TEST: Fitbit Charge 3 – stylowa opaska fitness

Fitbit Charge 3 trafił do Polski w październiku 2018 roku. Na rynku znajdziemy dwie wersje opaski – bez wariantu płatności zbliżeniowych (ok. 660 zł) i z obsługą NFC (ok. 750 zł). Jest to zatem dość wysoka półka cenowa, bliższa smartwatchom (np. Huawei Watch za 999 zł) niż konkurencyjnym opaskom fitness (np. recenzowanej ostatnio Xiaomi Mi Band 3 za 150 zł).
fitbit charge 3
fitbit charge 3

Wzornictwo

Jednego Charge’owi 3 nie mogę odmówić – na ręce prezentuje się znacznie bardziej elegancko niż Mi Band 3, zwłaszcza w wariancie różowego złota, który otrzymałam na testy. To tyczy się jednak raczej męskich nadgarstków, bo na kobiecej ręce pasek silikonowy wygląda ciężko i niezbyt zgrabnie. Na początku używałam jedynie dołączonego do kompletu paska z materiału, ale zauważyłam, że dość szybko się on brudzi. Mimo tego, że można go oczywiście odczepić od pastylki i wyprać/wyczyścić w wodzie, z dwojga złego wolałam bardziej ergonomiczny silikon, który łatwiej było utrzymać w czystości – przynajmniej nie musiałam czekać aż opaska wyschnie.

fitbit charge 3 test

Warto dodać, że w zestawie Special Edition, czyli tym z funkcją NFC, użytkownik otrzymuje paski w dwóch długościach, by każdy mógł dopasować sobie ich rozmiar do własnego nadgarstka. Poza pastylką i paskami w pudełku producent umieścił tylko kabel zasilający. Niestety bez zasilacza, więc do ładowania musimy posiłkować się np. ładowarką od telefonu.

Po lewej Mi Band 3, po prawej Charge 3

Dużą zaletą Fitbita jest na pewno monochromatyczny ekran OLED pokryty szkłem Gorilla Glass 3, który jest aż o 40% większy od swojego poprzednika. Na takiej powierzchni można komfortowo odczytywać powiadomienia, SMS-y czy nawet e-maile. Wyświetlacz jest również zauważalnie jaśniejszy od Mi Band 3, a jego czcionka ma czysty, biały odcień. To sprawia, że w pełnym słońcu Charge 3 jest bardziej czytelny od chińskiej alternatywy.

Ergonomia i interfejs

Wykorzystanie aluminium zamiast stali nierdzewnej sprawiło, że Charge 3 jest lżejszy od poprzednika o 7 g. Na ręce nosimy zatem 29 g, a więc tyle, co nic. Opaska leży wygodnie na nadgarstku i nie przeszkadza w trakcie snu. Nie wiem czy wynika to z racji faktu, że pasek od smartbandu jest tutaj szerszy niż w ostatnio testowanych przeze mnie sprzętach, czy użyty silikon ma w sobie coś co razi moją skórę, ale pomiędzy ładowaniami musiałam go ściągać na kilkanaście minut, bo wywoływał on niemiłe uczucie swędzenia, a raz nawet otarcie i delikatną wysypkę, która szybko co prawda zniknęła, ale sprawiła, że niechętnie wróciłam do dalszego użytkowania. A przypominam, że testowałam go tylko w miesiącach zimowych, więc wyższa temperatura nie miała tu nic do rzeczy.

fitbit charge 3 test

Warto podkreślić, że trzecia generacja bransoletki fitness zyskała w końcu wodoodporność do 50 m. Poprzednia edycja była jedynie odporna na zachlapanie. Dla pływaków to cenna informacja. Na spodzie pastylki, poza pulsometrem znajdziemy kolejną nowość – czujnik pomiaru nasycenia krwi tlenem (SpO2), który niestety pomimo kilku miesięcy od premiery wciąż nie jest wykorzystywany. Fitbit wciąż odwleka aktualizację aplikacji. Docelowo funkcja ta ma pomagać w analizie snu, szczególności bezdechów sennych oraz problemów astmatycznych. Do pełni szczęścia brakuje oczywiście modułu GPS, który pomógłby w pomiarze dystansu.

