXperience na piątkę (może z małym minusem)

W Volkswagenie T-Rocu, gdyby zsumować podróż w Bieszczady, jazdę w terenie po górach i powrót do Warszawy, spędziłem około doby. To nie jest oczywiście takie doświadczenie, jak używanie auta  np. przez rok, kiedy dowiadujemy się o samochodzie zupełnie innych rzeczy. Jednak te godziny i blisko 1,5 tysiąca kilometrów mówią jednak o aucie sporo. Muszę powiedzieć, że to jeden z najciekawszych samochodów, jakimi jeździłem, i to zarówno jeśli zestawię go z autami klasy ekonomicznej jak i premium. Wspomniałem na początku testu, że do tego modelu VW przyzwyczaiłem się błyskawicznie, z jazdy T-Roc-iem miałem mnóstwo przyjemności, a w trudnych, zimowych warunkach czułem się bezpiecznie i pewnie. Elektronika niemieckiego crossovera jest intuicyjna, funkcje nie przeszkadzają i nie przytłaczają, a te, z których chce się skorzystać, są intuicyjne. Jedyną, drobną wadą (a może SUV-owi zarzutu z tego nie należy robić?) jest fakt, że w zakrętach przy większych prędkościach, auto wychylało się nieco w bok i do tyłu, co ograniczało mi poczucie stabilności. Miałem to wrażenie również w trybie sportowym i z gazem. Niemniej myślę, że T-Roc jest autem raczej stworzonym do jazdy po górach, niż szybko po łukach, a w Bieszczadach sprawował się perfekcyjnie.

Ostatnie chwile wyjazdowej części CHIP Winter Challenge – w głębi, redaktor naczelny portalu Konstanty Młynarczyk, bliżej, dyrektor artystyczny Piotr Sokołowski (fot. Damian Kwiek)

Puentując, T-Roc jest bardzo solidnym samochodem, który daje wielką frajdę z jazdy. Trudno nie być z niego zadowolonym, o ile chce się lub może wydać 125 tysięcy złotych. Tyle kosztuje wersja premium 2.0 TSI 4MOTION 190 KM DSG, którą testowaliśmy. Najtańszy wariant z 1.0-litrowym 115-konnym silnikiem koncern sprzedaje za 78 tysięcy. Z kolei najdroższy model 2.0 TDI SCR DPF 4MOTION 150 KM DSG to blisko 131 tysięcy złotych. Zatem przy wielu swoich zaletach Volswagen T-Roc na pewno nie jest autem tanim. Jednak wyższe wersje wyraźnie aspirują już do klasy premium. | CHIP


Wkrótce opublikujemy test wideo T-Roc-a. A niedawno jeździliśmy także Volkswagenem Tiguanem.