fitbit charge 3 test

Charge 3 nie ma żadnego fizycznego przycisku, jedynie przycisk indukcyjny, który umieszczono na lewej krawędzi pastylki. Reakcją na jego użycie jest delikatna wibracja. Służy on jako komenda “wstecz”, a po dłuższym przytrzymaniu wywołuje okienko do wpisania PIN-u (niezbędne przy dokonywaniu płatności) i skrótów ustawień. Resztę komend wykonuje się już standardowo przez gesty dotykowe. Nie jest to na pewno najbardziej intuicyjny system na świecie, zwłaszcza, że ekran nie zawsze rejestruje poprawnie nasze intencje. Fitbita trzeba po prostu dobrze wyczuć i przyzwyczaić się do interfejsu.

fitbit charge 3

Przesuwając palec z góry na dół na głównym ekranie uzyskujemy dostęp do listy powiadomień. Tapnięcie w powiadomienie pozwala zapoznać się z tekstem, a także zareagować. I tu ciekawostka – za pomocą interfejsu możemy reagować na powiadomienia np. wysyłając lajka na Facebooku, archiwizując maila, a także wysyłając schematyczną odpowiedź (“tak”, “nie”, “brzmi nieźle”, “nie mogę teraz rozmawiać, odezwę się później”). Domyślnie te wszystkie odpowiedzi dostępne są jedynie w języku angielskim, ale w aplikacji możemy je zmodyfikować i wpisać własne, polskie odpowiedniki.

Przesuwając palec z dołu do góry wywołujemy ekran podsumowujący naszą aktywność tzn. liczbę kroków, spalonych kalorii, dystansu, celów dziennych (np. ilości wypitych szklanek wody) czy wagi. Z kolei przesuwając palcem na prawo na głównym ekranie znajdziemy dostęp do konkretnych funkcji: ćwiczeń, relaksacji, stopera, alarmu, pogody i ustawień opaski.

Bateria

Według producenta Charge 3 maksymalnie wytrzymuje siedem dni (dwa dni dłużej niż poprzednik). Tu przeżyłam pozytywne zaskoczenie ponieważ smartband wytrzymał mi dwukrotnie aż 10 pełnych dni i to przy włączonym stałym pomiarze pulsu i odbieraniu wszystkich powiadomień. Inna sprawa, że całkiem mało się ruszam, więc przypuszczam, że przeciętny użytkownik może spokojnie liczyć na deklarowany tydzień pracy urządzenia.

fitbit charge 3

Ładowanie trwa około 2,5 godziny. Warto dodać, że do ładowania wystarczy odpiąć paski od pastylki – nie trzeba jej wyjmować z ramy, jak ma to miejsce w Mi Band 3. To samo tyczy się też zmieniania pasków – proces jest szybki i wygodny.

Pierwsze uruchomienie i aplikacja Fitbit

Tak jak wszystkie smartbandy, tak i Charge 3 nie działa bez zintegrowania go z aplikacją producenta. W pierwszej kolejności zatem warto ją ściągnąć na swój smartfon. Chociaż opaska sprzedawana jest w Polsce, aplikacja Fitbit nie doczekała się do tej pory tłumaczenia na nasz rodzimy język. Dlatego jeżeli planujecie kupić smartband na prezent, upewnijcie się, że obdarowany użytkownik potrafi posługiwać się angielskim.

Pierwsze parowanie nie przebiegło bezproblemowo. Aplikacja szukała opaski bardzo długo i nie mogła jej znaleźć. Sugerowała wyłączyć wszystkie urządzenia Bluetooth w okolicy, ponowne uruchomienie smartfonu itd. Nie pomogło nic, poza rebootem samej opaski. Z ciekawości po ok. miesiącu próbowałam sparować smartband z innym telefonem – rezultat był dokładnie taki sam. Bez wywołania restartu, Charge 3 był niewidzialny dla aplikacji. Do procesu rejestracji należy założyć bezpłatne konto Fitbit, gdzie podaje się dane takie jak wzrost, wiek i wagę.

Podstawowy ekran Fitbita, czyli Dashboard prezentuje zebrane w ciągu dnia pomiary dotyczące aktywności – kilometrów, kalorii, minut spędzonych w ruchu, kroków, tętna, snu, cyklu miesiączkowego, wypitej wody i zjedzonego jedzenia. Te trzy ostatnie należy oczywiście uzupełniać samemu.

Szkoda, że na ekranie nie można wybrać przedziału czasowego wyświetlanych danych. Jeżeli chcemy sprawdzić ile kroków przeszliśmy tygodniowo lub w ciągu miesiąca musimy kliknąć w ikonę kroków i dopiero tam ustawić przedział czasu. Nie da się jednak uzyskać kompleksowych danych na jednym ekranie – musimy przeskakiwać pojedynczo po aktywnościach. Fitbit co tydzień przesyła użytkownikowi maila z raportem podsumowującym, ale nadal nie ma tam podsumowań dotyczących dłuższego okresu.

fitbit charge 3

W aplikacji znajdziemy też kilka ciekawostek np. wyzwania motywujące do treningu, do których się można zapisać zapraszając znajomych. Niestety by obejrzeć filmy od trenerów fitness, które sugeruje aplikacja, należy pobrać kolejną apkę – Fitbit Coach.

Z poziomu oprogramowania zarządzamy także ustawieniami smartbandu. Możemy tutaj zmienić tarczę zegarka (na ten moment jest 13 wzorów), skonfigurować płatności pod NFC, wybrać dostępne na Charge 3 funkcje, a także wybrać rodzaj powiadomień, jakie chcemy otrzymywać (rozmowy, SMS-y, alerty z kalendarza, e-maile, notyfikacje z konkretnych aplikacji). W tym miejscu ustawimy również alarmy, przedział czasowy, w którym mamy otrzymywać przypomnienia o ruchu, rękę, na której nosimy smartband i rodzaj oraz poziom celów dziennych.

Wrażenia z użytkowania

Duży i czytelny ekran zwiększa wygodę korzystania, ale ma jedną irytującą przypadłość – gaśnie samoczynnie po 3 sekundach. A czasem to za mało, by odczytać powiadomienie czy przeanalizować dane po treningu. W oprogramowaniu nie ma żadnej możliwości wydłużenia podświetlenia.

Boczny przycisk okazał się dla mnie mało praktyczny – bez względu na to, czy chciałam dosięgnąć go kciukiem czy palcem wskazującym prawej dłoni, zawsze miałam wrażenie, że muszę ją nienaturalnie wyginać.

fitbit charge 3

Najbardziej zadowolona byłam z systemu powiadomień. Notyfikacje wyświetlały się prawidłowo, system domyślnych odpowiedzi okazał się bardzo wygodny. Do tego przy rozmowach przychodzących wyświetlał się zapisany kontakt, a nie tylko numer dzwoniącego jak w przypadku Mi Band 3. Pomiar pulsu okazał się identyczny z wynikami z profesjonalnego ciśnieniomierza. Monitoring snu dostarczył również ciekawych informacji, na podstawie których aplikacja sugerowała, o której godzinie powinnam się położyć, by efektywnie wypoczywać.

Gorzej wypadły pomiary całodniowej aktywności. Porównując wyniki liczby kroków ze smartfonu, którego jednego dnia starałam się nosić cały dzień w kieszeni oraz Mi Banda 3, który znajdował się na tym samym nadgarstku co Charge 3, okazało się, że ten ostatni ma zwyczaj zaliczania większej liczby kroków, od Mi Banda, którego pomiar był bliski temu ze smartfonu z włączonym GPS-em. Różnica sięgała ponad 600 kroków. W pomiarach treningowych, o określonej długości czasu, takiej dysproporcji już jednak nie było i Charge 3 zaliczał wszystko poprawnie.

Sportowcom może brakować w tej opasce głównie dwóch rzeczy. Po pierwsze – GPS-u, który pomógłby w śledzeniu tras. Oczywiście, opaska może korzystać z GPS-u w smartfonie, ale nie po to kupujemy smartband, by biegać z niewygodnym telefonem w kieszeni czy na ramieniu. Druga sprawa to brak możliwości wgrania na Charge 3 muzyki i korzystania z niej na słuchawkach bezprzewodowych. Przy tej cenie spodziewałam się, że produkt Fitbita będzie oferował coś znacznie więcej niż wyświetlanie powiadomień i mierzenie podstawowych aktywności.

Podsumowanie

Używałam Fitbit Charge 3 przez niemal dwa pełne miesiące i wciąż nie znalazłam wystarczającego powodu, by za urządzenie o tych samych możliwościach płacić kilkukrotnie więcej. Bez żalu wracam do mojego prywatnego Mi Banda 3, co nie oznacza, że smartband amerykańskiego producenta okazał się gorszy. To naprawdę dobra opaska fitness, która ma chociażby lepszy wyświetlacz i porządną baterię, tylko cenowo nie dopasowana do realiów naszego rynku. Gdyby na pokładzie znajdował się GPS czy chociażby pamięć wewnętrzna z możliwością wgrywania swojej muzyki i jej odsłuchiwania w trakcie treningu, taka inwestycja miałaby sens. | CHIP

⇒ Tutaj znajdziecie ranking zegarków i opasek sportowych